14-03-2021, 04:06 PM
6 września 2020
Słabo oświetlone korytarze były doskonałymi miejscami na wycinanie numerów pozostałym uczniom Hogwartu. A tak się zdarzyło, że pomimo początku roku, jeden ze Ślizgonów zdołał już wkurzyć Malcolma. Ten oczywiście nie mógł pozostać dłużny, jednakże zemsta podobno najsłodsza jest w postaci zimnego deseru, dlatego zamiast rzucić się na kolegę ze szkoły, w głowie uknuł przebiegły plan. Podobno to Ślizgoni byli przebiegli i sprytni, jednakże Malcolm nigdy tak nie uważał. W zasadzie sądził, że przynajmniej połowa tego domu trafiła tam tylko dlatego, że mieli bogatych rodziców oraz jednocześnie byli aroganckimi dupkami. A przecież na takich można było doskonale wykorzystać pokłady kreatywności w czarach i robieniu kawałów.
Malcolm McGonagall był chłopakiem, który większość czarów w tej szkole wytrenował poprzez wycinanie psików, niekoniecznie przez lekcje, na które oczywiście chętnie uczęszczał i poszerzał wiedzę. Teraz z kolei, zamiast szykować się na kolejną lekcję, stał w rogu korytarza, w mocno zacienionym miejscu i wyglądał zza krawędzi czekając, aby Ślizgon, który go dziś wkurzył, zaraz się pojawi. Śledził go od pewnego momentu i domyślał, że się, że powinien zaraz przechodzić tym korytarzem. Na szczęście nauczyciele się tutaj tak często nie zapuszczali, nic więc dziwnego, że korytarz ten często był wykorzystywanym miejscem na randki lub przez takie osoby, jak Malcolm, które planują zemstę. Co zaś przygotował?
W pewnym sklepie na ulicy Pokątnej, jeszcze w wakacje, zaopatrzył się zestawy do robienia kawałów. Jednym z nich był zestaw materiałów wybuchowych, nie omieszkał także kupić kilku łajnobomb oraz kieszonkowego bagna. W tej chwili były potrzebne mu jedynie pierwsze dwa przedmioty, które tylko czekały na detonację w odpowiednim momencie.
Kiedy tylko zauważył skrawek zielonek szaty, szybko kucnął i pachnął oba przedmioty w kierunku, jak sądził, swojego dzisiejszego nemezis. I pomimo tego, że był inteligentnym facetem, to jednak nie przewidział, że Ślizgon, którego sobie obrał na cel, ostatecznie zatrzyma się, aby porozmawiać z pewną osobą. Z kolei materiały wybuchowe wraz z łajnobombą zmierzały w kierunku innego Ślizgona. Dosłownie chwilkę przed tym, jak oba przedmioty zostały zdetonowane, Malcolm wyrwał się zza zakrętu, aby uratować Quentina Wooda przed zmasowanym atakiem. Niestety było za późno.
Materiały wybuchowe narobiły sporo hałasu, z kolei łajnobomba, rozerwana przez wybuch sprawiła, że zawartość jej rozbryznęła się nie tylko na ubraniach Quentina ale także na ubraniach Malcolma, podłodze, ścianach oraz pobliskich firankach.
- O kur... de... - powiedział jedynie Malcolm i z przerażeniem spojrzał na Quinna. - To on! - zawołał i wskazał biednego pierwszoroczniaka, który zrobił głupia minę nie widząc, co się właśnie stało.
Słabo oświetlone korytarze były doskonałymi miejscami na wycinanie numerów pozostałym uczniom Hogwartu. A tak się zdarzyło, że pomimo początku roku, jeden ze Ślizgonów zdołał już wkurzyć Malcolma. Ten oczywiście nie mógł pozostać dłużny, jednakże zemsta podobno najsłodsza jest w postaci zimnego deseru, dlatego zamiast rzucić się na kolegę ze szkoły, w głowie uknuł przebiegły plan. Podobno to Ślizgoni byli przebiegli i sprytni, jednakże Malcolm nigdy tak nie uważał. W zasadzie sądził, że przynajmniej połowa tego domu trafiła tam tylko dlatego, że mieli bogatych rodziców oraz jednocześnie byli aroganckimi dupkami. A przecież na takich można było doskonale wykorzystać pokłady kreatywności w czarach i robieniu kawałów.
Malcolm McGonagall był chłopakiem, który większość czarów w tej szkole wytrenował poprzez wycinanie psików, niekoniecznie przez lekcje, na które oczywiście chętnie uczęszczał i poszerzał wiedzę. Teraz z kolei, zamiast szykować się na kolejną lekcję, stał w rogu korytarza, w mocno zacienionym miejscu i wyglądał zza krawędzi czekając, aby Ślizgon, który go dziś wkurzył, zaraz się pojawi. Śledził go od pewnego momentu i domyślał, że się, że powinien zaraz przechodzić tym korytarzem. Na szczęście nauczyciele się tutaj tak często nie zapuszczali, nic więc dziwnego, że korytarz ten często był wykorzystywanym miejscem na randki lub przez takie osoby, jak Malcolm, które planują zemstę. Co zaś przygotował?
W pewnym sklepie na ulicy Pokątnej, jeszcze w wakacje, zaopatrzył się zestawy do robienia kawałów. Jednym z nich był zestaw materiałów wybuchowych, nie omieszkał także kupić kilku łajnobomb oraz kieszonkowego bagna. W tej chwili były potrzebne mu jedynie pierwsze dwa przedmioty, które tylko czekały na detonację w odpowiednim momencie.
Kiedy tylko zauważył skrawek zielonek szaty, szybko kucnął i pachnął oba przedmioty w kierunku, jak sądził, swojego dzisiejszego nemezis. I pomimo tego, że był inteligentnym facetem, to jednak nie przewidział, że Ślizgon, którego sobie obrał na cel, ostatecznie zatrzyma się, aby porozmawiać z pewną osobą. Z kolei materiały wybuchowe wraz z łajnobombą zmierzały w kierunku innego Ślizgona. Dosłownie chwilkę przed tym, jak oba przedmioty zostały zdetonowane, Malcolm wyrwał się zza zakrętu, aby uratować Quentina Wooda przed zmasowanym atakiem. Niestety było za późno.
Materiały wybuchowe narobiły sporo hałasu, z kolei łajnobomba, rozerwana przez wybuch sprawiła, że zawartość jej rozbryznęła się nie tylko na ubraniach Quentina ale także na ubraniach Malcolma, podłodze, ścianach oraz pobliskich firankach.
- O kur... de... - powiedział jedynie Malcolm i z przerażeniem spojrzał na Quinna. - To on! - zawołał i wskazał biednego pierwszoroczniaka, który zrobił głupia minę nie widząc, co się właśnie stało.