14-03-2021, 04:22 PM
Był bacznym obserwatorem, którego za to wielu nie dostrzegało, przynajmniej nie zawsze. Widział więcej, niż przeciętna osoba, która skupiała się jedynie na próbie zaimponowania swojemu rozmówcy, starając się na wszelkie sposoby wkraść w łaski przyjaciół, zdobywając kolejne osóbki do wzajemnego kręgu adoracji.
On zamiast w ogóle zwracać uwagę, czy myśleć o możliwości znalezienia sobie kogoś bliższego, po prostu słuchał, patrząc. Znał szkolne plotki, które nie grzały długo miejsca w jego umyśle. Przesiewał je wyciągając to, co było niezbędne - prawdziwe informacje, które w przyszłości można było wykorzystać, gdyby tak nagle komuś przyszło do głowy, aby stawiać się, kiedy było to zbędne. I głupie.
Philip, chociaż nie wiedział, w pewien sposób również mu się podkładał, dając mu możliwość rozszyfrowania pewnej jego części. Krótka rozmowa wystarczyła, jeśli ludzie wiedzieli, czego właściwie szukać. Aaron wiedział.
Patrzył na chłopaka za każdym razem, kiedy do niego mówił. Wyobrażał sobie, co mogło siedzieć u niego w głowie, chociaż do końca pewności nie miał. Jedynie przypuszczenia, dlatego ten krasnal wzbudził w Moonie zainteresowanie. Był pewną zagadką, niewiadomą, tajemnicą. Nie tyle niebezpieczną, bo faktycznie nie widział w nim nic z tego, ale taką, którą musiało się do końca poznać.
Dłuższa pauza, podczas której wolno, leniwie, lustrował twarz chłopaka chcąc wiedzieć, skąd miał taką pewność.
Nie miał, jedynie się domyślał. Teza bez potwierdzenia. Mógł to wykorzystać.
-Potencjalne straty? Jakie straty miałbym odnieść? Nie wiem, zżerałoby mnie poczucie winy, czy wyrzuty sumienia? Myślisz, że je mam? - powiedział i parsknął śmiechem. Nie mógł zareagować inaczej nawet, gdyby chciał. To, o czym mówiła Philip, uparcie przy tym gestykulując, jakby to wszystko miało do Aarona dotrzeć sprawiło, że go rozbawił. Nie wiedział jak opisać jego zachowanie, ale wyglądało absurdalnie. Podobnie, jak brzmiały jego słowa.
-Chcesz się o tym przekonać? - poruszył brwiami wyzywająco. Żaden problem. Pomimo palenia, miał dobrą kondycję, ćwicząc. Jedni lubili trwonić czas na warzenie nielegalnych eliksirów, on preferował zadbanie o siebie. Jeśli Ślizgonowi tak zależało na tym, aby prowokować Moona, który wyzwanie również lubił, jego sprawa. Efekt jednak mógłby mu się nie spodobać.
Co innego, że ganiając się po błoniach o tej godzinie wyglądaliby głupio.
-Nie? Czemu w takim razie mnie nie odepchnąłeś, nie zrobiłeś niczego, nawet nie próbując? Owszem, szanse miałeś marne, ale nie mogłeś o tym wiedzieć, zanim ci nie powiedziałem. Czyli co? To JA jestem twoim słabym punktem? - wzruszył ramionami. Swoje wiedział i mało prawdopodobne, by jakiekolwiek słowa zmieniły zdanie wyższego chłopaka. Jego ego, jak również jego chęć dominacji jasno mu wmawiały, że faktycznie rozchodziło się o bliskość. Na dodatek jego.
-Dziwny jesteś i skomplikowany, poniekąd. Będziesz się stawiał cały czas, co? Chcąc pokazać, że jednak masz jakąkolwiek szansę - uśmiechnął się pod nosem, drapiąc po policzku. Przypominał mu szczeniaka, którego kiedyś miał, a którego chciał wziąć do szkoły. Był równie uparty i wytrwały, jakby swoją wielkość i siłę nadrabiał warczeniem.
-Nie, Philip. Ja liczyłem, że ty ze mną pójdziesz - rzucił, akcentując odpowiednie słowo. Tak, żeby mu się wyryło w pamięci. Czemu tak mu na tym zależało? Ciężko powiedzieć.
Uniósł brew, kiedy tamten ostatecznie sięgnął po papierosa. Punkt dla krasnala, przyznał w głowie.
Obserwował go uważnie, jakby w każdej chwili chcąc interweniować. Powiedzmy sobie szczerze, Philip nie wyglądał na wprawnego palacza. Nie wiedział, czy palił kiedykolwiek, ale nie robił tego za często.
Miał rację po tym, gdy skończył popis swoich umiejętności.
Zbliżył się do niego, stając centralnie przed chłopakiem, pochylając głowę, by na niego spojrzeć. Zajęty kaszleniem młodszy Ślizgon, nie bardzo mógł zareagować. Odebrał od niego papierosa, wsadzając między zęby. Zaciągnął się, wydmuchał dym ponad głową Philipa i dopiero wtedy się do niego odezwał.
-Jednak ci to nie pasuje. Nie próbuj więcej - i to tyle w temacie. Jeśli ktoś liczył na jakieś bardziej upierdliwe komentarze, to się rozczaruje.
Zamyślił się dłużej nad jego słowami. Czemu? Czy miał mu zamiar opowiadać swoją historię życia, wplatając w to wszystkie dramaty, jakich doświadczył, a które odcisnęły piętno na jego psychice?
Nie.
- Nie odczuwam zbyt wielkiej potrzeby szukania na siłę interakcji z innymi. Prawdę powiedziawszy nie szukam ich wcale. Jestem wyczulony na głupotę, a ta szkoła jest nią przepełniona. Bo czy naprawdę ludzi kręci wymienianie się informacjami o tym, że na kogoś wpadli, że jakaś dziewczyna zatrzasnęła się w szkolnej ubikacji, ewentualnie który facet ma lepszego absa?- rzucił, lekko ramionami wzruszając. Nie kłamał, nie naginał prawdy. To był powód. Ale czy jedyny?
On zamiast w ogóle zwracać uwagę, czy myśleć o możliwości znalezienia sobie kogoś bliższego, po prostu słuchał, patrząc. Znał szkolne plotki, które nie grzały długo miejsca w jego umyśle. Przesiewał je wyciągając to, co było niezbędne - prawdziwe informacje, które w przyszłości można było wykorzystać, gdyby tak nagle komuś przyszło do głowy, aby stawiać się, kiedy było to zbędne. I głupie.
Philip, chociaż nie wiedział, w pewien sposób również mu się podkładał, dając mu możliwość rozszyfrowania pewnej jego części. Krótka rozmowa wystarczyła, jeśli ludzie wiedzieli, czego właściwie szukać. Aaron wiedział.
Patrzył na chłopaka za każdym razem, kiedy do niego mówił. Wyobrażał sobie, co mogło siedzieć u niego w głowie, chociaż do końca pewności nie miał. Jedynie przypuszczenia, dlatego ten krasnal wzbudził w Moonie zainteresowanie. Był pewną zagadką, niewiadomą, tajemnicą. Nie tyle niebezpieczną, bo faktycznie nie widział w nim nic z tego, ale taką, którą musiało się do końca poznać.
Dłuższa pauza, podczas której wolno, leniwie, lustrował twarz chłopaka chcąc wiedzieć, skąd miał taką pewność.
Nie miał, jedynie się domyślał. Teza bez potwierdzenia. Mógł to wykorzystać.
-Potencjalne straty? Jakie straty miałbym odnieść? Nie wiem, zżerałoby mnie poczucie winy, czy wyrzuty sumienia? Myślisz, że je mam? - powiedział i parsknął śmiechem. Nie mógł zareagować inaczej nawet, gdyby chciał. To, o czym mówiła Philip, uparcie przy tym gestykulując, jakby to wszystko miało do Aarona dotrzeć sprawiło, że go rozbawił. Nie wiedział jak opisać jego zachowanie, ale wyglądało absurdalnie. Podobnie, jak brzmiały jego słowa.
-Chcesz się o tym przekonać? - poruszył brwiami wyzywająco. Żaden problem. Pomimo palenia, miał dobrą kondycję, ćwicząc. Jedni lubili trwonić czas na warzenie nielegalnych eliksirów, on preferował zadbanie o siebie. Jeśli Ślizgonowi tak zależało na tym, aby prowokować Moona, który wyzwanie również lubił, jego sprawa. Efekt jednak mógłby mu się nie spodobać.
Co innego, że ganiając się po błoniach o tej godzinie wyglądaliby głupio.
-Nie? Czemu w takim razie mnie nie odepchnąłeś, nie zrobiłeś niczego, nawet nie próbując? Owszem, szanse miałeś marne, ale nie mogłeś o tym wiedzieć, zanim ci nie powiedziałem. Czyli co? To JA jestem twoim słabym punktem? - wzruszył ramionami. Swoje wiedział i mało prawdopodobne, by jakiekolwiek słowa zmieniły zdanie wyższego chłopaka. Jego ego, jak również jego chęć dominacji jasno mu wmawiały, że faktycznie rozchodziło się o bliskość. Na dodatek jego.
-Dziwny jesteś i skomplikowany, poniekąd. Będziesz się stawiał cały czas, co? Chcąc pokazać, że jednak masz jakąkolwiek szansę - uśmiechnął się pod nosem, drapiąc po policzku. Przypominał mu szczeniaka, którego kiedyś miał, a którego chciał wziąć do szkoły. Był równie uparty i wytrwały, jakby swoją wielkość i siłę nadrabiał warczeniem.
-Nie, Philip. Ja liczyłem, że ty ze mną pójdziesz - rzucił, akcentując odpowiednie słowo. Tak, żeby mu się wyryło w pamięci. Czemu tak mu na tym zależało? Ciężko powiedzieć.
Uniósł brew, kiedy tamten ostatecznie sięgnął po papierosa. Punkt dla krasnala, przyznał w głowie.
Obserwował go uważnie, jakby w każdej chwili chcąc interweniować. Powiedzmy sobie szczerze, Philip nie wyglądał na wprawnego palacza. Nie wiedział, czy palił kiedykolwiek, ale nie robił tego za często.
Miał rację po tym, gdy skończył popis swoich umiejętności.
Zbliżył się do niego, stając centralnie przed chłopakiem, pochylając głowę, by na niego spojrzeć. Zajęty kaszleniem młodszy Ślizgon, nie bardzo mógł zareagować. Odebrał od niego papierosa, wsadzając między zęby. Zaciągnął się, wydmuchał dym ponad głową Philipa i dopiero wtedy się do niego odezwał.
-Jednak ci to nie pasuje. Nie próbuj więcej - i to tyle w temacie. Jeśli ktoś liczył na jakieś bardziej upierdliwe komentarze, to się rozczaruje.
Zamyślił się dłużej nad jego słowami. Czemu? Czy miał mu zamiar opowiadać swoją historię życia, wplatając w to wszystkie dramaty, jakich doświadczył, a które odcisnęły piętno na jego psychice?
Nie.
- Nie odczuwam zbyt wielkiej potrzeby szukania na siłę interakcji z innymi. Prawdę powiedziawszy nie szukam ich wcale. Jestem wyczulony na głupotę, a ta szkoła jest nią przepełniona. Bo czy naprawdę ludzi kręci wymienianie się informacjami o tym, że na kogoś wpadli, że jakaś dziewczyna zatrzasnęła się w szkolnej ubikacji, ewentualnie który facet ma lepszego absa?- rzucił, lekko ramionami wzruszając. Nie kłamał, nie naginał prawdy. To był powód. Ale czy jedyny?