14-03-2021, 04:51 PM
To że Aaron właściwie wyśmiał, co Philip miał do powiedzenia nieco ostudziło jego zapał. Zupełnie jakby w ogóle się nie zrozumieli, albo może chłopak szczerze miał w jakiś sposób przesunięte granice moralne. Pytanie jaką potencjalną krzywdę wyobrażał sobie, że może mu zrobić... W tym temacie młodszy Ślizgon nie miał pomysłów. To znaczy, potrafił wyobrazić sobie cały wachlarz różnego rodzaju tortur, ale nie potrafił dopasować ich do bieżącej sytuacji. No bo czym miałby mu grozić? Kopnąłby go? Uderzył? Miotnął zaklęciem? Coś poważniejszego?
- Bardziej miałem na myśli, że jeśli byś już coś zrobił, to nie byłaby to raczej tajemnica, tak? W końcu sam byś za to jakoś oberwał... - odparł wyraźnie nieco zdemotywowany do tego tematu, jednak po głębszym wdechu postanowił kontynuować, ewentualnie wtrącając mu się w słowo, jeśli tylko próbował mu na to jakoś odpowiedzieć. - TAK, wiem. Nie obchodzi cię to, czujesz się bezkarny, jesteś taki super, w ogóle cała szkoła twoja, gratulacje, nawet nie komentuj, odpuść sobie.
Przy ostatnich słowach brzmiał na nieco sfrustrowanego. Po dotychczasowej rozmowie spodziewał się już, co może usłyszeć. Wyobrażał sobie, że mógłby go spytać, czy uważa, iż obchodzą go konsekwencje i kary wymierzone przez szkołę, albo wmawiałby mu, że przecież nie miałby odwagi nikomu wygadać.
- Teraz? - spytał unosząc brwi na jego propozycję. Bo faktycznie, wyglądaliby jedynie komicznie urządzając sobie nocne wyścigi, czy też grę w berka. - Jakby ta noc nie był wystarczająco zjebana...
Ostatnie dodał właściwie bez przemyślenia, patrząc na chwilę w niebo, jednak szybko zerknął z powrotem na Aarona, jakby sprawdzając, co on na to. Domyślał się już, że nie będzie urażony podobnymi słowami, ale zawsze warto sprawdzić.
- Nie - powtórzył stanowczo, akurat na ten moment patrząc mu w oczy dla wzmocnienia efektu. Tylko czy aby na pewno wzmocniło ten efekt, jeśli sam nie był pewien, czy prawidłowo odpowiedział na pytanie o słabość? - Po prostu wiedziałem, że nic mi nie zrobisz.
Mimo pewnego tonu, jakim teraz się posługiwał, wcale o tym wcześniej nie wiedział, rzecz jasna. Za to wciąż był w gotowości. Mógł odepchnąć go kolejnym razem! To znaczy, jeśli kolejny raz miałby miejsce.
- Zależy jak długo nie będziesz mnie doceniał - teraz to on spojrzał na Aarona w wyzywający sposób. A przynajmniej na tyle, ile potrafił w całej tej dziwnej sytuacji.
Jednak przed kolejną wypowiedzią, zastanowił się chwilę. Czy to blef? Jakoś nie sądził, żeby starszy Ślizgon faktycznie chciał jego towarzystwa. Z drugiej strony, chyba nie ciągnąłby go tutaj, gdyby nie chciał... Niemniej Philip sądził, że jest mu co najmniej obojętne, czy trafi na błonia z nim, czy też sam.
- Niby dlaczego? - spytał, szczerze wskazując na to, że było to coś, czego nie rozumiał. Tych wyjaśnień chętnie wysłucha.
Z kolei po próbie z papierosem, kiedy Philip jeszcze się krztusił, Aaron podszedł ponownie nieco zbyt blisko. Spodziewał się tu ponownie jakiejś demonstracji, jaki to jest świetny, a Philip... nie. Dlatego też położył wolną dłoń na jego piersi, zdecydowanie gotów go odepchnąć... To znaczy, gdy tylko skończył z kasłaniem, ale w międzyczasie stracił papierosa z ręki i dotarło do niego, że może jednak tylko o to chodziło. A jednak jakoś zapomniał zabrać tej ręki. Albo to, albo czuł że ma kontrolę, kiedy jednak w każdym momencie mógł sprawnie zacząć się z nim szarpać.
W końcu spojrzał w górę na niego i choć bliskość nadal w jakiś sposób go onieśmielała, ponownie starał się nie uciekać. Najważniejsze, że nie miał za sobą ściany. I może ta dłoń na jego piersi coś dawała, mimo że z boku musiało wyglądać to co najmniej dziwnie. Na szczęście, nikogo nie było z boku.
- Bo co? - spytał po ostatnim kaszlnięciu tonem dziecka, który jasno wskazuje na to, że bardzo chętnie zrobi to, co właśnie zostało mu zabronione.
W pewnym sensie rozumiał Aarona. Mógłby powiedzieć, że jest taki sam, mimo że zwyczajnie... Nie był. A jednak rozumiał jego wizję o tyle, że zgadzał się, iż szkoła była pełna ludzi zwyczajnie głupich. Z drugiej strony, już całkowicie obiektywnie, Philip również robił całą masę głupich rzeczy. Pytanie na ile starszy Ślizgon o tym wiedział oraz na ile surowo by go ocenił.
- Bardziej miałem na myśli, że jeśli byś już coś zrobił, to nie byłaby to raczej tajemnica, tak? W końcu sam byś za to jakoś oberwał... - odparł wyraźnie nieco zdemotywowany do tego tematu, jednak po głębszym wdechu postanowił kontynuować, ewentualnie wtrącając mu się w słowo, jeśli tylko próbował mu na to jakoś odpowiedzieć. - TAK, wiem. Nie obchodzi cię to, czujesz się bezkarny, jesteś taki super, w ogóle cała szkoła twoja, gratulacje, nawet nie komentuj, odpuść sobie.
Przy ostatnich słowach brzmiał na nieco sfrustrowanego. Po dotychczasowej rozmowie spodziewał się już, co może usłyszeć. Wyobrażał sobie, że mógłby go spytać, czy uważa, iż obchodzą go konsekwencje i kary wymierzone przez szkołę, albo wmawiałby mu, że przecież nie miałby odwagi nikomu wygadać.
- Teraz? - spytał unosząc brwi na jego propozycję. Bo faktycznie, wyglądaliby jedynie komicznie urządzając sobie nocne wyścigi, czy też grę w berka. - Jakby ta noc nie był wystarczająco zjebana...
Ostatnie dodał właściwie bez przemyślenia, patrząc na chwilę w niebo, jednak szybko zerknął z powrotem na Aarona, jakby sprawdzając, co on na to. Domyślał się już, że nie będzie urażony podobnymi słowami, ale zawsze warto sprawdzić.
- Nie - powtórzył stanowczo, akurat na ten moment patrząc mu w oczy dla wzmocnienia efektu. Tylko czy aby na pewno wzmocniło ten efekt, jeśli sam nie był pewien, czy prawidłowo odpowiedział na pytanie o słabość? - Po prostu wiedziałem, że nic mi nie zrobisz.
Mimo pewnego tonu, jakim teraz się posługiwał, wcale o tym wcześniej nie wiedział, rzecz jasna. Za to wciąż był w gotowości. Mógł odepchnąć go kolejnym razem! To znaczy, jeśli kolejny raz miałby miejsce.
- Zależy jak długo nie będziesz mnie doceniał - teraz to on spojrzał na Aarona w wyzywający sposób. A przynajmniej na tyle, ile potrafił w całej tej dziwnej sytuacji.
Jednak przed kolejną wypowiedzią, zastanowił się chwilę. Czy to blef? Jakoś nie sądził, żeby starszy Ślizgon faktycznie chciał jego towarzystwa. Z drugiej strony, chyba nie ciągnąłby go tutaj, gdyby nie chciał... Niemniej Philip sądził, że jest mu co najmniej obojętne, czy trafi na błonia z nim, czy też sam.
- Niby dlaczego? - spytał, szczerze wskazując na to, że było to coś, czego nie rozumiał. Tych wyjaśnień chętnie wysłucha.
Z kolei po próbie z papierosem, kiedy Philip jeszcze się krztusił, Aaron podszedł ponownie nieco zbyt blisko. Spodziewał się tu ponownie jakiejś demonstracji, jaki to jest świetny, a Philip... nie. Dlatego też położył wolną dłoń na jego piersi, zdecydowanie gotów go odepchnąć... To znaczy, gdy tylko skończył z kasłaniem, ale w międzyczasie stracił papierosa z ręki i dotarło do niego, że może jednak tylko o to chodziło. A jednak jakoś zapomniał zabrać tej ręki. Albo to, albo czuł że ma kontrolę, kiedy jednak w każdym momencie mógł sprawnie zacząć się z nim szarpać.
W końcu spojrzał w górę na niego i choć bliskość nadal w jakiś sposób go onieśmielała, ponownie starał się nie uciekać. Najważniejsze, że nie miał za sobą ściany. I może ta dłoń na jego piersi coś dawała, mimo że z boku musiało wyglądać to co najmniej dziwnie. Na szczęście, nikogo nie było z boku.
- Bo co? - spytał po ostatnim kaszlnięciu tonem dziecka, który jasno wskazuje na to, że bardzo chętnie zrobi to, co właśnie zostało mu zabronione.
W pewnym sensie rozumiał Aarona. Mógłby powiedzieć, że jest taki sam, mimo że zwyczajnie... Nie był. A jednak rozumiał jego wizję o tyle, że zgadzał się, iż szkoła była pełna ludzi zwyczajnie głupich. Z drugiej strony, już całkowicie obiektywnie, Philip również robił całą masę głupich rzeczy. Pytanie na ile starszy Ślizgon o tym wiedział oraz na ile surowo by go ocenił.