14-03-2021, 05:36 PM
Oczywiście jak Philip wykombinował już jak być o dwa kroki przed Aaronem i wygarnął mu, za jakiego bezkarnego to niby się nie uważa - a przecież cały czas rzucał podobnymi tekstami - to akurat wtedy zaprzeczył! To skrajnie niesprawiedliwe! Zupełnie jakby zawsze musiał go zagiąć i mieć to swoje ostatnie słowo. A przecież Philipowi równie na tym zależało. I miał wrażenie, że stara się przy tym wszystkim dużo bardziej. To czemu do tej pory przegrywał?
- Każdy coś ma... Zaczynając od czasu, na przykład - mruknął ciszej, ponownie z niezadowoleniem, równocześnie nadal odnosząc się w pewnym stopniu do potencjalnego szlabanu. Przecież to była ewidentnie strata czasu! Nikt nigdy nie pomyślał, że to dobrze iż trafił mu się szlaban, bo akurat nie miał jak zagospodarować czasu. I oczywiście to była tylko ta najprostsza rzecz, jaką można było stracić. Ale może Philip zwyczajnie nie zrozumiał chłopaka. Mimo to postawa nie mam nic do stracenia brzmiała dla niego w jakiś sposób... Interesująco? Identyfikował to jako niestawianie sobie pewnych granic, z czym wiele osób miało problemy. Aaron w jego oczach coraz bardziej stawał się postacią niezależną i odważną. Robił, mówił i zachowywał się jak chce. Philip dosłownie tego samego chciał od swojego życia. Wiele osób mogłoby uznać, że wbrew wszystkiemu wcale aż tak się nie ogranicza, ale czy na pewno? Nawet zrobienie głupiego tatuażu mu nie wychodziło. Głównie dlatego, że nie wiedział, jak miałby się za to zabrać i gdzie miałby się wybrać, żeby w ogóle go przyjęli. Bez zgody rodziców, rzecz jasna. Miał jeszcze wujka, który zajmował się tym zawodowo i wydawałoby się, że fakt iż był on skłócony z ojcem Philipa mógłby sprawić, że wykonanie permanentnego zaznaczenia swojej obecności na jego dziecku stałoby się dla niego kuszące... Nic bardziej mylnego. Już od ponad roku go zbywał i choć Philip odgrażał się, że po prostu pójdzie do konkurencji, oczywiście nie udało mu się tego zrobić. Ale jeszcze wszystko przed nim. Przecież uwielbiał zaznaczać swoją niezależność. Czasem nawet mu wychodziło!
Chociaż Aaron wprost uznał, że w jakiś sposób docenia młodszego Ślizgona, ten jakoś tego nie dostrzegał. Czuł że jest stale traktowany przez niego jak dziecko. Uważał przecież najwyraźniej, że tak łatwo go przestraszyć, nazywał go uroczym - i pewnie wcale nie uważał, że to określenie pasuje do większego grona osób niż dzieci i dziewczęta! - i przede wszystkim niemal cały czas starał się go poprawiać, nie zgadzając się z nim uparcie. O. Nie wspominając już o tym, że to Philipa nazywał upartym!
I zaraz wcale nie pomógł komentarz dotyczący palenia. Nadal czuł, że Aaron mówił to tylko dlatego, że widział w nim dziecko. Już wtedy zdecydował, że należy to czym prędzej zmienić. Na przykład gówniackim zachowaniem i robieniem rzeczy odwrotnej względem tego, co mu polecił. Równocześnie starał się jak najszybciej zapomnieć o tym, że lekko wzdrygnął się słysząc szept Aarona... Zupełnie jakby wyparcie tego miało sprawić, by chłopak również nie zarejestrował tego buntu ze strony ciała Ślizgona.
W końcu Philip przypomniał sobie o tym, że jego ręka wciąż dosyć niezręcznie spoczywa na torsie chłopaka, a więc pospiesznie ją zabrał. Następnie podniósł lekko głowę, chcąc mu jakoś odpowiedzieć, żeby kolejny raz nie wzbudzić w nim satysfakcji milczeniem... Z tym że niestety po raz kolejny go wmurowało. Wbrew intencjom, pocałunek w czółko absolutnie go nie zdenerwował. Właściwie przez chwilę nie do końca czuł jakiekolwiek emocje. Czuł tylko, że jest mu gorąco, że nie wie jak się zachować. Może jednak odepchnąć, żeby przestał sobie z niego żartować? O ile żartował?
Podążył za nim wzrokiem oczekując jakichkolwiek wyjaśnień, a otrzymał... Przezwisko i pożegnanie. Normalnie po raz kolejny kazałby mu spierdalać, ale z co najmniej dwóch powodów nie mógł tego zrobić. Pierwszy: chyba nie potrafił chwilowo złożyć sensownego zdania. I drugi: Aaron od razu zebrał się do odejścia.
Popatrzył za nim w milczeniu. Nie wiedział, czy powinien go dogonić i wyjaśnić sprawę... A może właśnie miał już za dużo atrakcji jak na jedną noc? Tylko właściwie szli w tym samym kierunku, to problematyczne.
Jako pierwszy ruch, przeczesał palcami włosy, które Aaron dopiero co dotknął. Po chwili zawahania, ruszył w tę samą stronę, jednak już planował obrać nieco inną drogę. Musiał jeszcze sporo przemyśleć... Już czuł, że o ile problem z bezsennością starszego chłopaka został rozwiązany, o tyle on sam właśnie ten problem przejmie. Przecież nie zaśnie. Miał za dużo pytań. A równocześnie nie chciał ani go doganiać, ani składać mu zaraz wizyty w jego dormitorium i być skrajnie podejrzanym. W dodatku nawet nie miał komu się zwierzyć ze spaceru i nieoczekiwanego obrotu spraw! Przecież nikt nie zrozumie.
z/t
- Każdy coś ma... Zaczynając od czasu, na przykład - mruknął ciszej, ponownie z niezadowoleniem, równocześnie nadal odnosząc się w pewnym stopniu do potencjalnego szlabanu. Przecież to była ewidentnie strata czasu! Nikt nigdy nie pomyślał, że to dobrze iż trafił mu się szlaban, bo akurat nie miał jak zagospodarować czasu. I oczywiście to była tylko ta najprostsza rzecz, jaką można było stracić. Ale może Philip zwyczajnie nie zrozumiał chłopaka. Mimo to postawa nie mam nic do stracenia brzmiała dla niego w jakiś sposób... Interesująco? Identyfikował to jako niestawianie sobie pewnych granic, z czym wiele osób miało problemy. Aaron w jego oczach coraz bardziej stawał się postacią niezależną i odważną. Robił, mówił i zachowywał się jak chce. Philip dosłownie tego samego chciał od swojego życia. Wiele osób mogłoby uznać, że wbrew wszystkiemu wcale aż tak się nie ogranicza, ale czy na pewno? Nawet zrobienie głupiego tatuażu mu nie wychodziło. Głównie dlatego, że nie wiedział, jak miałby się za to zabrać i gdzie miałby się wybrać, żeby w ogóle go przyjęli. Bez zgody rodziców, rzecz jasna. Miał jeszcze wujka, który zajmował się tym zawodowo i wydawałoby się, że fakt iż był on skłócony z ojcem Philipa mógłby sprawić, że wykonanie permanentnego zaznaczenia swojej obecności na jego dziecku stałoby się dla niego kuszące... Nic bardziej mylnego. Już od ponad roku go zbywał i choć Philip odgrażał się, że po prostu pójdzie do konkurencji, oczywiście nie udało mu się tego zrobić. Ale jeszcze wszystko przed nim. Przecież uwielbiał zaznaczać swoją niezależność. Czasem nawet mu wychodziło!
Chociaż Aaron wprost uznał, że w jakiś sposób docenia młodszego Ślizgona, ten jakoś tego nie dostrzegał. Czuł że jest stale traktowany przez niego jak dziecko. Uważał przecież najwyraźniej, że tak łatwo go przestraszyć, nazywał go uroczym - i pewnie wcale nie uważał, że to określenie pasuje do większego grona osób niż dzieci i dziewczęta! - i przede wszystkim niemal cały czas starał się go poprawiać, nie zgadzając się z nim uparcie. O. Nie wspominając już o tym, że to Philipa nazywał upartym!
I zaraz wcale nie pomógł komentarz dotyczący palenia. Nadal czuł, że Aaron mówił to tylko dlatego, że widział w nim dziecko. Już wtedy zdecydował, że należy to czym prędzej zmienić. Na przykład gówniackim zachowaniem i robieniem rzeczy odwrotnej względem tego, co mu polecił. Równocześnie starał się jak najszybciej zapomnieć o tym, że lekko wzdrygnął się słysząc szept Aarona... Zupełnie jakby wyparcie tego miało sprawić, by chłopak również nie zarejestrował tego buntu ze strony ciała Ślizgona.
W końcu Philip przypomniał sobie o tym, że jego ręka wciąż dosyć niezręcznie spoczywa na torsie chłopaka, a więc pospiesznie ją zabrał. Następnie podniósł lekko głowę, chcąc mu jakoś odpowiedzieć, żeby kolejny raz nie wzbudzić w nim satysfakcji milczeniem... Z tym że niestety po raz kolejny go wmurowało. Wbrew intencjom, pocałunek w czółko absolutnie go nie zdenerwował. Właściwie przez chwilę nie do końca czuł jakiekolwiek emocje. Czuł tylko, że jest mu gorąco, że nie wie jak się zachować. Może jednak odepchnąć, żeby przestał sobie z niego żartować? O ile żartował?
Podążył za nim wzrokiem oczekując jakichkolwiek wyjaśnień, a otrzymał... Przezwisko i pożegnanie. Normalnie po raz kolejny kazałby mu spierdalać, ale z co najmniej dwóch powodów nie mógł tego zrobić. Pierwszy: chyba nie potrafił chwilowo złożyć sensownego zdania. I drugi: Aaron od razu zebrał się do odejścia.
Popatrzył za nim w milczeniu. Nie wiedział, czy powinien go dogonić i wyjaśnić sprawę... A może właśnie miał już za dużo atrakcji jak na jedną noc? Tylko właściwie szli w tym samym kierunku, to problematyczne.
Jako pierwszy ruch, przeczesał palcami włosy, które Aaron dopiero co dotknął. Po chwili zawahania, ruszył w tę samą stronę, jednak już planował obrać nieco inną drogę. Musiał jeszcze sporo przemyśleć... Już czuł, że o ile problem z bezsennością starszego chłopaka został rozwiązany, o tyle on sam właśnie ten problem przejmie. Przecież nie zaśnie. Miał za dużo pytań. A równocześnie nie chciał ani go doganiać, ani składać mu zaraz wizyty w jego dormitorium i być skrajnie podejrzanym. W dodatku nawet nie miał komu się zwierzyć ze spaceru i nieoczekiwanego obrotu spraw! Przecież nikt nie zrozumie.
z/t