14-03-2021, 07:54 PM
Każdy pierwszy września miał w sobie coś magicznego - no, okej, kiedy było się czarodziejem, to każdy dzień wypełniony był magią, chodziło mi jednak o coś zupełnie innego. O atmosferę podekscytowania, nowy początek, perspektywę całego roku spędzonego na nauce i zabawie z przyjaciółmi w najdziwniejszej szkole w całej Wielkiej Brytanii. Poprzedni rok był dla Arthura wyjątkowy - w końcu chłopak zdawał SUMy, co miało mieć ogromne odbicie na jego całej przyszłości, jednak to tegoroczne rozpoczęcie roku miało być szczególnie wyjątkowe. Biegająca od wczesnego rana Octavia tylko podkreślała tę wyjątkowość, budząc wszystkich hałasowaniem w kuchni.
Pierwszowrześniowe poranki mijały zawsze wyjątkowo szybko, lecz teraz gdy ekscytacja Arthura była podsycana przez entuzjazm jego siostry, czas minął jak z biccza strzelił i już byli na zatłoczonym peronie, a mała blondyneczka podskakiwała wesoło u jego boku, ciągnąc brata w stronę magicznego przejścia.
— O, ładne rzeczy, jeszcze wczoraj nie chciałaś wyjść z mojego pokoju, bo tak mi trajkotałaś, a dzisiaj to już obciach z bratem siedzieć?! — oburzył się teatralnie, patrząc porozumiewawczo na rodziców, którzy im towarzyszyli. — Pewnie wolałabyś siedzieć z Teddym, co? Z nim to już pewnie żaden obciach! — prychnął, przeczesując licznych podróżnych, spieszących w różne strony. Wciąż znajdowali się w mugolskiej części peronu 9, więc miał większą szansę zauważyć dziwaka z kufrem niż wśród tłumu uczniów Hogwartu po przejściu przez barierkę. Czas jednak mijał nieubłaganie i trzeba było przechodzić, więc Arthur miał nadzieję, że odnajdzie przyjaciół już w pociągu. W końcu przez te kilka długich godzin będzie miał okazję przejść wszystkie wagony wzdłuż i wszerz.
Na peronie było tłoczno, głośno i chaotycznie. Arthur wciągnął powietrze głęboko do płuc, a wraz z nim zapach sowich przysmaków, kociej sierści, swąd dymu i odór łajnobomb, czyli bardzo swojski zapach hogwarckiej braci. — Ach, ciekawe, gdzie są Kitty i Tadek... na pewno nie będziesz chciała z nami siedzieć? — zapytał podejrzliwie Arthur, mocno ściskając siostrę za rękę, żeby nie zniknęła wśród tłumu dzieciaków. Bezpieczne odstawienie jej do przedziału z innymi pierwszakami to jedno, ale zgubienie jej na peronie, gdy wokół fruwały łajnobomby? No way!
Pierwszowrześniowe poranki mijały zawsze wyjątkowo szybko, lecz teraz gdy ekscytacja Arthura była podsycana przez entuzjazm jego siostry, czas minął jak z biccza strzelił i już byli na zatłoczonym peronie, a mała blondyneczka podskakiwała wesoło u jego boku, ciągnąc brata w stronę magicznego przejścia.
— O, ładne rzeczy, jeszcze wczoraj nie chciałaś wyjść z mojego pokoju, bo tak mi trajkotałaś, a dzisiaj to już obciach z bratem siedzieć?! — oburzył się teatralnie, patrząc porozumiewawczo na rodziców, którzy im towarzyszyli. — Pewnie wolałabyś siedzieć z Teddym, co? Z nim to już pewnie żaden obciach! — prychnął, przeczesując licznych podróżnych, spieszących w różne strony. Wciąż znajdowali się w mugolskiej części peronu 9, więc miał większą szansę zauważyć dziwaka z kufrem niż wśród tłumu uczniów Hogwartu po przejściu przez barierkę. Czas jednak mijał nieubłaganie i trzeba było przechodzić, więc Arthur miał nadzieję, że odnajdzie przyjaciół już w pociągu. W końcu przez te kilka długich godzin będzie miał okazję przejść wszystkie wagony wzdłuż i wszerz.
Na peronie było tłoczno, głośno i chaotycznie. Arthur wciągnął powietrze głęboko do płuc, a wraz z nim zapach sowich przysmaków, kociej sierści, swąd dymu i odór łajnobomb, czyli bardzo swojski zapach hogwarckiej braci. — Ach, ciekawe, gdzie są Kitty i Tadek... na pewno nie będziesz chciała z nami siedzieć? — zapytał podejrzliwie Arthur, mocno ściskając siostrę za rękę, żeby nie zniknęła wśród tłumu dzieciaków. Bezpieczne odstawienie jej do przedziału z innymi pierwszakami to jedno, ale zgubienie jej na peronie, gdy wokół fruwały łajnobomby? No way!