14-03-2021, 08:09 PM
Spacerował spokojnie, nie spodziewając się niczego szczególnego na jednym z raczej mniej uczęszczanych, szkolnych korytarz. Oczywiście, nie był on wyludniony znajdowało się tam kilka osób, które jednak nie byli dla młodego mężczyzny godni najmniejszej uwagi. Pogrążony był we własnych myślach, które od jakiegoś czasu niesamowicie mocno zaprzątały jego głowę. Może w tym wypadku był to jego błąd, istniała możliwość że gdyby był bardziej zainteresowany całym otoczeniem, dostrzegł by nadlatujących pocisk. Być może był by wtedy nawet cień...malutki cień szansy na uniknięcie ataku. A tak, jedynym i pierwszym kogo zdołał zobaczyć był krukon - Malcolm McGonagall. W pierwszej chwili nie miał zielonego pojęcia o co mu chodziło, do w chwili w której niesamowicie cuchnąca breja, eksplodującą tuż przednim opryskała jego szkolny mundurek.
W pierwszych sekundach szoku nie był w stanie nic powiedzieć, jedynie patrzył na drugiego chłopaka, a ten bezceremonialnie próbował zwalić winę na jakiegoś pierwszorocznego dzieciaka niemającego pojęcia o co właściwie chodzi. Być może gdyby nie znał wyczynów siódmoklasisty i nie miał okazji niejednokrotnie obserwować go w akcji, być może nawet by uwierzył. Lecz nie z nim takie numery. Gdy tylko miną chwilowy szok, twarz Quinna przybrała wyraz złości. Zacisną dłonie w pięści i zbliżył się do równie brudnego kolegi, w oczach mając chęć mordu.
- McGonagall co ty do cholery jasnej wyprawiasz? - Starał się brzmieć w miarę spokojnie, jednakże ciężko mu było z tego względu, że atak chłopaka na jego osobę był niczym nie uzasadniony. Nie przypominał sobie by ostatnim czasem miał jakieś spięcie z Malcolmem. Zmrużył powieki lustrując go od góry do dołu.
- Wstydziłbyś się zwalać winę na pierwszaka. - Wykrzywił usta w lekko drwiącym uśmiechu, który nie oznaczał niczego konkretnego. Po prostu trochę rozbawiła go reakcja chłopaka, wskazującego na niewinnego.
W pierwszych sekundach szoku nie był w stanie nic powiedzieć, jedynie patrzył na drugiego chłopaka, a ten bezceremonialnie próbował zwalić winę na jakiegoś pierwszorocznego dzieciaka niemającego pojęcia o co właściwie chodzi. Być może gdyby nie znał wyczynów siódmoklasisty i nie miał okazji niejednokrotnie obserwować go w akcji, być może nawet by uwierzył. Lecz nie z nim takie numery. Gdy tylko miną chwilowy szok, twarz Quinna przybrała wyraz złości. Zacisną dłonie w pięści i zbliżył się do równie brudnego kolegi, w oczach mając chęć mordu.
- McGonagall co ty do cholery jasnej wyprawiasz? - Starał się brzmieć w miarę spokojnie, jednakże ciężko mu było z tego względu, że atak chłopaka na jego osobę był niczym nie uzasadniony. Nie przypominał sobie by ostatnim czasem miał jakieś spięcie z Malcolmem. Zmrużył powieki lustrując go od góry do dołu.
- Wstydziłbyś się zwalać winę na pierwszaka. - Wykrzywił usta w lekko drwiącym uśmiechu, który nie oznaczał niczego konkretnego. Po prostu trochę rozbawiła go reakcja chłopaka, wskazującego na niewinnego.