15-03-2021, 12:27 AM
Jak co roku pierwszego września (przez ostatnie kilka lat), Teddy wkroczył na peron 9 i 3/4 dumnie i z entuzjazmem, za towarzystwo mając swoją siostrę bliźniaczkę i rodziców. Gilmore'owie, choć nie byli magiczną rodziną wyłączając Tadzia, nie mogliby odpuścić sobie okazji do pożegnania i narobienia wstydu jedynemu magicznemu członkowie rodziny. Co prawda była to dla nich nie lada wyprawa przez pół wyspy i Felicity przez to była nieobecna na swoim pierwszym dniu szkoły, ale rozłąka na kilka kolejnych miesięcy z największym słoneczkiem rodziny odsuwała wszystko inne na dalszy plan. A Teddy nigdy nie narzekał i również cieszył się ostatnimi momentami z najbliższymi przed kolejnym ciężkim rokiem nauki.
Jak zwykle siostra zachwycała się przejściem na magiczną część stacji kolejowej, mamie łezka kręciła się w oku, a ojciec z dumą poklepywał syna po ramieniu.
Można by pomyśleć, że trójka mugoli będzie się czuła nieco dziwnie i niezręcznie na peronie pełnym czarodziejów i czarownic, ale nic bardziej mylnego w przypadku Gilmore'ów - czuli się częścią tego świata właśnie za sprawą Tadzia, który nie tylko opowiedział im wszystko o Hogwarcie, co tylko wiedział, ale i nawet nie raz sprezentował im magiczne gadżety, zaprosił do domu przyjaciół ze szkoły, czy choćby nawysyłał tyle ruchomych fotografii, że mogliby sobie wytapetować ściany. I teraz, chociaż rozglądał się za swoimi znajomymi, to nie odchodził za daleko od bliźniaczki, która czule dokarmiała sówkę siedzącą w klatce.
Gdzieś w tym rozentuzjazmowanym tłumie dostrzegł dobrze sobie znane różowe włosy, trochę dalej najwyższego szukającego w historii Hogwartu - Kitty i Arthur, każde na swój sposób, wyróżniali się z tłumu. Uniósł nawet wysoko rękę, żeby zwrócić na siebie ich uwagę i postąpił krok w kierunku Puchonki, kiedy jakiś bezpański wózek zajechał mu drogę i potoczył się dalej nie zważając na to, czy kogoś rozjedzie. To pochwyciło jego uwagę na tyle, żeby podążyć wzrokiem za tym zjawiskiem. Bo co jeśli rozjedzie jakiegoś pierwszaka?!
Jak zwykle siostra zachwycała się przejściem na magiczną część stacji kolejowej, mamie łezka kręciła się w oku, a ojciec z dumą poklepywał syna po ramieniu.
Można by pomyśleć, że trójka mugoli będzie się czuła nieco dziwnie i niezręcznie na peronie pełnym czarodziejów i czarownic, ale nic bardziej mylnego w przypadku Gilmore'ów - czuli się częścią tego świata właśnie za sprawą Tadzia, który nie tylko opowiedział im wszystko o Hogwarcie, co tylko wiedział, ale i nawet nie raz sprezentował im magiczne gadżety, zaprosił do domu przyjaciół ze szkoły, czy choćby nawysyłał tyle ruchomych fotografii, że mogliby sobie wytapetować ściany. I teraz, chociaż rozglądał się za swoimi znajomymi, to nie odchodził za daleko od bliźniaczki, która czule dokarmiała sówkę siedzącą w klatce.
Gdzieś w tym rozentuzjazmowanym tłumie dostrzegł dobrze sobie znane różowe włosy, trochę dalej najwyższego szukającego w historii Hogwartu - Kitty i Arthur, każde na swój sposób, wyróżniali się z tłumu. Uniósł nawet wysoko rękę, żeby zwrócić na siebie ich uwagę i postąpił krok w kierunku Puchonki, kiedy jakiś bezpański wózek zajechał mu drogę i potoczył się dalej nie zważając na to, czy kogoś rozjedzie. To pochwyciło jego uwagę na tyle, żeby podążyć wzrokiem za tym zjawiskiem. Bo co jeśli rozjedzie jakiegoś pierwszaka?!