15-03-2021, 02:01 AM
Na blade policzki półwili wystąpił rumieniec, gdy niespodziewanie została przytulona przez krukona. To niby nic nie znaczyło, ale... to był jej pierwszy, nie przyjacielski uścisk! Czy ktokolwiek poza nią przykładał wagę do czegoś takiego? Z jakiegoś powodu pierwsze, co przyszło do jej znajdującej się ponad ramieniem Douglasa głowy było rozejrzenie się za cholernym Quentinem. Niech go chuj jasny strzeli! zaklęła w myślach bardziej zła na siebie, niż na niego. To wystarczyło, by odepchnąć od siebie zdezorientowanego chłopaka.
- Wspaniale - odpowiedziała Wendy bez entuzjazmu, gdyż nie mogła się wprost doczekać rozpoczęcia roku szkolnego. Nie lubiła letnich wakacji, nie miała do czego wracać w Londynie. Cóż, przynajmniej podróż na King's Cross zajęła jej mniej niż pół godziny. Skrzywiła się na widok cielęcego wzroku Jacka i złapała go za nadgarstek, ciągnąc w bardziej ustronne miejsce. - Słuchaj... - zaczęła i przygryzła dolną wargę. To było trudniejsze, niż się spodziewała. Może powinna była załatwić to listownie? Niepotrzebnie tak to odkładała.
- Myślę, że źle mnie zrozumiałeś. Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - Zapytała z nadzieją ściągając razem brwi w geście konsternacji. - Tylko i AŻ przyjaciółmi - podkreśliła dyplomatycznie, starając się pokazać dobrą stronę tej sytuacji. Raczej nie miała zamiaru się z nim trzymać po tym wszystkim. - Nie chciałam pisać ci tego w liście, gdyż uznałam, że powinniśmy odbyć tą rozmowę twarzą w twarz. Ale teraz sama nie wiem, może nie powinnam była pozwalać, by to rozwinęło się do tego stopnia...
Wendy denerwowała się tą sytuacją, o czym świadczyło jak dużo i szybko mówiła. Poza tym nie chciała sceny, która wpłynęłaby na jej reputację. Chciała być rozpoznawana za swoje znakomite wyniki w nauce, a nie wodzenie chłopców za nos. Miała już i tak wystarczająco problemów na tym froncie, a poza Slytherinem nie liczyła nawet na niczyje zrozumienie. Była ładną dziewczyną, więc to ona ponosiła odpowiedzialność za reakcje jakie wywoływała u płci przeciwnej. No dobrze... może w tym przypadku to faktycznie była jej wina.
Zadanie: [6] To nie Twoja wina...
Uczestnicy: Wendy + MG
- Wspaniale - odpowiedziała Wendy bez entuzjazmu, gdyż nie mogła się wprost doczekać rozpoczęcia roku szkolnego. Nie lubiła letnich wakacji, nie miała do czego wracać w Londynie. Cóż, przynajmniej podróż na King's Cross zajęła jej mniej niż pół godziny. Skrzywiła się na widok cielęcego wzroku Jacka i złapała go za nadgarstek, ciągnąc w bardziej ustronne miejsce. - Słuchaj... - zaczęła i przygryzła dolną wargę. To było trudniejsze, niż się spodziewała. Może powinna była załatwić to listownie? Niepotrzebnie tak to odkładała.
- Myślę, że źle mnie zrozumiałeś. Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - Zapytała z nadzieją ściągając razem brwi w geście konsternacji. - Tylko i AŻ przyjaciółmi - podkreśliła dyplomatycznie, starając się pokazać dobrą stronę tej sytuacji. Raczej nie miała zamiaru się z nim trzymać po tym wszystkim. - Nie chciałam pisać ci tego w liście, gdyż uznałam, że powinniśmy odbyć tą rozmowę twarzą w twarz. Ale teraz sama nie wiem, może nie powinnam była pozwalać, by to rozwinęło się do tego stopnia...
Wendy denerwowała się tą sytuacją, o czym świadczyło jak dużo i szybko mówiła. Poza tym nie chciała sceny, która wpłynęłaby na jej reputację. Chciała być rozpoznawana za swoje znakomite wyniki w nauce, a nie wodzenie chłopców za nos. Miała już i tak wystarczająco problemów na tym froncie, a poza Slytherinem nie liczyła nawet na niczyje zrozumienie. Była ładną dziewczyną, więc to ona ponosiła odpowiedzialność za reakcje jakie wywoływała u płci przeciwnej. No dobrze... może w tym przypadku to faktycznie była jej wina.