15-03-2021, 02:41 AM
Uśmiechnął się z zadowoleniem, gdy chłopak potwierdził, że dobrze zapamiętał jego imię. I choć nie zamierzał konkurować z Malcolmem o tytuł posiadacza najbardziej promiennego uśmiechu na peronie, to jego wyszczerz właśnie to mógł sugerować. Genów bowiem nie oszukasz, i tak Colin, jako mieszanka genetyczna, odziedziczył po rodzicach bielutkie zęby i odcień karnacji, który doskonale te zęby podkreślał. Jego zadowolony z siebie uśmiech promieniał zatem na peronie równie mocno co uśmiech Malcolma.
Gdy chłopak schylił się po swoją gazetę, Colin jedynie zerknął na nią okiem. Nie był to tytuł, który czytywał za często, wiec nie przywiązał do tego większej uwagi. Dopiero na wspomnienie o zawodniku nadstawił uszu i zaczął słuchać. Quidditch nie był jego pasją; grał tylko dlatego, by ojciec był z niego dumny. Chciał jednak czy nie, miał tę grę we krwi, więc mimowolnie zaciekawił się usłyszaną nowiną.
- O, serio? Jeśli życie rodzinne go rozleniwi, to nie wróżę ich drużynie sukcesów - powiedział, gdy przypomniały mu się słowa ojca na temat tego, co często wyrzucało graczy quidditcha "z obiegu". O wyglądzie ów gracza się nie wypowiadał, bo choć kojarzył jak on wygląda, to jednak Kerrain zdecydowanie nie znajdował się w kręgu potencjalnych osób, do których Parker mógł wzdychać.
- Nosisz nazwisko jednej z byłych dyrektorek, więc chyba nie jesteś aż taką szarą myszką w świecie magii - zauważył Colin, nadal uśmiechając się do towarzyszy. Guz na głowie przestał pulsować bólem, więc dobry humor Krukona powracał. A gdy usłyszał słowa Avy nawet się zaśmiał.
- Póki co na peronie najgłośniej jest chyba o koronkowych czy kolorowych majtkach jednej z uczennic. Żeby to przebić trzeba jednak trochę się postarać - stwierdził rozbawiony. Gdy poszukiwał ojca i rodzeństwa zdążył wybadać, co się odpierdziela na tym peronie. A działo się sporo.
Gdy chłopak schylił się po swoją gazetę, Colin jedynie zerknął na nią okiem. Nie był to tytuł, który czytywał za często, wiec nie przywiązał do tego większej uwagi. Dopiero na wspomnienie o zawodniku nadstawił uszu i zaczął słuchać. Quidditch nie był jego pasją; grał tylko dlatego, by ojciec był z niego dumny. Chciał jednak czy nie, miał tę grę we krwi, więc mimowolnie zaciekawił się usłyszaną nowiną.
- O, serio? Jeśli życie rodzinne go rozleniwi, to nie wróżę ich drużynie sukcesów - powiedział, gdy przypomniały mu się słowa ojca na temat tego, co często wyrzucało graczy quidditcha "z obiegu". O wyglądzie ów gracza się nie wypowiadał, bo choć kojarzył jak on wygląda, to jednak Kerrain zdecydowanie nie znajdował się w kręgu potencjalnych osób, do których Parker mógł wzdychać.
- Nosisz nazwisko jednej z byłych dyrektorek, więc chyba nie jesteś aż taką szarą myszką w świecie magii - zauważył Colin, nadal uśmiechając się do towarzyszy. Guz na głowie przestał pulsować bólem, więc dobry humor Krukona powracał. A gdy usłyszał słowa Avy nawet się zaśmiał.
- Póki co na peronie najgłośniej jest chyba o koronkowych czy kolorowych majtkach jednej z uczennic. Żeby to przebić trzeba jednak trochę się postarać - stwierdził rozbawiony. Gdy poszukiwał ojca i rodzeństwa zdążył wybadać, co się odpierdziela na tym peronie. A działo się sporo.