15-03-2021, 03:28 AM
Do odjazdu pociągu zostało jeszcze kilkanaście minut i nikomu nadal nie spieszyło się do niego wsiadać. Finn miał nadzieję odnaleźć znajomych z Hufflepuffu nim to nastąpi, by usiąść z nimi w jednym przedziale. Wyglądając za nimi, chłopak ujrzał plamę kolorów całkiem niedaleko i zmarszczył brwi, gdy rozpoznał w niej koleżankę z roku, Moirę. Co robiła na ziemi? Popchał wózek w jej stronę i parsknął śmiechem, gdy wokół kufra nad którym się pochylała ujrzał jej porozwalane ubrania. Nie brzmiał on złośliwie, po prostu bardzo rozbawiła go ta sytuacja.
- Czołem, Moira! - Zawołał do niej z wesołym uśmiechem, nie dostrzegając wyrazu jej twarzy. Po prostu nie pomyślał, że ta sytuacja mogła jej sprawić taką przykrość. - Widzę, że marzy ci się w tym roku zdobycie wyżyn popularności? - Zakładał, że jej alternatywny styl temu miał właśnie służyć... cóż, w pewnym sensie to działało. Nie był jednak pewny, czy akurat o taki efekt dziewczynie chodziło. On sam trzymał się raczej z chłopakami, więc choć byli z Moirą na tym samym roku to nie znał jej tak dobrze jak powinien po czterech latach.
- Hm? Co tak śmierdzi? - Na jego twarzy pojawił się wyraz konsternacji, gdy nagle do jego delikatnego nosa dodryfowała woń łajnobomby. Spojrzał dziewczynie w oczy i dopiero w tym momencie dostrzegł, że jej dzień musiał się zacząć jeszcze gorzej niż jego. Gdy podniósł wzrok, ujrzał pałkarza Gryffindoru, który budził w nim same negatywne skojarzenia... od razu dodał dwa do dwóch i wyszło mu pięć. - Coś ty jej zrobił?! - Warknął nagle w jego stronę niechętny godzić się, by tak traktowano jego koleżankę z domu. W dodatku dziewczynę. - Musimy coś z tym zrobić, nie możesz wejść tak do pociągu - powiedział, gdy sam ukucnął obok niej wyciągając łapę po przybrudzoną kurtkę biorąc na siebie tym samym problemy dziewczyny. Cóż... na chwilę. - Moira, czy to twoje?! - W tym momencie jego spojrzenie padło na powiewającą w oddali szmatę... em, sukienkę w dość niekonwencjonalnych kolorach. Nie mogła należeć do nikogo innego. Oddał przybrudzoną łajnem kurtkę koledze z Gryffindoru i pobiegł w jej kierunku.
Chwilę później wracał z pstrokatym materiałem powiewającym mu w dłoni niczym flaga jakiegoś nowoczesnego państwa wymijając zaskoczonych ludzi. Wyraźnie z siebie zadowolony podał ją dziewczynie szczerząc bialutkie zęby w uśmiechu. - Co tu się stało? - Zwrócił się do Heyesa i tym razem nie brzmiał już tak napastliwie jak wcześniej, widać zrozumiał, że być może zbyt wcześnie pospiesznie wydał osąd w jego sprawie. - Dlaczego zastałem moją koleżankę w takiej sytuacji, w twoim towarzystwie? - Ta, znając go już przecież od kilku dobrych lat mogła dostrzec, że pomimo typowego dla siebie eleganckiego ubioru młodego dziedzica małej fortuny nie wyglądał tak świeżo jak zwykle. Wręcz przeciwnie, przydałaby mu się dłuższa drzemka. Poza tym chyba nie narzekał na wakacje, o czym świadczyć mogła brązowa opalenizna zdobiące jego zwykle blade lico.
Zadanie: [2.2] Wyciągnij swoją dłoń
Uczestnicy: Moira i Lucien
- Czołem, Moira! - Zawołał do niej z wesołym uśmiechem, nie dostrzegając wyrazu jej twarzy. Po prostu nie pomyślał, że ta sytuacja mogła jej sprawić taką przykrość. - Widzę, że marzy ci się w tym roku zdobycie wyżyn popularności? - Zakładał, że jej alternatywny styl temu miał właśnie służyć... cóż, w pewnym sensie to działało. Nie był jednak pewny, czy akurat o taki efekt dziewczynie chodziło. On sam trzymał się raczej z chłopakami, więc choć byli z Moirą na tym samym roku to nie znał jej tak dobrze jak powinien po czterech latach.
- Hm? Co tak śmierdzi? - Na jego twarzy pojawił się wyraz konsternacji, gdy nagle do jego delikatnego nosa dodryfowała woń łajnobomby. Spojrzał dziewczynie w oczy i dopiero w tym momencie dostrzegł, że jej dzień musiał się zacząć jeszcze gorzej niż jego. Gdy podniósł wzrok, ujrzał pałkarza Gryffindoru, który budził w nim same negatywne skojarzenia... od razu dodał dwa do dwóch i wyszło mu pięć. - Coś ty jej zrobił?! - Warknął nagle w jego stronę niechętny godzić się, by tak traktowano jego koleżankę z domu. W dodatku dziewczynę. - Musimy coś z tym zrobić, nie możesz wejść tak do pociągu - powiedział, gdy sam ukucnął obok niej wyciągając łapę po przybrudzoną kurtkę biorąc na siebie tym samym problemy dziewczyny. Cóż... na chwilę. - Moira, czy to twoje?! - W tym momencie jego spojrzenie padło na powiewającą w oddali szmatę... em, sukienkę w dość niekonwencjonalnych kolorach. Nie mogła należeć do nikogo innego. Oddał przybrudzoną łajnem kurtkę koledze z Gryffindoru i pobiegł w jej kierunku.
Chwilę później wracał z pstrokatym materiałem powiewającym mu w dłoni niczym flaga jakiegoś nowoczesnego państwa wymijając zaskoczonych ludzi. Wyraźnie z siebie zadowolony podał ją dziewczynie szczerząc bialutkie zęby w uśmiechu. - Co tu się stało? - Zwrócił się do Heyesa i tym razem nie brzmiał już tak napastliwie jak wcześniej, widać zrozumiał, że być może zbyt wcześnie pospiesznie wydał osąd w jego sprawie. - Dlaczego zastałem moją koleżankę w takiej sytuacji, w twoim towarzystwie? - Ta, znając go już przecież od kilku dobrych lat mogła dostrzec, że pomimo typowego dla siebie eleganckiego ubioru młodego dziedzica małej fortuny nie wyglądał tak świeżo jak zwykle. Wręcz przeciwnie, przydałaby mu się dłuższa drzemka. Poza tym chyba nie narzekał na wakacje, o czym świadczyć mogła brązowa opalenizna zdobiące jego zwykle blade lico.