15-03-2021, 05:34 AM
Oczywiście Krukon nie spodziewał się dostać kosza. Miał odbyć miłą podróż do Hogwartu, dzieląc z Wendy przedział. Ona miała opowiedzieć mu o tym, co spotkało ją w te wakacje - a na pewno robiła rzeczy interesujące, w końcu była sobą, a on nie bez powodu był nią szczerze zafascynowany odkąd rozmawiali po raz pierwszy. Nigdy wcześniej się tak nie czuł. Dziewczyna zwyczajnie miała w sobie to coś. Nie spodziewał się jednak, że "to coś" było znacznie mniej romantyczne i znacznie bardziej realne...
Nie śmiał nawet zaprotestować, gdy Wendy postanowiła odciągnąć go na bok. Nie zaświeciła się też do tej pory żadna czerwona lampka w jego głowie. Raczej uznał to z góry za rozsądny ruch. Sam też uważał, że takie stanie na środku peronu nie jest najlepszym przemysłem, gdy wszyscy wokół przepychali się między sobą, rzucali łajnobombami, zdawali się rozwalać sobie wzajemnie bagaż i urządzali... Przebierane przyjęcia? Zdaje się, że mijał przed chwilą kogoś o bardzo niestandardowym nakryciu głowy i prawdopodobnie zaprzątałoby to jego myśli nieco dłużej, gdyby nie to, że stała przed nim osoba dużo ważniejsza. Właściwie najważniejsza patrząc na tu zebranych!
Pierwsze ukłucie niepokoju Douglas poczuł, gdy dziewczyna zaczęła nerwowo tłumaczyć, o co tak naprawdę chodziło... A choć rozsądek podpowiadał mu jasno, o co jej chodziło, on sam nie chciał w to wierzyć i szybko odrzucił myśl o utracie Wendy na rzecz nieco lżejszej, a przecież równie prawdopodobnej opcji! Najważniejsze jednak w tym wszystkim było to, że nie chciał jej stracić i był gotów walczyć.
Gdy tylko skończyła mówić, chwycił jej dłonie delikatnie, jednak jeśli tylko spróbowała je cofnąć, niewiele myśląc zacisnął na nich palce mocniej. Można byłoby uznać to za akt desperacji, kiedy nie chciał dać się jej oddalić ani metaforycznie, ani dosłownie.
- Nie, nie, rozumiem. Nie martw się tym, możemy wszystko na spokojnie, powoli - odparł siląc się na spokojny ton, patrząc jej przy tym prosto w oczy.
Może przestraszył ją listami? Może napisał coś nie tak? Może sądziła, że ma wygórowane oczekiwania? A przecież nic z tych rzeczy!
Po chwili zawahania, w mało szarmancki sposób uniósł jej dłoń wyżej, by zaraz tylko trochę pochylić głowę i złożyć pocałunek na jej wierzchu. Nie był w tym dobry, nie był typem uwodziciela, a jednak było widać tu szczere starania. Znaczy, że nie pójdzie tak łatwo...
- Jeżeli coś nie tak i... Czegoś się obawiasz, to serio ja nie... Pewnie nie miałem tego na myśli.
Nie śmiał nawet zaprotestować, gdy Wendy postanowiła odciągnąć go na bok. Nie zaświeciła się też do tej pory żadna czerwona lampka w jego głowie. Raczej uznał to z góry za rozsądny ruch. Sam też uważał, że takie stanie na środku peronu nie jest najlepszym przemysłem, gdy wszyscy wokół przepychali się między sobą, rzucali łajnobombami, zdawali się rozwalać sobie wzajemnie bagaż i urządzali... Przebierane przyjęcia? Zdaje się, że mijał przed chwilą kogoś o bardzo niestandardowym nakryciu głowy i prawdopodobnie zaprzątałoby to jego myśli nieco dłużej, gdyby nie to, że stała przed nim osoba dużo ważniejsza. Właściwie najważniejsza patrząc na tu zebranych!
Pierwsze ukłucie niepokoju Douglas poczuł, gdy dziewczyna zaczęła nerwowo tłumaczyć, o co tak naprawdę chodziło... A choć rozsądek podpowiadał mu jasno, o co jej chodziło, on sam nie chciał w to wierzyć i szybko odrzucił myśl o utracie Wendy na rzecz nieco lżejszej, a przecież równie prawdopodobnej opcji! Najważniejsze jednak w tym wszystkim było to, że nie chciał jej stracić i był gotów walczyć.
Gdy tylko skończyła mówić, chwycił jej dłonie delikatnie, jednak jeśli tylko spróbowała je cofnąć, niewiele myśląc zacisnął na nich palce mocniej. Można byłoby uznać to za akt desperacji, kiedy nie chciał dać się jej oddalić ani metaforycznie, ani dosłownie.
- Nie, nie, rozumiem. Nie martw się tym, możemy wszystko na spokojnie, powoli - odparł siląc się na spokojny ton, patrząc jej przy tym prosto w oczy.
Może przestraszył ją listami? Może napisał coś nie tak? Może sądziła, że ma wygórowane oczekiwania? A przecież nic z tych rzeczy!
Po chwili zawahania, w mało szarmancki sposób uniósł jej dłoń wyżej, by zaraz tylko trochę pochylić głowę i złożyć pocałunek na jej wierzchu. Nie był w tym dobry, nie był typem uwodziciela, a jednak było widać tu szczere starania. Znaczy, że nie pójdzie tak łatwo...
- Jeżeli coś nie tak i... Czegoś się obawiasz, to serio ja nie... Pewnie nie miałem tego na myśli.