15-03-2021, 05:27 PM
To pewnie był dosyć istotny element tego, że Quentin zasługiwał na miano „najlepszego” wroga. Nie znosili się, jedno drugiemu podstawi nogę przy niskiej barierce, a to i tak byłby dopiero początek uprzejmości. Gdyby przełożyć to na realia bardziej przyjazne Caroline to mogłaby to porównać do dwóch kapitanów pirackich załóg, którzy gdy tylko wypatrzą swoje statki na horyzoncie to nie myślą o niczym innym niż krwawym abordażu, złupieniu wszystkiego i nie zabraniu jeńców. Jednocześnie oboje bawiłyby się przy tym wyśmienicie, wręcz traktując to jako świetne urozmaicenie życia, ale gdyby zaczynał się sztorm to oboje by spojrzeli w niebo, zatrzymali walkę i zgodnie stwierdzili coś w stylu „hm, kiepskie warunki, nie ma co chyba, następnym razem? - Tak, następnym razem, ale wtedy to twoje zwłoki spoczną na dnie morza, a głowa stanie się piłką dla Krakena. - Tak, tak, jasne, do następnego”. I faktycznie każdy by się zawinął na swój okręt, aby znowu tłuc się przy najbliższej okazji.
- W końcu taki dobry z ciebie kolega, do rany przyłóż wręcz. To chyba częsta praktyka, że starsi uczniowie pomagają młodszym, nieporadnym kartofelkom.
Pokusiłaby się o stwierdzenie, że jego bawi to tak samo jak ją. W przeciwnym wypadku prychnąłby jak oburzone panisko, rzucił kilka farmazonów z wyższością i odszedł zadzierając nie wyżej od swojego ego. Zamiast tego Wood nie dość, że kontynuował ten spektakl dwóch pajacy to jeszcze sam go zaczął. Gdyby nie był odmóżdżonym, zamkniętym w zbyt ciasnej, złotej klatce arystokratą to nawet mogliby się dogadać. Niestety, w tym wypadku, gdy życie daje ci cytryny - ty narzekasz na cytryny, bo jak zwykle cię oszukano.
- Szlachetnie urodzeni to chyba lubią podawać pomocną dłoń dla samego faktu wspierania tych z niższych warstw społecznych. Wiesz, satysfakcja, dobre serduszko arystokraty rośnie w oczach... chyba, że bez błysku fleszy i Ministerstwa dyszącego w kark to już nie jest takie proste. Jasne, zrozumiem, zapamiętam. - uśmiechnęła się cieplutko, nawet jej to prawie autentycznie wyszło. Niczym ta mała, czająca się do ukąszenia żmijka, która doskonale wie, że chociażby pod tym jednym względem ci wszyscy ą ę jaśnie-chędożeni-w-rzyć państwo czystokrwiści tańczyli na zawołanie Ministerstwa. Pride przynajmniej zrobili z tego biznes na swoich warunkach.
- Poza tym myśle, że Vane byłby zrozpaczony odmową - pogłaskała pióra puchacza przez kraty klatki. - Ewidentnie cię polubił.
- W końcu taki dobry z ciebie kolega, do rany przyłóż wręcz. To chyba częsta praktyka, że starsi uczniowie pomagają młodszym, nieporadnym kartofelkom.
Pokusiłaby się o stwierdzenie, że jego bawi to tak samo jak ją. W przeciwnym wypadku prychnąłby jak oburzone panisko, rzucił kilka farmazonów z wyższością i odszedł zadzierając nie wyżej od swojego ego. Zamiast tego Wood nie dość, że kontynuował ten spektakl dwóch pajacy to jeszcze sam go zaczął. Gdyby nie był odmóżdżonym, zamkniętym w zbyt ciasnej, złotej klatce arystokratą to nawet mogliby się dogadać. Niestety, w tym wypadku, gdy życie daje ci cytryny - ty narzekasz na cytryny, bo jak zwykle cię oszukano.
- Szlachetnie urodzeni to chyba lubią podawać pomocną dłoń dla samego faktu wspierania tych z niższych warstw społecznych. Wiesz, satysfakcja, dobre serduszko arystokraty rośnie w oczach... chyba, że bez błysku fleszy i Ministerstwa dyszącego w kark to już nie jest takie proste. Jasne, zrozumiem, zapamiętam. - uśmiechnęła się cieplutko, nawet jej to prawie autentycznie wyszło. Niczym ta mała, czająca się do ukąszenia żmijka, która doskonale wie, że chociażby pod tym jednym względem ci wszyscy ą ę jaśnie-chędożeni-w-rzyć państwo czystokrwiści tańczyli na zawołanie Ministerstwa. Pride przynajmniej zrobili z tego biznes na swoich warunkach.
- Poza tym myśle, że Vane byłby zrozpaczony odmową - pogłaskała pióra puchacza przez kraty klatki. - Ewidentnie cię polubił.