15-03-2021, 05:54 PM
Dwa metry Quinna to jeszcze nie było coś wielkiego, w zasadzie może różnicy tej by się tak nie odczuwało, gdyby Malcolm miał te chociażby dziesięć centymetrów więcej w nogach. Problemem było bardziej te trzydzieści mniej w porównaniu do Quinna, które sprawiały, że sięgał mu do... no cóż, nieco niższych partii ciała niż by sobie w tej chwili marzył. Nie żeby coś, klata Quinna prezentowała się serio dobrze, tylko wolał mu jednak patrzeć w oczy jak równy równemu, a nie jak dziecko w przedszkolu proszącego nauczyciela o odprowadzenie do toalety. Pomijając pozostałe umiejętności walki Quinna, Malcolm zdecydowanie wolał widzieć w nim przynajmniej kogoś neutralnego niż wroga.
- Ej, zazwyczaj jestem wiarygodny. A tamten pierwszak mógł przecież to zrobić, ja za to mogłem lecieć ci na ratunek, ale nie zdążyłem tego zrobić. Poza tym też oberwałem! - Żachnął się Malcolm. I pewnie nadal by się tłumaczył, gdyby nie to, że nagle Quinn, po tym jak Malcolm wykonał zaklęcie, postanowił zabrać mu różdżkę. Zdecydowanie możliwość czarowania bez jej użycia byłaby w tej chwili bardzo użyteczna, niestety jakoś zaniedbał naukę tej umiejętności, dlatego też miał mały problem. W zasadzie ten problem osiągnął nieco więcej niż trzydzieści centymetrów, kiedy tylko Quinn uniósł nad głowę rękę, w której dzierżył twardo różdżkę McGonagalla. Chłopak jęknął.
- Ej no... to nie fair! Jesteś ode mnie wyższy! - Zawołał. Oczywiście było to dość oczywiste stwierdzenie.
Malcolm podskoczył ale jedynie gdzie jego dłoń zdołała dosięgnąć to mniej więcej na wysokość łokcia Ślizgona. Z jego ust wyrwało się przekleństwo, za które pewnie jakiś nauczyciel wytargałby go za uszy, tym bardziej, że tego bardzo mocno cenzuralnego określenia użył w obecności przechodzących w pobliżu dzieciaków.
- Myślisz, że nie jestem w stanie się na Ciebie wspiąć? - Powiedział i zanim Quinn zdołał cokolwiek odpowiedzieć złapał się rękami za jego szyją, a następnie nogami owinął wokół jego bioder, co tym bardziej wyglądało bardzo, ale to bardzo dziwnie. Szczególnie kiedy to działo się w miejscu publicznym... i to na korytarzu, który słynął raczej z romantycznych schadzek.
Nie chcąc się ześlizgnąć z Quinna nadal się jedną ręką trzymał za jego karkiem i starał się sięgnąć po swoją różdżkę, nadal jednak trochę do niej mu brakowało...
- Ej, zazwyczaj jestem wiarygodny. A tamten pierwszak mógł przecież to zrobić, ja za to mogłem lecieć ci na ratunek, ale nie zdążyłem tego zrobić. Poza tym też oberwałem! - Żachnął się Malcolm. I pewnie nadal by się tłumaczył, gdyby nie to, że nagle Quinn, po tym jak Malcolm wykonał zaklęcie, postanowił zabrać mu różdżkę. Zdecydowanie możliwość czarowania bez jej użycia byłaby w tej chwili bardzo użyteczna, niestety jakoś zaniedbał naukę tej umiejętności, dlatego też miał mały problem. W zasadzie ten problem osiągnął nieco więcej niż trzydzieści centymetrów, kiedy tylko Quinn uniósł nad głowę rękę, w której dzierżył twardo różdżkę McGonagalla. Chłopak jęknął.
- Ej no... to nie fair! Jesteś ode mnie wyższy! - Zawołał. Oczywiście było to dość oczywiste stwierdzenie.
Malcolm podskoczył ale jedynie gdzie jego dłoń zdołała dosięgnąć to mniej więcej na wysokość łokcia Ślizgona. Z jego ust wyrwało się przekleństwo, za które pewnie jakiś nauczyciel wytargałby go za uszy, tym bardziej, że tego bardzo mocno cenzuralnego określenia użył w obecności przechodzących w pobliżu dzieciaków.
- Myślisz, że nie jestem w stanie się na Ciebie wspiąć? - Powiedział i zanim Quinn zdołał cokolwiek odpowiedzieć złapał się rękami za jego szyją, a następnie nogami owinął wokół jego bioder, co tym bardziej wyglądało bardzo, ale to bardzo dziwnie. Szczególnie kiedy to działo się w miejscu publicznym... i to na korytarzu, który słynął raczej z romantycznych schadzek.
Nie chcąc się ześlizgnąć z Quinna nadal się jedną ręką trzymał za jego karkiem i starał się sięgnąć po swoją różdżkę, nadal jednak trochę do niej mu brakowało...