15-03-2021, 08:59 PM
Relacja jaka łączyła te dwie postacie można było nazwać niezwykle...interesującą? pokręconą? Sam do końca nie wiedział, w sumie ich spory trwały tak długo, że trudno było mu jednoznacznie sprecyzować. Byli wrogami to fakt, starali się sobie uprzykrzyć życie, fakt jednak czy za wszelką cenę? Tego nie potrafił określić. Może był głupi i naiwny brnąc w tą całą przepychankę, ale w pewien niewytłumaczalny sposób lubił to. Nie czuł wyższości czy czegoś w tym guście, to nie było to - zdecydowanie nie. Dziewucha denerwowała go, łamiąc utarte przez wieki zasady moralne, etyczne i społeczne. Lecz podświadomie czy też nie chciał by to robiła, dając mu motyw do tego by jej po prostu nienawidzić.
- Owszem, acz muszę przyznać, iż twoje porównanie do ziemniaka jest jak najbardziej trafne - Gdyby tylko zdobył się na odwagę, której swoją drogą wcale mu nie brakowało, poklepał by (albo chociaż spróbował) rudą po czuprynie. Jednakże ona mogła by to odebrać jako atak i cóż, była opcja iż doszło by do rękoczynów. A tego akurat nie chciał nie w takim tłumie.
- Mam wrażenie panno Pride, że masz bardzo duże oczekiwania co do arystokracji - Uważnie przyglądał się jej twarzy, pod płachtą szczerego mogło by się wydawać uśmiechy chłopak wyczuwał ironię i pewnego rodzaju pretensję.
- Nie mogę wypowiadać się za każdego dobrze urodzonego, ale mogę mówić za siebie i jeśli jest ci potrzebna męska pomoc - Uśmiechnął się pod nosem ironicznie - jestem do twoich usług o każdej porze nocy... - zaśmiał się. Wiedział, że to co mówił było żałosne, ale postanowił trzymać jej poziom dopóki go to jeszcze bawiło. Jak to się mówiło, kuł żelazo póki gorące.
- Ta na pewno - przewrócił oczami - Szkoda, że nie z wzajemnością. - Uniósł wysoko głowę by rozejrzeć się dookoła nich i nagle dostrzegł jasnowłosą dziewczynę. Jego serce zadrżało, miał ogromną ochotę machnąć jej dłonią , ale szybko się powstrzymał widząc, że nie jest sama. Gdyby Wendy Williams tylko wiedziała jak bardzo bolało go to co zrobił już jakiś czas temu...Przygarbił się wracając wzrokiem do Caroline.
- Owszem, acz muszę przyznać, iż twoje porównanie do ziemniaka jest jak najbardziej trafne - Gdyby tylko zdobył się na odwagę, której swoją drogą wcale mu nie brakowało, poklepał by (albo chociaż spróbował) rudą po czuprynie. Jednakże ona mogła by to odebrać jako atak i cóż, była opcja iż doszło by do rękoczynów. A tego akurat nie chciał nie w takim tłumie.
- Mam wrażenie panno Pride, że masz bardzo duże oczekiwania co do arystokracji - Uważnie przyglądał się jej twarzy, pod płachtą szczerego mogło by się wydawać uśmiechy chłopak wyczuwał ironię i pewnego rodzaju pretensję.
- Nie mogę wypowiadać się za każdego dobrze urodzonego, ale mogę mówić za siebie i jeśli jest ci potrzebna męska pomoc - Uśmiechnął się pod nosem ironicznie - jestem do twoich usług o każdej porze nocy... - zaśmiał się. Wiedział, że to co mówił było żałosne, ale postanowił trzymać jej poziom dopóki go to jeszcze bawiło. Jak to się mówiło, kuł żelazo póki gorące.
- Ta na pewno - przewrócił oczami - Szkoda, że nie z wzajemnością. - Uniósł wysoko głowę by rozejrzeć się dookoła nich i nagle dostrzegł jasnowłosą dziewczynę. Jego serce zadrżało, miał ogromną ochotę machnąć jej dłonią , ale szybko się powstrzymał widząc, że nie jest sama. Gdyby Wendy Williams tylko wiedziała jak bardzo bolało go to co zrobił już jakiś czas temu...Przygarbił się wracając wzrokiem do Caroline.