16-03-2021, 07:19 PM
Thomas na peron, jak większość chyba dzieciaków, pojawił się z oboma ojcami. Uśmiechnięty, podekscytowany nowym rokiem, trochę tylko zmartwiony tym, co się ostatnio z nim działo. Ale może będzie dobrze? Może to tylko chwilowe? Tato mówił, że to na pewno zmęczenie czy nerwy i że powinien trochę spróbować wyluzować, chociaż nie do poziomu olewczości. Ale ja i tak nie mam zbytnio siły na nic, najchętniej bym usiadł i posiedział tak tydzień, może dwa. Z drugiej strony, czy te tygodnie właśnie nie są problemem? Powinien przecież je pamiętać.
- Pamiętasz jak my jeździliśmy sto lat temu? - Zagaił Francis do męża, na co ten uśmiechnął się do niego z uczuciem, chociaż też błyskiem czegoś mniej niewinnego w oczach.
- Oh, pamiętam wiele więcej.
Thomas przewrócił oczami. To urocze, ale naprawdę mogli sobie darować takie gadki póki tu był. Wolał żeby nie przechodzili do bardziej pikantnych wspomnieć, dlatego obrócił się do nich z uśmiechem.
- Dobra super, co roku to mówicie, możecie powspominać jak pojadę? - Peter parsknął śmiechem, ale lepiej było to zignorować. - Znaczy możecie i teraz sobie gadać, ale wtedy biorę kufer i spadam, nie będę tego słuchał.
Uniósł ręce w obronnym geście, na co Francis tylko potargał go po kolorowych włosach. Chłopak zaśmiał się, poprawiając grzywkę i rozejrzał się za kimś znajomym. Zaraz wzrok pochwycił kumpla z dormitorium, na którego skinął głową.
- O, tam jest Lavi. - Wziął kufer i obejrzał się na ojców, ci jednak w jasny sposób szli z nim, trzymając się za ręce. Wspomnienia zawsze sprawiały, że jakoś byli bardziej czuli wobec siebie. Zawsze byli, ale takie małe gesty nauczyły Thomasa czym naprawdę jest miłość, czułość, oddanie. Ci dwaj? Nie dało się ukryć, że byli w absolutnym uwielbieniu wobec siebie, a Thomas marzył by kiedyś spotkać kogoś, kogo będzie chociaż w połowie darzył takim uczuciem, jakie oni mają.
- No siema. - Uśmeichnął się, podając chłopakowi dłoń, wyraźnie w pogodnym nastroju i z szerokim, szczęsliwym uśmiechem na twarzy. Chociaż bardziej zwracały uwagę jego spontanicznie pofarbowane włosy niźli on cały. Nigdy włosów przedtem nie farbował, ale jakoś w te wakacje go naszło. Może dorastanie? - To moi rodzice, a to Lavi, mój kumpel z dormitorium.
Francis uśmiechnął się szeroko, gdy obaj uścisnęli dłoń chłopcu. Peter zdawał się dziwnie rozbawiony, czego z początku Thomas nie zrozumiał, póki drugi ojciec nie przemówił:
- Kumpel? Czy kumpel?
Thomas zażenował się, przewracając oczami. Spojrzał na Laviego przepraszająco, chociaż z rozbawieniem.
- Udawaj, że nie słyszysz, zwykle działa. - Obaj rodzice parsknęli śmiechem. - Dobra, bo mi wstyd robicie, idźcie sobie już. Nie zginę.
I faktycznie, mężczyźni uścisnęli syna mocno, a Francis nawet pocałował go w czółko, za co znowu dostał delikatną burę. Ale w końcu poszli rozejrzeć się po peronie i jeszcze poprzeżywać, a chłopcy zostali sami.
- A mogłem zostawić ich w tyle, masakra. Sorry. - Kiwnął na blondyna. - To jak minęły wakacje?
- Pamiętasz jak my jeździliśmy sto lat temu? - Zagaił Francis do męża, na co ten uśmiechnął się do niego z uczuciem, chociaż też błyskiem czegoś mniej niewinnego w oczach.
- Oh, pamiętam wiele więcej.
Thomas przewrócił oczami. To urocze, ale naprawdę mogli sobie darować takie gadki póki tu był. Wolał żeby nie przechodzili do bardziej pikantnych wspomnieć, dlatego obrócił się do nich z uśmiechem.
- Dobra super, co roku to mówicie, możecie powspominać jak pojadę? - Peter parsknął śmiechem, ale lepiej było to zignorować. - Znaczy możecie i teraz sobie gadać, ale wtedy biorę kufer i spadam, nie będę tego słuchał.
Uniósł ręce w obronnym geście, na co Francis tylko potargał go po kolorowych włosach. Chłopak zaśmiał się, poprawiając grzywkę i rozejrzał się za kimś znajomym. Zaraz wzrok pochwycił kumpla z dormitorium, na którego skinął głową.
- O, tam jest Lavi. - Wziął kufer i obejrzał się na ojców, ci jednak w jasny sposób szli z nim, trzymając się za ręce. Wspomnienia zawsze sprawiały, że jakoś byli bardziej czuli wobec siebie. Zawsze byli, ale takie małe gesty nauczyły Thomasa czym naprawdę jest miłość, czułość, oddanie. Ci dwaj? Nie dało się ukryć, że byli w absolutnym uwielbieniu wobec siebie, a Thomas marzył by kiedyś spotkać kogoś, kogo będzie chociaż w połowie darzył takim uczuciem, jakie oni mają.
- No siema. - Uśmeichnął się, podając chłopakowi dłoń, wyraźnie w pogodnym nastroju i z szerokim, szczęsliwym uśmiechem na twarzy. Chociaż bardziej zwracały uwagę jego spontanicznie pofarbowane włosy niźli on cały. Nigdy włosów przedtem nie farbował, ale jakoś w te wakacje go naszło. Może dorastanie? - To moi rodzice, a to Lavi, mój kumpel z dormitorium.
Francis uśmiechnął się szeroko, gdy obaj uścisnęli dłoń chłopcu. Peter zdawał się dziwnie rozbawiony, czego z początku Thomas nie zrozumiał, póki drugi ojciec nie przemówił:
- Kumpel? Czy kumpel?
Thomas zażenował się, przewracając oczami. Spojrzał na Laviego przepraszająco, chociaż z rozbawieniem.
- Udawaj, że nie słyszysz, zwykle działa. - Obaj rodzice parsknęli śmiechem. - Dobra, bo mi wstyd robicie, idźcie sobie już. Nie zginę.
I faktycznie, mężczyźni uścisnęli syna mocno, a Francis nawet pocałował go w czółko, za co znowu dostał delikatną burę. Ale w końcu poszli rozejrzeć się po peronie i jeszcze poprzeżywać, a chłopcy zostali sami.
- A mogłem zostawić ich w tyle, masakra. Sorry. - Kiwnął na blondyna. - To jak minęły wakacje?