16-03-2021, 07:55 PM
Posiadanie Pokoju Wspólnego w lochach miało swoje zalety, ale trzeba było potrafić je dostrzec. Czasami brak okien, które miałby wychodziły na ponure krajobrazy szkolnych Błoń nie było takim złym wyjściem. Według młodego mężczyzny, ślizgoni mieli w sobie coś co pozwalało im czuć się komfortowo w podziemiach zamku. Przynajmniej Quinn miał takie odczucia co do umiejscowienia jego PW.
Instynktownie zwilżył lekko spierzchnięte usta, wpatrując się w swojego przeciwnika. O ile to, co teraz wyczyniali można było nazwać rywalizacją...Z całą pewnością gdyby teraz złapał ich jakiś profesor nie obyło by się bez wykładu na temat moralności. Mimo, że jakaś część rozsądku Wood'a krzyczała by zaprzestał tej farsy, zrzucił z siebie Malcolma, nakrzyczał na niego i przełamał mu różdżkę. To jednak nie mógł/nie chciał tego zrobić. Dobrze bawił się będąc w takim ułożeniu, które było zainicjowane przez krukona. Oczywiście, nie zamierzał niczego robić pochopnie, a przynajmniej taki miał plan. Jednak nie mógł przewidzieć jak to wszystko się potoczy i w pewien sposób, ta niewiedza sprawiała mu niesamowitą satysfakcję.
- Początek? - wymruczał zbliżając twarz do policzka chłopaka, jednocześnie pozostawiając minimalną odległość ust od jego skóry. W tym samym momencie poczuł jak nogi chłopaka oplatają jego ciało jeszcze bardziej, a ciało mocniej napiera na niego, cofnął głowę odrobinę by móc spojrzeć na twarz krukona. Musiał przyznać w myślach, że McGonagall był przyjemnie ciepły. Kolejne pytanie zadane przez chłopaka sprawiło, że usta Quentina wygięły się w kapryśnym może nieco figlarnym uśmieszku.
- Musisz dać mi w zamian coś równie cennego, jak ona lub po prostu próbuj zabrać mi ją siłą, wybór należy do ciebie - Ślizgońska natura wypłynęła z mężczyzny, który podczas mówienia zaczął sugestywnie machać dłonią, w której mocno ściskał magiczny patyk drugiego.
Już myślał, że nic go nie zaskoczy do momentu, w którym usłyszał pytanie o perfumy. Było ono na tyle dziwnie, że sylwetka Quinna wyprostowała się, a palce dłoni w której trzymał nadgarstek Malcolma nieco się poluźniły.
- Spodziewałem się po tobie wszystkiego, ale nie pytania o moje perfumy - W pierwszej chwili pomyślał, że to kolejny żart z jego strony to też nie pomyślał by odpowiedzieć, a tylko doszukiwał się w nim jakiejś marnej próby zbicia go z tropu.
Instynktownie zwilżył lekko spierzchnięte usta, wpatrując się w swojego przeciwnika. O ile to, co teraz wyczyniali można było nazwać rywalizacją...Z całą pewnością gdyby teraz złapał ich jakiś profesor nie obyło by się bez wykładu na temat moralności. Mimo, że jakaś część rozsądku Wood'a krzyczała by zaprzestał tej farsy, zrzucił z siebie Malcolma, nakrzyczał na niego i przełamał mu różdżkę. To jednak nie mógł/nie chciał tego zrobić. Dobrze bawił się będąc w takim ułożeniu, które było zainicjowane przez krukona. Oczywiście, nie zamierzał niczego robić pochopnie, a przynajmniej taki miał plan. Jednak nie mógł przewidzieć jak to wszystko się potoczy i w pewien sposób, ta niewiedza sprawiała mu niesamowitą satysfakcję.
- Początek? - wymruczał zbliżając twarz do policzka chłopaka, jednocześnie pozostawiając minimalną odległość ust od jego skóry. W tym samym momencie poczuł jak nogi chłopaka oplatają jego ciało jeszcze bardziej, a ciało mocniej napiera na niego, cofnął głowę odrobinę by móc spojrzeć na twarz krukona. Musiał przyznać w myślach, że McGonagall był przyjemnie ciepły. Kolejne pytanie zadane przez chłopaka sprawiło, że usta Quentina wygięły się w kapryśnym może nieco figlarnym uśmieszku.
- Musisz dać mi w zamian coś równie cennego, jak ona lub po prostu próbuj zabrać mi ją siłą, wybór należy do ciebie - Ślizgońska natura wypłynęła z mężczyzny, który podczas mówienia zaczął sugestywnie machać dłonią, w której mocno ściskał magiczny patyk drugiego.
Już myślał, że nic go nie zaskoczy do momentu, w którym usłyszał pytanie o perfumy. Było ono na tyle dziwnie, że sylwetka Quinna wyprostowała się, a palce dłoni w której trzymał nadgarstek Malcolma nieco się poluźniły.
- Spodziewałem się po tobie wszystkiego, ale nie pytania o moje perfumy - W pierwszej chwili pomyślał, że to kolejny żart z jego strony to też nie pomyślał by odpowiedzieć, a tylko doszukiwał się w nim jakiejś marnej próby zbicia go z tropu.