17-03-2021, 05:26 AM
- No ale właśnie mnie też nie i o co chodzi... - podkreśliła od razu.
Nie miała zamiaru wytykać mu, że taki właśnie jest oraz że jej osobiście wcale to nie zniechęca. Nie było ku temu najmniejszych powodów. Tak samo jak chwilę później nie ważyła się wspomnieć o tym, jak cieszył ją uśmiech Romilly'ego - nawet jeśli musiał spróbować złagodzić to przewracając oczami.
- Teoretycznie? - spytała udając ponownie urażony ton.
A jednak tu szczerze nie wiedziała, co miał na myśli! Teoretycznie? Jak właściwie mogła być w stanie zrobić coś w teorii, a w praktyce już nie? Pokręciła energicznie głową.
- Ty sobie w ogóle nie zdajesz sprawy z tego, jak często ja muszę właśnie stosować takie metody!
Może pozornie brzmiało to mało prawdopodobnie, ale w rzeczywistości nie było tak dalekie od prawdy! Była drobniutka i mogłaby bardzo często pozostawać niezauważona w tłumie, a jednak radziła sobie świetnie. Potrafiła się przepchnąć, jeśli tego wymagała sytuacja. W dodatku była dużo bardziej waleczna, niż z początku mogło się wydawać i Ślizgon powinien być już tego pewien.
- A w ogóle jak wątpisz, to wiesz, może nie będziemy się bić, ale już na przykład możemy, nie wiem, siłować się na rękę, to już nie ma problemu.
Oczywiście nie przejmowała się szczególnie potencjalną przegraną... Zawsze to jakaś kolejna forma spędzania wspólnie czasu, prawda? A nawet jeśli go nie pokona, mogłaby udowodnić, że jest choć trochę silna! Przynajmniej sama tak o sobie myślała.
- Eee... No wiesz, to w sumie zależy. No bo też, co rozumiesz przez imprezę rodzinną? Coś takiego bardziej zorganizowanego? Czy raczej jak w ogóle wpadają? Bo wpadają często. A ostatnio był, wiesz, ten koncert, co ci pisałam? Mojego kuzyna? No i też się zjechali, ale też nie nazwałabym tego właśnie jakąś taką imprezą. Dla mnie to bardziej od święta, więc tak normalnie, chyba jak u wszystkich, z różnych okazji, właśnie świąt, czy nie wiem, urodzin, albo jakichś super osiągnięć, no bo jak przyjęli do drużyny mojego brata, to też trzeba było to jakoś uczcić...
Nie miała zamiaru wytykać mu, że taki właśnie jest oraz że jej osobiście wcale to nie zniechęca. Nie było ku temu najmniejszych powodów. Tak samo jak chwilę później nie ważyła się wspomnieć o tym, jak cieszył ją uśmiech Romilly'ego - nawet jeśli musiał spróbować złagodzić to przewracając oczami.
- Teoretycznie? - spytała udając ponownie urażony ton.
A jednak tu szczerze nie wiedziała, co miał na myśli! Teoretycznie? Jak właściwie mogła być w stanie zrobić coś w teorii, a w praktyce już nie? Pokręciła energicznie głową.
- Ty sobie w ogóle nie zdajesz sprawy z tego, jak często ja muszę właśnie stosować takie metody!
Może pozornie brzmiało to mało prawdopodobnie, ale w rzeczywistości nie było tak dalekie od prawdy! Była drobniutka i mogłaby bardzo często pozostawać niezauważona w tłumie, a jednak radziła sobie świetnie. Potrafiła się przepchnąć, jeśli tego wymagała sytuacja. W dodatku była dużo bardziej waleczna, niż z początku mogło się wydawać i Ślizgon powinien być już tego pewien.
- A w ogóle jak wątpisz, to wiesz, może nie będziemy się bić, ale już na przykład możemy, nie wiem, siłować się na rękę, to już nie ma problemu.
Oczywiście nie przejmowała się szczególnie potencjalną przegraną... Zawsze to jakaś kolejna forma spędzania wspólnie czasu, prawda? A nawet jeśli go nie pokona, mogłaby udowodnić, że jest choć trochę silna! Przynajmniej sama tak o sobie myślała.
- Eee... No wiesz, to w sumie zależy. No bo też, co rozumiesz przez imprezę rodzinną? Coś takiego bardziej zorganizowanego? Czy raczej jak w ogóle wpadają? Bo wpadają często. A ostatnio był, wiesz, ten koncert, co ci pisałam? Mojego kuzyna? No i też się zjechali, ale też nie nazwałabym tego właśnie jakąś taką imprezą. Dla mnie to bardziej od święta, więc tak normalnie, chyba jak u wszystkich, z różnych okazji, właśnie świąt, czy nie wiem, urodzin, albo jakichś super osiągnięć, no bo jak przyjęli do drużyny mojego brata, to też trzeba było to jakoś uczcić...