18-03-2021, 12:45 AM
Czasami bywały takie dni, kiedy Danica czuła potrzebę posnucia się po zamku w poszukiwaniu nowych zacisznych kącików idealnych do spędzenia chili samemu ze sobą. Lunch pierwszego dnia szkoły wydawał się byćidealnym momentem na wykonanie tego questa, w ten sposób może zdobędzie nową miejscówkę na alienizowanie się, kiedy potrzeba. Zawędrowała do lochów chyba podświadomie, bo zaburczało jej w brzuchu, jak już zaczęła schodzić po schodach. Zaskoczyło ją to i aż zaczęła prowadzić wewnętrzny dialog z własnym żołądkiem, bo przecież jeszcze przed chwilą nie czuła głodu, pomimo przerwy właśnie na lunch...
I wylądowała na tyłku. Poczuł tylko, jak grunt usuwa się spod stopy, którą właśnie postawiła na niższym schodku i zaraz poczuła przeszywający ból klapnięcia tyłkiem na stopień. I obiciem sobie kości ogonowej.
- MIERDA! - Zaklęła całkiem głośno, nagłe uderzenie naprawdę bolało. Zatrzymała zbierające się pod powiekami łzy i przechyliła, żeby rozmasować uderzone miejsce. Rozejrzała się też na boki, bo z jakiegoś powodu musiała się pośliznąć i zaledwie schodek niżej znalazła jakiś bezpański pergamin. Nie przerywając masażu, podniosła papier na wysokość twarzy, żeby móc ocenić który z nierozważnych uczniów zgubił swoją własność i tym samym tak bezwzględnie zamachnął się na jej życie. Przyglądając się tak trochę koślawemu pismu, kątem oka zauważyła zdezorientowanego Puchona. Na prawdę tak była zaabsorbowana atakiem na jej osobę, że nie zauważyła chłopaka? Kojarzyła go z korytarzy, czy też innych hogwartowych spędów, ale nie znała jego imienia. Wyglądał na nieco zdezorientowanego i mogło to być spowodowane jej uniesionym tonem. Uśmiechnęła się przepraszająco, ale zaraz zmieniło się to w grymas bólu.
- Sorry. Chyba martwi chcą mnie zaprosić do swoich szeregów. - Pomachała trzymaną w dłoni papierkiem, żarcikiem chcąc mu wyjaśnić dlaczego wyleguje się na schodach i maca po tyłku.