18-03-2021, 11:13 AM
Patrząc przez pryzmat ostatnich dni, jak również wydarzeń, które miały podczas nich miejsce, Oliver śmiało mógł powiedzieć, że w jego oczach Gryfoni byli jednymi z milszych uczniów w szkole. Mówił to z własnego doświadczenia, bo jeśli mu nie pomagali (a wychodziło, że robili to naprawdę często), tak rozmawiali z nim w sposób, który można było śmiało nazwać kulturalnym i przyjaznym. Nie warczeli nawet, jeśli wpadł na nich w niekorzystnych warunkach. Nie wyzywali go, jeśli akurat mieli zły dzień. Idealny rozmówcy, nic dziwnego, że aż mu się buzia śmiała, kiedy na jakiegoś natrafiał.
-Niestety nie. Wiesz ludzie raczej nie chwalą się tym, co piszą, a na zadanie z pewnością tego nie dostaliśmy. Jasne, już mamy jedno wypracowanie, ale to nie to. Może powinnaś napisać ogłoszenie na tablicy? - stwierdził, ostatecznie samemu siadając na schodach. Obawiał się, że kucanie może się skończyć sturlaniem na sam dół, a wolał oszczędzić sobie obitych kości, ewentualnie złamania karku. Zresztą tak było wygodniej, a zanosiło się na to, że troszeczkę czasu tu spędzi. Ale to nic, lubił rozmawiać i zawierać nowe znajomości, zwłaszcza z miłymi ludźmi.
-Hmmm, dobrze. Możemy ci też z Kotem załatwić trochę lodu, jeśli chcesz - kiwnął głową. Ufał jej, bo człowiekiem był ufnym nader wszystko. Uznał, że skoro zapewniała go, że nic jej nie jest, to tak właśnie było. Niemniej obserwował ją zdecydowanie, w razie potrzeby mając zamiar zareagować.
-Oliver, miło mi. Nietypowe okoliczności poznania się, ale podobno takie są najlepsze. Mama zawsze mi mówiła, że jak się pozna kogoś w dziwny sposób, to dłużej się go pamięta - rzucił, wyciągając paczkę cukierków z kieszeni. Miał tego zawsze pełno, żrąc niebywale dużo słodyczy. Podsunął jej pod nosek, żeby się poczęstowała.
-Mhm, razem z bratem. Pewnie go znasz. Vincent. Myślę, że zna go praktycznie każdy, chociaż z założenia Gryfoni i Ślizgoni się nie lubią. Właściwie czemu? - zainteresował się. Najlepiej było mieć informacje z pierwszej ręki, a skoro była Gryfonką, to mogła mu odpowiedzieć.
-Niestety nie. Wiesz ludzie raczej nie chwalą się tym, co piszą, a na zadanie z pewnością tego nie dostaliśmy. Jasne, już mamy jedno wypracowanie, ale to nie to. Może powinnaś napisać ogłoszenie na tablicy? - stwierdził, ostatecznie samemu siadając na schodach. Obawiał się, że kucanie może się skończyć sturlaniem na sam dół, a wolał oszczędzić sobie obitych kości, ewentualnie złamania karku. Zresztą tak było wygodniej, a zanosiło się na to, że troszeczkę czasu tu spędzi. Ale to nic, lubił rozmawiać i zawierać nowe znajomości, zwłaszcza z miłymi ludźmi.
-Hmmm, dobrze. Możemy ci też z Kotem załatwić trochę lodu, jeśli chcesz - kiwnął głową. Ufał jej, bo człowiekiem był ufnym nader wszystko. Uznał, że skoro zapewniała go, że nic jej nie jest, to tak właśnie było. Niemniej obserwował ją zdecydowanie, w razie potrzeby mając zamiar zareagować.
-Oliver, miło mi. Nietypowe okoliczności poznania się, ale podobno takie są najlepsze. Mama zawsze mi mówiła, że jak się pozna kogoś w dziwny sposób, to dłużej się go pamięta - rzucił, wyciągając paczkę cukierków z kieszeni. Miał tego zawsze pełno, żrąc niebywale dużo słodyczy. Podsunął jej pod nosek, żeby się poczęstowała.
-Mhm, razem z bratem. Pewnie go znasz. Vincent. Myślę, że zna go praktycznie każdy, chociaż z założenia Gryfoni i Ślizgoni się nie lubią. Właściwie czemu? - zainteresował się. Najlepiej było mieć informacje z pierwszej ręki, a skoro była Gryfonką, to mogła mu odpowiedzieć.