18-03-2021, 07:38 PM
-Przepraszam, naprawdę nie poznaję - powiedział, lekko się pesząc. Spojrzał nawet raz jeszcze na kartki, które dziewczyna mu pokazała, ale nie był w stanie rozpoznać charakteru pisma. Niestety, nigdy się tak nie przyglądał pisowni innych ludzi.
Nie oceniał ludzi po pozorach, starając się ich najpierw poznać. Przynajmniej tak działało to w większości przypadków, bo czy nie w każdym domu miał kogoś, komu mógł zaufać? W Slytherinie był jego brat, jak również jego koledzy, którzy ze względu na brata go nie tykali (na początku Oliver myślał, że może go lubią, ale później okazało się, że to wcale nie o to chodzi), w Ravenclawie był Alan, jego najlepszy przyjaciela, w Hufflepuffie to wiadomo, przecież to dom Olivera, a w Gryffindorze był Chris, jego nauczyciel. Patrząc po tych znajomościach nie mógł dyskryminować żadnego domu (Ślizgoni byli przerażający, każdy to wiedział), bo to wiązałoby się z dyskryminacją rodziny i przyjaciół. Zapewne było to trochę naiwne myślenie, ale sprawdzało się na tyle, aby Kang nie podchodził sceptycznie do każdej nowo poznanej osoby i nie trząsł się przed nią, jakby zaraz miał dostać epilepsji.
Tym też sposobem był nastawiony do Gryfonki przyjaźnie, podobnie, jak ona do niego.
-Och, ale super. Uwielbiam zwierzęta. Co prawda chciałem mieć psa, ale nie wolno ich wprowadzać na teren szkoły. Ale kocham go - wskazał na zwierzaka, który łasił się do dziewczyny. Pewnie chciał coś zjeść, grubasek puchaty. - To jest Pan Kot - uśmiechnął się do niej szeroko, jakby dumny z tego imienia. Cóż, miał zaledwie kilka lat, kiedy go nazwał, proszę nie oczekiwać cudów. - A twój? Pewnie ma jakieś szlacheckie imię - powiedział.
-W szkole jest wiele oryginalnych osób, ale chyba tak, nie da się nie zauważyć, że my tu trochę nie pasujemy. Wiesz, mam na myśli nasze pochodzenie - stwierdził, a uśmiech nie schodził z jego ust. Domyślał się, o co jej chodziło, ale nie obrażał się o to. Przecież nie będzie nikogo o razisz pozywać tylko dlatego, że zwrócił uwagę na jego azjatyckie rysy.
-To trochę dziwne kierować się historią. No bo ostatecznie to już przeszłość - skomentował, zajadając się kolejną słodkością. Sam wolał nie pamiętać tego, co było. Zdrowszy był, gdy skupiał się na teraźniejszości. - Ja tam myślę, że wielu Ślizgonów jest mimo wszystko przerażających. Wiesz, są tacy, którzy zaatakują cię bez mrugnięcia okiem - podzielił się z nią swoim zdaniem. No on się obawiał niekiedy o swoje życie, jak i o życie Kota. - Osobiście twierdzę, że fajnie mieć w sobie trochę mugolskiej krwi. Wiesz, to chyba pozwala na szersze spojrzenie na świat.
Nie oceniał ludzi po pozorach, starając się ich najpierw poznać. Przynajmniej tak działało to w większości przypadków, bo czy nie w każdym domu miał kogoś, komu mógł zaufać? W Slytherinie był jego brat, jak również jego koledzy, którzy ze względu na brata go nie tykali (na początku Oliver myślał, że może go lubią, ale później okazało się, że to wcale nie o to chodzi), w Ravenclawie był Alan, jego najlepszy przyjaciela, w Hufflepuffie to wiadomo, przecież to dom Olivera, a w Gryffindorze był Chris, jego nauczyciel. Patrząc po tych znajomościach nie mógł dyskryminować żadnego domu (Ślizgoni byli przerażający, każdy to wiedział), bo to wiązałoby się z dyskryminacją rodziny i przyjaciół. Zapewne było to trochę naiwne myślenie, ale sprawdzało się na tyle, aby Kang nie podchodził sceptycznie do każdej nowo poznanej osoby i nie trząsł się przed nią, jakby zaraz miał dostać epilepsji.
Tym też sposobem był nastawiony do Gryfonki przyjaźnie, podobnie, jak ona do niego.
-Och, ale super. Uwielbiam zwierzęta. Co prawda chciałem mieć psa, ale nie wolno ich wprowadzać na teren szkoły. Ale kocham go - wskazał na zwierzaka, który łasił się do dziewczyny. Pewnie chciał coś zjeść, grubasek puchaty. - To jest Pan Kot - uśmiechnął się do niej szeroko, jakby dumny z tego imienia. Cóż, miał zaledwie kilka lat, kiedy go nazwał, proszę nie oczekiwać cudów. - A twój? Pewnie ma jakieś szlacheckie imię - powiedział.
-W szkole jest wiele oryginalnych osób, ale chyba tak, nie da się nie zauważyć, że my tu trochę nie pasujemy. Wiesz, mam na myśli nasze pochodzenie - stwierdził, a uśmiech nie schodził z jego ust. Domyślał się, o co jej chodziło, ale nie obrażał się o to. Przecież nie będzie nikogo o razisz pozywać tylko dlatego, że zwrócił uwagę na jego azjatyckie rysy.
-To trochę dziwne kierować się historią. No bo ostatecznie to już przeszłość - skomentował, zajadając się kolejną słodkością. Sam wolał nie pamiętać tego, co było. Zdrowszy był, gdy skupiał się na teraźniejszości. - Ja tam myślę, że wielu Ślizgonów jest mimo wszystko przerażających. Wiesz, są tacy, którzy zaatakują cię bez mrugnięcia okiem - podzielił się z nią swoim zdaniem. No on się obawiał niekiedy o swoje życie, jak i o życie Kota. - Osobiście twierdzę, że fajnie mieć w sobie trochę mugolskiej krwi. Wiesz, to chyba pozwala na szersze spojrzenie na świat.