19-03-2021, 11:51 PM
Pewnie w normalnych okolicznościach Alan zbuntowałby się, że rodzice chcą go odprowadzić na peron. W zeszłym roku dotarł tutaj sam, a ze staruszkami pożegnał się w domu - w końcu nie był już małym chłopcem i zarówno na Pokątną, jak i na dworzec King's Cross od piątej klasy jeździł sam. Wiedział jednak, że tegoroczna podróż do Londynu i pożegnanie na peronie będą szczególne — w końcu zaczynał ostatni rok w Hogwarcie. Nie zdziwiło go więc, że staruszkowie zapowiedzieli w pracy spóźnienie, żeby ostatni raz odwieźć go i pożegnać jako ucznia Hogwartu. Za rok o tej porze miał już być w pełni wyszkolonym dorosłym czarodziejem, gotowym na wyzwania dorosłego życia — dalsze studiowanie magii, podjęcie pracy lub rozpoczęcie stażu za jakieś knuty.
Po kilkunastu minutach łzawych przemów i zapewnień, jacy to są z niego dumni, rodzice Alana postanowili zostawić mu resztkę godności; tak naprawdę musieli zapinać wroty i lecieć do pracy, bo dziennikarstwo rządzi się swoimi prawami, zwłaszcza gdy jeden z najprzystojniejszych zawodników nagle ogłasza swoje zaręczyny. Dlatego kilkadziesiąt minut przed odjazdem pociągu Alan został sam ze swoimi rzeczami i mógł na spokojnie poszukać przyjaciół.
Na spokojnie to co prawda pojęcie względne; wśród fruwających łajnobomb, szaleńczo gnających wózków i biegających we wszystkie strony młodszych uczniów ciężko było cokolwiek lub kogokolwiek wypatrzeć. Całe szczęście Zander Rivers, którego wypatrywał Badcock, nie był najniższym chłopcem spośród Krukonów i jego charakterystyczna fryzura wystawała ponad głowy innych uczniów. Alan ruszył w stronę przyjaciela swoim charakterystycznym nonszalanckim krokiem, kompletnie olewając niemal wszystko na swojej drodze. Tylko jedna scena przykuła szczególnie jego uwagę, na tyle mocno, że nawet zatrzymał się na moment i lekko uśmiechnął. Widok zbierającej kolorowe majtki rudowłowej Montrose, irytującej wiewióry z roku niżej, z pewnością nie należał do najzwyklejszych. Krukon nie stał jednak zbyt długo w pobliżu tego ambarasu, przebijając się przez tłum w stronę Zandera, odwróconego aktualnie plecami. Alan położył mu dłoń na ramieniu.
— Czujesz się staro, widząc ten cały świeży narybek? — rzucił takim tonem, jakby kontynuował rozmowę.
Zadanie: [5] Razem raźniej
Uczestnicy: na razie Zander Rivers
Progress: znalazłem Zandera! (1/2 pedałówprzyjaciół)
Po kilkunastu minutach łzawych przemów i zapewnień, jacy to są z niego dumni, rodzice Alana postanowili zostawić mu resztkę godności; tak naprawdę musieli zapinać wroty i lecieć do pracy, bo dziennikarstwo rządzi się swoimi prawami, zwłaszcza gdy jeden z najprzystojniejszych zawodników nagle ogłasza swoje zaręczyny. Dlatego kilkadziesiąt minut przed odjazdem pociągu Alan został sam ze swoimi rzeczami i mógł na spokojnie poszukać przyjaciół.
Na spokojnie to co prawda pojęcie względne; wśród fruwających łajnobomb, szaleńczo gnających wózków i biegających we wszystkie strony młodszych uczniów ciężko było cokolwiek lub kogokolwiek wypatrzeć. Całe szczęście Zander Rivers, którego wypatrywał Badcock, nie był najniższym chłopcem spośród Krukonów i jego charakterystyczna fryzura wystawała ponad głowy innych uczniów. Alan ruszył w stronę przyjaciela swoim charakterystycznym nonszalanckim krokiem, kompletnie olewając niemal wszystko na swojej drodze. Tylko jedna scena przykuła szczególnie jego uwagę, na tyle mocno, że nawet zatrzymał się na moment i lekko uśmiechnął. Widok zbierającej kolorowe majtki rudowłowej Montrose, irytującej wiewióry z roku niżej, z pewnością nie należał do najzwyklejszych. Krukon nie stał jednak zbyt długo w pobliżu tego ambarasu, przebijając się przez tłum w stronę Zandera, odwróconego aktualnie plecami. Alan położył mu dłoń na ramieniu.
— Czujesz się staro, widząc ten cały świeży narybek? — rzucił takim tonem, jakby kontynuował rozmowę.