21-03-2021, 03:02 PM
Caterina Ormond
Data urodzenia
21 XII 2002
Dom i klasa w Hogwarcie
Slytherin, VII
Status krwi
100%
Status majątkowy
zamożny
Miejsce zamieszkania
Edynburg
Orientacja
n/d
Wizerunek
Daria Milky
Freeform
is that you gotta have fun
___Nie wiedzą, które z nich zjawiło się na tym świecie jako pierwsze. Wiedza ta umarła bezpowrotnie wraz z najukochańszą matką, która nawet w tak pozornie bzdurny sposób dbała o to, by jej słodkie bliźnięta zawsze były traktowane na równi.
___Ale nie uprzedzajmy faktów.
___Gdy próbuje powrócić do najstarszego wspomnienia, do zlepek zapachów, obrazów, dźwięków i odczuć, zawsze znajduje tę samą scenę. Siedzą w jadalni we trójkę — trzy rude głowy, matka, syn i córka. Z porcelanowej zastawy zakupionej kilkadziesiąt lat wcześniej, jeżeli nie więcej, dzieci jedzą rosół z bardzo cienkim makaronem. Szczęk łyżek nie ustępuje, gdy jeszcze nie do końca zdolne do wprawnego operowania stołowym srebrem dłonie starają się złowić śliski makaron i utrzymać go na sztućcu. Za przeciwległym końcem stołu siedzi matka, cierpliwie sącząc herbatę z filiżanki należącej do kompletu zastawy.
___— Kto ostatni ten mugol!
___Wyzwanie rzucone przez brata odebrane jest ze zdeterminowanym błyskiem w błękitnych oczach siostry. Szczęk przybiera na sile i intensywności, drobinki rosołu znajdują swoje miejsce także poza szeroko rozdziawionymi buziami. Tłuste plamy na białych kołnierzykach, tłuste plamy na czarnych rękawach, tłuste plamy na obrusie, korekcyjnych okularach i polerowanym blacie.
___Łyżki rzucają w tym samym czasie, niewiele brakuje, by z rozpędu nie przewrócili własnych krzeseł. Pędzą — równo, szybko, na złamanie karku. Od drzwi jadalni dzieli ich równo piętnaście kroków. Niewiele. Lecz zanim zdążą dotrzeć do celu, drzwi otworzą się. Przez moment myśleć będą, że zrobiły to same. Nic bardziej mylnego.
___Wysoka, silna sylwetka ojca zasłoni prawie cały świat, który skrywał się za framugą. Bliźniętom uda się wyhamować, ten jeden raz, Caterina znajdzie nawet lukę czasową, by zaczesać rozwiany kosmyk miedzianych włosów za ucho. Przyjazd ojca zawsze stanowił okazję szczególną. Pracujący w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Magicznej Randolph Ormond zjawia się w domu niemalże od święta.
___— Lećcie do siebie, szkraby. Po podwieczorku czeka na was niespodzianka.
___Pokój Cateriny jest uporządkowanym zbiorem drogich bibelotów, które przywozić mógł jedynie ojciec nieznający zupełnie własnych pociech. Porcelanowe lalki z Francji, wyjątkowo gadatliwy dziadek do orzechów z Niemiec, miauczący zamiast szczekającego drewniany pies z Norwegii i cały kuferek pełen dziwnych słodyczy z całego świata — oto dowody ojcowskiej miłości. Większość z nich poustawiana jest w równych rzędach, wciąż nierozpakowana. Nie ma bowiem powodu do rozpieczętowania małych skrawków rzeczywistości, marnych prób znalezienia mostu porozumienia między dzieckiem a dorosłym.
___Gdy tego samego dnia dostaje w swe dłonie kolejny przedmiot — wyjątkowo pstrokatą matrioszkę — niepewnie zerka w stronę matki. Zachęcające skinienie głowy (weź, dziecko, zobacz, co ci tata przywiózł) pozwala na nieśmiałe wydukanie "dziękuję", złożenie słodkiego buziaka na pokrytym dwudniowym zarostem policzku i pociągnięcie za rękaw brata.
___Nawyk szukania w nim oparcia wypracowała dość wcześnie. I wszystko wskazuje na to, że pozostanie z nią na dłużej.
___Trzyma jego dłoń, gdy oboje stoją na peronie.
___Jego dłoń w jej dłoni, gdy cierpliwie czekają na wywołanie przez Tiarę Przydziału.
___Mocny uścisk wciąż dziewczęcych palców, prześlizgujący się po szacie obszytej zielenią.
just don't get attached to
___Odejście matki było pierwszym posmakiem goryczy.
___Czymś jednocześnie bliskim i zaskakująco dalekim.
___Postawiło nową trójkę Ormondów — trzy przejmująco niebieskie spojrzenia — ojciec, syn i córka — przed faktem dokonanym. Ostrą, chłodną i co gorsza nagłą koniecznością przemeblowania spokojnego do tej pory życia.
___W pierwszym — Catarina dalej uważa, że najrozsądniejszym — odruchu, Randolph przekazuje dzieci pod jeszcze szerszą opiekę guwernantek, od czasu nauki w Hogwarcie zajmujących się życiem bliźniąt wyłącznie w okresie wakacji. Sam wycofuje się w znane objęcia pracy, nie mogąc zmierzyć się z tym, co pozostało po jego żonie. Czasem nawet spogląda na nich z jakimś niewymownym smutkiem, córka czuje go całą sobą, lecz nie może ubrać go w słowa. Ta niemoc, przeciskająca się przez szczeliny w murach rodzinnej rezydencji, wciskająca się w każdą wolną przestrzeń i wyrywająca świeżość powietrza z ust jest pierwszym okazem buntu. Córka pogardza ojcem. Uważa go za tchórza, choć nie ma na tyle śmiałości, by powiedzieć mu to wprost.
___Czasem tylko szepcze. Miedziane kosmyki rozlane na ramieniu brata, błękit królewski i pruski splątane we wspólnym tańcu, równie zdeterminowane, równie zmęczone spojrzenia.
___— Przynajmniej się stara. Choć wolałabym, by w ogóle się nie pokazywał.
___ Obraz ojca jest zadrą. Napromieniowanym fragmentem rodzinnej fotografii. Gdy wracają do Edynburgu na święta, brodzą w śniegu po kolana, bo ojciec zapomniał posłać po nich kierowcy. Długie, szare skarpetki przylegają do zmarzniętej skóry, po uczuciu wilgoci nie ma już śladu, jest tylko siarczysty mróz atakujący ich z każdej strony. Gdy wreszcie docierają do drzwi domu, te ustępują bez użycia zaklęcia.
___Caterina potyka się o... coś. Tajemniczy przedmiot wprawiony w ruch czubkiem mokrego buta toczy się przez moment, by wreszcie z głośnym szczękiem zatrzymać się na ścianie. Nie muszą zapalać światła, by wiedzieć, co stanowiło zawartość butelki. Całe pomieszczenie zdaje się być przesiąknięte alkoholem. Nozdrza płoną od nieprzyjemnego zapachu, brwi ściągają się w pierwszej fali gniewu i tylko obecność brata (panować nad sobą, czy nad nim?) przerywa gniewny marsz w kierunku salonu. Nagły zwrot w prawo, na niemal dwustuletnie schody, byle jak najszybciej zzuć przemoczone buty, przebrać się w suchą piżamę i schować pod ciepłą pierzyną.
___Znów ramię w ramię z bratem.
___Ignorując czerwone od zimna, żalu i gniewu policzki.
___Czytając podręcznik do historii magii przy wyjątkowo słabym światełku świecy.
wear your heart on your cheek
___Widzi zmiany, które zachodzą w bracie. Z początku zrzuca je na karb fascynacji, ot, jedna z wielu, która zaraz przeminie.
___Zmienia się przecież i ona.
___Kwitnie.
___Dojrzewa.
___Nabiera rumieńców.
___Chcąc zapomnieć o kolejnym alkoholowym amoku ojca, rzuca się na wysokie fale szkolnego życia towarzyskiego. Nauczyciele mają ją za wyjątkowo miłą osóbkę, zawsze przygotowaną do lekcji i gotową służyć pomocą mniej zdolnym kolegom. Gdy w podziemnych korytarzach słychać dźwięczny, dziewczęcy chichot, można być pewnym, że to Caterina Ormond i jej ślizgońskie przyjaciółki. Żyją pełnią nastoletniego życia, plotą sobie wzajemnie warkocze, przesiadują przed kominkiem w pokoju wspólnym, odpytując się wzajemnie z materiałów z poprzedniej lekcji. Dzielą się swetrami i narzutami, które chowają skrzętnie pod cienkie szaty, snują marzenia o życiu poza szkołą i składają setki obietnic, że przecież po zakończeniu nauki dalej będą się ze sobą przyjaźnić, bo taka więź zdarza się tylko na jednym etapie życia.
___Robią maślane oczy do chłopców siedzących kilka rzędów dalej. Chichoty przybierają na sile, gdy grupką przechodzą obok jednego z chłopców, o którym
w i e d z ą, że nieświadomie skradł serce jednej z nich. Rozgorączkowane proszą pozostałe, by pod żadnym pozorem nie odwracały się w jego stronę w trakcie posiłku, a tym bardziej nie mówiły nikomu innemu o zauroczeniu.
___Apetyt towarzyski Cateriny rośnie — nie zaniedbuje nauki, lecz wciąż czuje, że czegoś jej brakuje. Frustrację składa na szerokie barki brata, jedynego, który jest w stanie pojąć, co dzieje się w jej głowie. Zdarza im się krzyczeć na siebie godzinami, królewski błękit zachodzi kryształkami łez, stoją w płomieniach — niespożytkowanej energii, głodnej ambicji, frustracji, niezrozumienia, duszącego marazmu — płonie świat wokół, płonie znowu pijany ojciec, płonie rezydencja w Edynburgu, płonie Hogwart i płoną oni sami.
___W ogniu obustronnej złości odradzają się na nowo.
___Silniejsi.
___Bliżsi niż dawniej.
___Może tylko trochę zmęczeni.
gotta be looking pure
___Wychowana w chłodnych objęciach guwernanckiego, a więc w gruncie rzeczy opłacanego zainteresowania panienka Ormond głowę nosi wysoko i nigdy się nie garbi. Ostatnimi czasy przedkłada skupienie i profesjonalizm ponad bycie trzpiotką, jakby świadomość ostatniego — decydującego — roku nauki odbiła się na jej zachowaniu w zaskakująco mocny sposób. Stroni od kłopotów, a w szczególności stara się zapanować nad ciągłą potrzebą dostarczania adrenaliny, tak sobie, jak i bratu czy najbliższemu kręgowi przyjaciół. Marzy o ukoronowaniu siedmiolecia nauki w szkole przez wygranie Pucharu Domów, obiecała sobie nawet, że postara się wziąć pod swe skrzydła jak największą liczbę pierwszo i drugoroczniaków, by jeszcze bardziej zbliżyć się do celu.
___Niewiele mówi o planach na przyszłość, jakby zakończenie szkoły wiązało się również z zakończeniem znanego, choć nie do końca szczęśliwego życia; nieliczni słyszeli kiedyś, jeszcze w pierwszych latach nauki, jak snuła plany o pójściu w ojcowskie ślady i zajęciu się magiczną dyplomacją. Na podobne wzmianki w tej chwili reaguje niezwykle oschle, w dużej mierze starając się jak najszybciej zmienić temat. Nikogo by jednak nie zdziwiła podobna ścieżka kariery — Cat dała się poznać jako osoba wyjątkowo charyzmatyczna, ambitna, potrafiąca osiągać swe cele, niezdolna do osiądnięcia na laurach. Nienaganne maniery, przyjemna aparycja i resztki rodowej fortuny powinny tylko dopomóc w dotarciu na sam szczyt.
___Caterina — imię o korzeniach włoskich lub słowiańskich, wywodzące się z greckiego Αἰκατερίνη (Aikaterine). Badacze nie mogą zdecydować się, który źródłosłów jest poprawniejszy; imię pochodzić może bowiem od wczesnogreckiem formy Ἑκατερινη (Hekaterine), zatem od słowa ἑκάτερος (hekateros), "każdy z dwóch", a także od greckiej bogini Hekate. Drugim warianem jest słowo αἰκία (aikia), znaczące "tortury". Istnieje teoria głosząca, że na tym samym gruncie językowym powstało imię koptyjskie znaczące "uświęcenie twego imienia". W okresie wczesnego chrześcijaństwa połączono imię z greckim καθαρός (katharos) znaczącym "czystość", co uwieczniło się w zmianie zapisu łacińskiego z Katerina na Katharina.