21-03-2021, 07:43 PM
CASIMIR ORMOND
Data urodzenia
21 XII 2002
Dom i klasa w Hogwarcie
SLYTHERIN | VII
Status krwi
100%
Status majątkowy
ZAMOŻNY
Miejsce zamieszkania
EDYNBURG
Orientacja
N/D
Wizerunek
LOUREN GROENEWALD
Freeform
___Jest Ona — jest i On.
___Dwa ogniwa wszechświata, zespolone cząstki jednej supernowej. Geneza świetlanego początku, zapowiedź sczerniałego końca. Od samego prologu rudowłose kosmyki lśniły pod ciężarem słonecznych promieni, opiłki miedzi wypalone na policzkach odcinały się ostrym konturem piegów na alabastrowej skórze; obserwował przez pryzmat umykającego między palcami czasu — sekundy przemianowane w minuty, minuty rozrośnięte w godziny, godziny ewoluujące w dni. Wszystko przesypywało się niczym ziarenka piasku w starej klepsydrze.
___Ziarenko po ziarenku.
___Jednogłośny werdykt, okrzyk zwycięstwa, jaki poderwał kąciki ust ku górze — niby błahostka, w rzeczywistości nakreślenie iluzorycznego śladu na piasku wieczności, bowiem Casimir wiedział, iż tego będzie właśnie pożądał. Nieśmiertelności, która zostanie zapisana czynami oraz słowami; wystarczyło zacząć od początku, od miejsca, w jakim przyszło im stać.
___Korytarze Hogwartu milczały.
___Krzyczały za to chłopięce myśli.
___Dniami. Tygodniami. Miesiącami.
___— Gdybyś mogła… — zaczął mówić. Słowa zakołysały ścianami wspólnego pokoju; ogień w kominku syczał złowrogo, płomienie oblizywały łakomie spiętrzone kawałki drewna, których kontur objął spojrzeniem. Różdżka leniwie zagrzewała miejsce w jego dłoni, drewno idealnie wyważone pod chłopięce palce, wibrujące niegroźnie magią, nasycone ciężarem myśli. — … wybrać jeden przedmiot, co by to było?
___Dokończył dopiero po upływie kilku sekund.
___Błękit spojrzenia sięgnął dziewczęcej sylwetki.
___— Dwustronne lusterko — odpowiada bez cienia wątpliwości.
___Casimir uśmiecha się w odpowiedzi, jakiej oczekiwał. Chciał, by właśnie tego zażądała, by pożądała przedmiotu, którego zwierciadło pozwalałoby zachować cząstkę tego drugiego pomimo rozłąki, by mógł zza pleców wyciągnąć świąteczny prezent. Podarek, jakiego nie mogli oczekiwać od ojca pochłoniętego zbyt gwałtownie alkoholem, wspomnieniami oraz własnym wstydem; przedmiot, który był właśnie tym, co wykwitło pośród dziewczęcych myśli.
___— To dla ciebie, Caterino — głos tnie powietrze nienaturalną łagodnością. Słowa układają się gładko niczym nuty na pergaminie, opuszki palców zagarnęły jej rdzawy kosmyk za ucho, spojrzenie pojaśniało. — Wesołych świąt.
___Tych i wielu kolejnych.
___Ilekroć usiłował sięgnąć w głąb samego siebie, wyłapać najwcześniejsze ze wspomnień ofiarowanych sklepieniu wszelkich myśli, więzieniu obrazów zwodniczej przeszłości, dostrzega jedynie płomienne kaskady jej włosów roztańczonych szarpnięciem wiatru. Blade spojrzenie królewskiego błękitu skrzyżowane z niespokojną taflą głębokiej ultramaryny. Splecione silnym pocałunkiem dłonie. Zachłanność świata przenikana dziecięcą ciekawością, ilekroć wymykali się spod czujności pochrapującej guwernantki.
___Zawsze razem przeciwko rzeczywistości.
___Idący dalej, trochę na przekór konwenansom, dopóki zieleń nie zawładnęła sercem.
___Ilekroć cofa się o krok, dostrzega starą fotografię ukochanej matki zatrzymanej ramionami ojca. Obydwoje w ślizgońskich szatach, obdarzeni łuną ambicji pod atłasem roześmianych tęczówek, ozdobieni szczerością uczucia kiełkującego w kącikach uśmiechów — Casimir nigdy nie widział mężczyzny równie szczęśliwego. Niekiedy zastanawiał się nad tym, dopóki słowa nie rozganiały milczenia we wspólnym salonie.
___— Dlaczego taki jest? — pytanie posłane guwernantce zawisło pomiędzy.
Wyczuł badawcze spojrzenie Cateriny, której obecność rozlewała się przyjemnym ciepłem wzdłuż serca, niszcząc każdą wątpliwość rosnącą pośród mrocznych, widmowych mar codzienności. Podświadomie sięgnął jej dłoni, splatając braterskim uściskiem palce; opuszką palca obrysował kontur jej kciuka.
___— Dlaczego ojciec taki jest? — powtórzył nieco głośniej.
___— Cóż… — Kobieta przełknęła głośno ślinę. Niemniej, ku jego zadowoleniu, odłożyła tomiszcze potężnych rozmiarów książki i posłała smutny uśmiech bliźniętom. — Mówi się, że wraz ze śmiercią waszej matki, wszelka radość opuściła Randolpha, jakby szczęście umarło wraz z jedyną kobietą, którą kochał.
___— Więc lepiej nie kochać? — Poczuł zaintrygowanie.
___— Ależ skąd, paniczu! — Gwałtownie wciągnęła powietrze, protestując żywo. — Miłość bywa okrutna, tak jak i śmierć wydzierająca nam bliskich, jednak życie człowieka pozbawionego miłości jest jeszcze bardziej okrutne i puste. Pełne ciemności, w której łatwo się zatracić.
___— Nawet, jeśli ktoś pragnie się zatracić? — spytał.
___Głuche milczenie zapadło dookoła.
___Zieleń Slytherinu zadrżała w sercu.
___— Nawet jeśli pokocha tę ciemność — odparła kobieta.
___Casimir wtóruje mu ułamek sekundy dłużej niżeli zamierzał. Pośród radosnych okrzyków będących jednogłośnym wiwatem jest i dźwięk skandujący jego imię — jej głos smakujący tego, co doskonale znane, przedziera się pomiędzy dziesiątkami tych pozbawionych głębszego znaczenia. Pomimo wysokości, z jakiej obserwuje świat wraz ze swoimi oddanymi towarzyszami, potrafi odszukać nieskazitelną sylwetkę ukochanej siostry oraz posłać jeden z mistycznych uśmiechów, którego głębię zrozumie tylko Ona.
___Bowiem tylko dla Niej jest on przeznaczony.
___Mecz dobiegł końca.
___Quidditch tego dnia należał do dzieci Slytherina.
___Jadowita zieleń Domu Węża pochłonęła świat we wszystkich drobinkach, w wirujących kłębach powietrza, w jaskrawych promieniach słońca przedzierających się przez atłasowe połacie nieboskłonu nakrytego chmurami.
___— Szukający się spisał — Casimir wydał wyrok.
___Bezsprzeczny.
___— Ten dzień jest nasz! — jego krzyk poniósł się echem. — To dzień Slytherinu!
___— Słyszeliście Casimira! — Drugi ze ścigających, wraz z którym tworzyli harmonijną całość, doskonale skomponowaną melodię, jak zawsze był tuż obok. Gotowy zarówno wspierać, jak i naginać wspólnie zasady dla osiągnięcia ich własnych celów; takich, o których nikomu nie opowiadało się za dnia, jedynie po nadejściu zmroku. — To dzień Slytherinu!
___Dzień, który nigdy nie powinien się zdarzyć.
___Wgryza się boleśnie pod sklepienie myśli.
___Wydrąża niekończące, głębokie labirynty wspomnień.
___Zatapia się gwałtownie pod powierzchnię nabytych pozorów — odgrywanych jeden po drugim niczym najwznioślejsze dzieło sztuki; kunszt antycznych umysłów, przeplatanie tragedii szyderstwem śmiechu. Takie właśnie zdawało się być jego życie, gdzie najjaśniejszym ciałem niebieskim zawieszonym na firmamencie nieboskłonu tytułował własną siostrę; bliźniacza twarz odbijająca jego refleksyjność, pochłaniająca pociemniałość spojrzenia, rysująca subtelne załamania na granicy kącika ust.
___Pośród ciemności obrysowywał kontury wspomnień.
___Przeszłość zawyła złowieszczo.
___Twarz matki pojaśniała — dostrzegł jej rdzawe pasma włosów mieniące się w promieniach popołudniowego słońca; woń słodkiej wolności podążała jej śladem wraz z artystycznym szaleństwem pulsującym żyłami, przepływającymi ciałem naczyniami krwionośnymi, kolorowymi myślami, pastelowymi czynami. Ilekroć obserwował przez palce zaciętość na porcelanowym licu Cateriny, sięgał iluzorycznego wspomnienia zatrzymanego cieniem na granicy jawy oraz snów.
___— Jesteś do niej podobna — powiedział cicho, wychylając wzrok zza konturu książki.
Eliksiry paliły w dłoniach.
___Siostra objęła go wzrokiem; drapieżnym i ambitnym.
___— Na pewno nie jesteś podobna do ojca — skrawek złośliwości owinął słowa. Uśmiech rozjaśnił na ułamek sekundy pokój wspólny dzieci Slytherinu. Wspomnienie dnia, w którym przydzielono go do Domu Węża wciąż kołatało w sercu; potrafiło rozświetlić każdą ciemność, jednocześnie poprowadzić w najgłębszy mrok.
___Dorastał.
___Dziecko umierało, by narodził się zbuntowany (wciąż naiwny) chłopiec.
___Gówniarz.
___Gniewny.
___Gorzki.
___Wyniosły we własnych słowach. Ambitny we wszystkich planach. Ucieleśnienie tego, czego mężczyzna nazywany coraz rzadziej ojcem pragnął, dopóki alkoholowy swąd palonych mostów, jeden za drugim, utrzymujących zmysły, nie otumanił bez reszty.
___Arcydzieło ojcowskich lędźwi.
___Przeszłość zespolona z przyszłością.
___Członek drużyny.
___Brat Cateriny.
___Dumny w gniewie.
___Nieposkromiony w furii.
___Casimir Ormond.