22-03-2021, 07:59 PM
Jeśli miała poczekać - mogła poczekać, nigdzie się jej nie spieszyło. Zwłaszcza jeżeli nagrodą miało być wspólne czytanie poezji w pachnących kwieciem ogrodach czy filozoficzne dyskusje o stanie społeczeństwa podczas spacerów w mieniącym się różowością oraz miedzią świetle wieczornym. Tak, to brzmiało jak romans na jaki mogłaby się pokusić. Żadnych wybuchów namiętności, hormonów, tajemnic. Jedynie słodycz wspólnego dorastania do dojrzałego związku oraz czystość komunikacji.
- O, brak manier to zdecydowanie część różnicy o jakiej myślę. Jej niefortunny skutek uboczny - przyznała rację Raphaelowi, zdecydowanie pozytywnie odebrawszy jego podejście do potencjalnej krytyki.
Być może jego ta różnica nie dotknie, kto wie? Istniała także szansa, że ze względu na swój społeczny status był więcej winny różnicy poprzez same koligacje niż się oboje mogli spodziewać. Miał także całkowitą rację wytykając między słowy drobną winę Beaux - że wyrzucało w świat czarodziejów dużo mniej wszechstronnych, skupionych na pojedynczych sztukach magii. Nie na darmo Francuscy czarodzieje słyną z tworzenia zaklętych przedmiotów; tak, nacisk na doskonałość w zaklęciach był silny. Nacisk na perfekcję w wybranej dziedzinie był znakomitą, mimo wszystko, w oczach Oriane zaletą. Tworzył perfekcjonistów, osoby ambitne z dużą szansą by ich nazwiska zapisały się w historii magicznego świata jako wynalazców tego czy tamtego. Jak alchemik Nicholas Flamel, na ten przykład.
Miała już kontynuować, zagłębić się w swój wywód, kiedy pojawił się obok nich kelner. Widać było, że chłopiec z całych sił próbował pokazywać taki sam szacunek im obojgu a mimo to uśmiech oraz wzrok kierowały się głównie w stronę Oriane. Życie półwili bywało w ten sposób uciążliwe i rozkoszne naraz.
Jakieś grzeczności, którym pozwoliła przepłynąć mimo uszu, oraz wyczekiwane w końcu pytanie o posiłek.
- Proszę przekazać szefowi kuchni, że chcę być uwiedziona - posłała wraz z tymi słowy zalotne spojrzenie spod rzęs Raphaelowi, chcąc mu nieco zamieszać w głowie. - Oczekuję niespodzianki. Oraz lampki wina do głównego dania - tym razem to kelnerowi posłała uwodzicielskie spojrzenie, skupiając nawet wilowatą krew, by nawet nie pomyślał o podważaniu jej prawnej możliwości jeśli chodziło o alkohol.
By chciał zadowolić prześliczną klientkę, by stanął na głowie w tym celu. Dlaczegóżby nie? Niech myśli, że ma szansę stanąć w szranki z Raphaelem.
- Och! Tylko żadnych krwistych puddingów. Zbyt krótko jestem Angielką, by mieć do nich zaufanie - zaśmiała się cicho, aksamitnie, zwracając twarz ku rozmówcy. - Raphael? - Dała mu tym samym znać, że skończyła składać swoje jakże niekonkretne zamówienie.
Odczekała kulturalnie aż potencjalny kandydat na męża złoży swoją część zamówienia, starając się jednocześnie strzelać oczami za okna czy dyskretnie zerkać na innych patronów restauracji - byle żeby nie rozpraszać Raphaela ani, tym bardziej, kelnera co przedłużyłoby tylko jego obecność przy stole.
- Wracając do tematu różnicy jaką dostrzegłam - zawiesiła na moment głos, spauzowała, dając młodemu mężczyźnie chwilę by wrócił do gry i skupił się na rozmowie. - Académie de Magie Beauxbâtons nie oferuje zajęć ze sztuk oraz literatury, i nie nakłada na uczniów pierwszych lat wymogu uczęszczania na zajęcia z savoir-vivre, jedynie dla znajomości tychże tematów czy obycia - rozpoczęła, lekko pochylając się ku monsieur Keighley'iowi; chciała wciągnąć go w aktualną dyskusję, zobaczyć jak poradzi sobie z argumentami. - Sztuki uczą kreatywności, uwieczniania własnego punktu widzenia. Literatura uczy interpretacji, wolnomyślenia, buduje podstawy dla logiki oraz rzeczowej argumentacji. Savoir-vivre, jak sam zapewne zauważyłeś, daje czarodziejowi swego rodzaju pewność siebie. - Uśmiechnęła się nieco szerzej, skinęła na te słowa głową ku Raphaelowi, na znak, że jego maniery nie pozostają niezauważone. - Słowem, mon amie, Beaux dba by wypuścić w świat ludzi pewnych siebie, intelektualistów szanujących tak piękno jak krytyczne myślenie. Indywidualistów. - Podniosła dłoń, jakby chcąc przerwać chłopcu odpowiedź zanim cokolwiek zdążył powiedzieć. - Wiem: brzmię jakbym swojej poprzedniej szkole śpiewała hymny pochwalne. Jak mogę jednak tego nie robić, kiedy z każdym kolejnym tekstem traktującym o Hogwarcie widzę coraz więcej szkodliwych dla społeczeństwa oraz tworzących go jednostek praktyk szkodliwych?
Opuściła dłoń by spleść palce na podołku; przechyliła leciuchno głowę, uciekła gdzieś spojrzeniem, jakby nie mogąc uwierzyć że i ona wkrótce będzie tych praktyk przedmiotem.
Uniosła spojrzenie na Raphaela - nagle prześwietlające, jakby gdzieś w ich ciemnej barwie krył się rentgen. Mówiła przez dłuższy czas, zakończyła pytaniem zanim podjęła tę małą pauzę - pozwoli mężczyźnie zdecydować czy chce poznać dalszą część jej myśli; a może po prostu nie chciała powiedzieć na głos swoich obaw, jakby milczenie pozwalało wierzyć, że się myli.
- O, brak manier to zdecydowanie część różnicy o jakiej myślę. Jej niefortunny skutek uboczny - przyznała rację Raphaelowi, zdecydowanie pozytywnie odebrawszy jego podejście do potencjalnej krytyki.
Być może jego ta różnica nie dotknie, kto wie? Istniała także szansa, że ze względu na swój społeczny status był więcej winny różnicy poprzez same koligacje niż się oboje mogli spodziewać. Miał także całkowitą rację wytykając między słowy drobną winę Beaux - że wyrzucało w świat czarodziejów dużo mniej wszechstronnych, skupionych na pojedynczych sztukach magii. Nie na darmo Francuscy czarodzieje słyną z tworzenia zaklętych przedmiotów; tak, nacisk na doskonałość w zaklęciach był silny. Nacisk na perfekcję w wybranej dziedzinie był znakomitą, mimo wszystko, w oczach Oriane zaletą. Tworzył perfekcjonistów, osoby ambitne z dużą szansą by ich nazwiska zapisały się w historii magicznego świata jako wynalazców tego czy tamtego. Jak alchemik Nicholas Flamel, na ten przykład.
Miała już kontynuować, zagłębić się w swój wywód, kiedy pojawił się obok nich kelner. Widać było, że chłopiec z całych sił próbował pokazywać taki sam szacunek im obojgu a mimo to uśmiech oraz wzrok kierowały się głównie w stronę Oriane. Życie półwili bywało w ten sposób uciążliwe i rozkoszne naraz.
Jakieś grzeczności, którym pozwoliła przepłynąć mimo uszu, oraz wyczekiwane w końcu pytanie o posiłek.
- Proszę przekazać szefowi kuchni, że chcę być uwiedziona - posłała wraz z tymi słowy zalotne spojrzenie spod rzęs Raphaelowi, chcąc mu nieco zamieszać w głowie. - Oczekuję niespodzianki. Oraz lampki wina do głównego dania - tym razem to kelnerowi posłała uwodzicielskie spojrzenie, skupiając nawet wilowatą krew, by nawet nie pomyślał o podważaniu jej prawnej możliwości jeśli chodziło o alkohol.
By chciał zadowolić prześliczną klientkę, by stanął na głowie w tym celu. Dlaczegóżby nie? Niech myśli, że ma szansę stanąć w szranki z Raphaelem.
- Och! Tylko żadnych krwistych puddingów. Zbyt krótko jestem Angielką, by mieć do nich zaufanie - zaśmiała się cicho, aksamitnie, zwracając twarz ku rozmówcy. - Raphael? - Dała mu tym samym znać, że skończyła składać swoje jakże niekonkretne zamówienie.
Odczekała kulturalnie aż potencjalny kandydat na męża złoży swoją część zamówienia, starając się jednocześnie strzelać oczami za okna czy dyskretnie zerkać na innych patronów restauracji - byle żeby nie rozpraszać Raphaela ani, tym bardziej, kelnera co przedłużyłoby tylko jego obecność przy stole.
- Wracając do tematu różnicy jaką dostrzegłam - zawiesiła na moment głos, spauzowała, dając młodemu mężczyźnie chwilę by wrócił do gry i skupił się na rozmowie. - Académie de Magie Beauxbâtons nie oferuje zajęć ze sztuk oraz literatury, i nie nakłada na uczniów pierwszych lat wymogu uczęszczania na zajęcia z savoir-vivre, jedynie dla znajomości tychże tematów czy obycia - rozpoczęła, lekko pochylając się ku monsieur Keighley'iowi; chciała wciągnąć go w aktualną dyskusję, zobaczyć jak poradzi sobie z argumentami. - Sztuki uczą kreatywności, uwieczniania własnego punktu widzenia. Literatura uczy interpretacji, wolnomyślenia, buduje podstawy dla logiki oraz rzeczowej argumentacji. Savoir-vivre, jak sam zapewne zauważyłeś, daje czarodziejowi swego rodzaju pewność siebie. - Uśmiechnęła się nieco szerzej, skinęła na te słowa głową ku Raphaelowi, na znak, że jego maniery nie pozostają niezauważone. - Słowem, mon amie, Beaux dba by wypuścić w świat ludzi pewnych siebie, intelektualistów szanujących tak piękno jak krytyczne myślenie. Indywidualistów. - Podniosła dłoń, jakby chcąc przerwać chłopcu odpowiedź zanim cokolwiek zdążył powiedzieć. - Wiem: brzmię jakbym swojej poprzedniej szkole śpiewała hymny pochwalne. Jak mogę jednak tego nie robić, kiedy z każdym kolejnym tekstem traktującym o Hogwarcie widzę coraz więcej szkodliwych dla społeczeństwa oraz tworzących go jednostek praktyk szkodliwych?
Opuściła dłoń by spleść palce na podołku; przechyliła leciuchno głowę, uciekła gdzieś spojrzeniem, jakby nie mogąc uwierzyć że i ona wkrótce będzie tych praktyk przedmiotem.
Uniosła spojrzenie na Raphaela - nagle prześwietlające, jakby gdzieś w ich ciemnej barwie krył się rentgen. Mówiła przez dłuższy czas, zakończyła pytaniem zanim podjęła tę małą pauzę - pozwoli mężczyźnie zdecydować czy chce poznać dalszą część jej myśli; a może po prostu nie chciała powiedzieć na głos swoich obaw, jakby milczenie pozwalało wierzyć, że się myli.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.