22-03-2021, 09:51 PM
Od czasu do czasu Noah lubił odwiedzić ogród pełen kwiatów. Z jakiegoś powodu to właśnie ich zapach najłatwiej mu było powiązać z daną osobą. Nie mniej sama przyjemność otaczania się przyjemnymi woniami należała do punktualnych przyjemności Davenporta. Dzisiaj miał taki dzień. Po pełni - która bardzo niefortunnie wypadła na początku roku szkolnego - i przespanej sobocie, chciał się pouczyć w przyjemnym miejscu, w otoczeniu natury. Ze względu na deszczową pogodę, biblioteka i korytarze pełne były uczniów w każdym wieku i znalezienie cichego kąta zaczynało być skomplikowane. Na szczęście w pierwszych dniach roku Ogród Zimowy był pusty i cichy. Jedynie przyjemny plusk wody w fontannie mącił ciszę.
Usiadł tuż obok wspomnianej fontanny, na ziemi, opierając się o jej brzeg i wyciągnął z torby książkę do Zielarstwa. Otworzył na zaznaczonej stronie i zaczął czytać.
Nie minęło wiele czasu, jak zdał sobie sprawę, że czyta w kółko to samo zdanie. Otaczający go słodki zapach tak przyjemnie i kojąco wpływał na zmęczone zmysły, że zapomniał w ogóle o ochocie do nauki. Zamknął oczy, żeby całkowicie zanurzyć się w wonnym świecie. Rozpoznał ciepłą nutę róż, słodki jaśmin i bardzo intensywną i orzeźwiającą konwalię. Zdecydowanie lubił konwalie.
Uśmiechnął się nieznacznie do swoich myśli, szukając w pamięci twarzy powiązanych z tym zapachem. Pojawiło się ich kilka. Delikatne, zwiewne, eteryczne. Przemknęły niemal niezauważone i rozpłynęły się w przestrzeni, zostawiając po sobie srebrną mgiełkę. Czy to rosa? Pachnie jak poranna rosa osiadająca na charakterystycznej lawendzie. Ujrzał błyszczące w świetle jutrzenki paprocie i ich tajemnicze kwiaty, które nie miały formy, a jedynie aromat. Wilgotny mech i szałwia, przełamane wyraźną nutą sosny. Las? Nagle znalazł się między strzelistymi drzewami, których szczyty ginęły w gęstwinie. Miał przed sobą całą paletę woni żywicznych. Ogarnęło go uczucie niesamowitego spokoju i harmonii, jakby znajdywał się we właściwym miejscu i o właściwej porze. Jakby był wolny od wszelkich problemów, a jego świat opierał się na tym, co odbiera zmysł powonienia. A tak wiele było do odkrycia! Wyłapał aromat piżma, tak idealnie współgrający z leśną gamą. Pojawiły się cedr i szałwia i kompletnie zatracił się w tym wonnym koktajlu.
Obudził go plusk wody. Niespiesznie otworzył oczy, wciąż czując widmo pachnącego snu. Powolnie przetarł twarz dłonią, próbując przypomnieć sobie jaki dzisiaj jest dzień. Po co on tu przyszedł właściwie?