22-03-2021, 10:48 PM
Jak już wycisnęła nadmiar wody z włosów, usiadła obok Malcolma, palcami rozplątując i przeczesując splątane odrobinę kosmyki. Zupełnie nie krępowała się tym, że siedzi obok nie-do-końca-znajomego w samej bieliźnie. Może jakby miała się czego wstydzić, to starałaby się zakryć, ale zdecydowanie brakowało jej tu wstydu. Po co tracić czas na bezpodstawne kompleksy?
Uśmiechając się pod nosem przewróciła odrobinę oczami, ale nie było w tym żadnego pobłażania, czy negatywnego wydźwięku, raczej był to gest dający jej odrobinę czasu na przemyślenia.
- Hm, wiesz, wiele zależy od osobnika, którego byś napotkał. Trytony, tak jak i my, czarodzieje, mają zupełnie różne osobowości i charaktery. Też są ciekawe naszego świata w jakimś tam stopniu, ale niestety nasza bardzo ograniczona wiedza na ich temat i ignorancja sprawiły, że jednak stronią od czynnego obcowania z ludźmi. A szkoda, bo są bardzo inteligentne i mają niesamowitą kulturę i historię... - Zmarszczyła odrobinę brwi, co wyraźnie nadało jej twarzy trochę zmartwiony i zasmucony wyraz. I tak szybko, jak ta zmarszczka się pojawiła, zaraz też zniknęła, a Aurora wróciła do tematu. - No, w każdym razie jeśli trafiłbyś na osobnika z takimi samymi przekonaniami o gatunku ludzkim, jak ty masz o nich, to mógłby cię zaatakować zwyczajnie ze strachu, że ty zaatakujesz najpierw. - Przerzuciła rozczesane palcami włosy na plecy i podparła się na deskach pomostu, obserwując krukona z uprzejmym zainteresowaniem, kiedy mówił o nauce trytońskiego.
- Co prawda mój trytoński nie jest jeszcze tak biegły, żebym mogła rozmawiać bez problemu, ale trochę ten język poznałam, więc jakbyś miał ochotę, to mogę ci kiedyś pomóc. Wiesz, od jakiegoś czasu już zabieram się do zanurkowania w głębiny naszego szkolnego jeziora, bo wiem, że na jego dnie mieszka całkiem liczna grupa przedstawicieli tego gatunku, a kiedy to zrobić, jak nie teraz, na ostatnim roku? Później mogę już nie mieć tak cudownej możliwości zaraz pod nosem! - Wskazała na spokojną taflę jeziora, która bardzo skutecznie ukrywała tajemnice głębin. Niby było ogólnie wiadomo, że poza wielką kałamarnicą w tych wodach żyją inne magiczne istoty, ale czy każdy uczeń był świadom tego jakie? Chyba niekoniecznie. Taka wyprawa na dno mogła też bardzo posłużyć poszerzeniu świadomości wśród studentów, może nie jeden z nich zacząłby inaczej traktować najwspanialszy szkolny przedmiot, jakim jest ONMS?
- No wiesz, ciężko jest nie znać twojego nazwiska i to nie tylko ze względu na byłą dyrektorkę. Wyraźnie starasz się wypracować odpowiednią reputację. - Zaśmiała się serdecznie, bo prawdą było, że nie raz słyszała o wybrykach Malcolma. Może tym bardziej dlatego, że byli na jednym roku, więc z widzenia znali się już przeszło sześć lat? - Tak, to ja. Choć głupio to mówić na początku siódmego roku nauki, to miło mi cię oficjalnie i osobiście poznać. To w sumie ciekawe, że chodząc tyle lat razem na zajęcia nigdy nie mieliśmy okazji nawet ze sobą porozmawiać, nie? No bo pomyślałoby się, że może na jakiejś lekcji będziemy pracować w parze, ale nie, ani razu nie było takiej sytuacji. - Skoro już się oficjalnie z imienia poznali, to Aurora, jak to miała w zwyczaju, zamiast podać rękę zarzuciła chłopakowi ramię na szyję i przyciągnęła odrobinę, żeby dać mu po jednym buziaku w każdy policzek. Tak już miała, że bardzo szybko przechodziła do bardzo osobistego traktowania, to właśnie ta latynoska krew. Wróciwszy do normalnego siadu, zwiesiła nogi z pomostu i zanurzyła stopy w przyjemnie chłodnej wodzie.
- Ach, to byłeś ty? Pamiętam, jak ceremonia przedziału przedłużała się, bo jeden z dzieciaków siedział na stołku w nieskończoność. I co, wiesz dlaczego ostatecznie padło na Ravenclaw? W sumie szkoda, że jednak nie jesteś w Hufflepuffie, może wtedy nie pomyliłabym cię z trytonem, tylko mielibyśmy okazję spotkać autentycznego trytona. - Mówiła niby żartem, ale jednak pół serio.
Nie posiedzieli zbyt długo, bo jednak lekki wiaterek chłodził mokre ciała za bardzo, a nikt nie chciał nabawić się zapalenia płuc, prawda? Dlatego nadal trajkocząc wrócili do zamku, gdzie każde z nich poszło w swoją stronę.
/zt x2
Uśmiechając się pod nosem przewróciła odrobinę oczami, ale nie było w tym żadnego pobłażania, czy negatywnego wydźwięku, raczej był to gest dający jej odrobinę czasu na przemyślenia.
- Hm, wiesz, wiele zależy od osobnika, którego byś napotkał. Trytony, tak jak i my, czarodzieje, mają zupełnie różne osobowości i charaktery. Też są ciekawe naszego świata w jakimś tam stopniu, ale niestety nasza bardzo ograniczona wiedza na ich temat i ignorancja sprawiły, że jednak stronią od czynnego obcowania z ludźmi. A szkoda, bo są bardzo inteligentne i mają niesamowitą kulturę i historię... - Zmarszczyła odrobinę brwi, co wyraźnie nadało jej twarzy trochę zmartwiony i zasmucony wyraz. I tak szybko, jak ta zmarszczka się pojawiła, zaraz też zniknęła, a Aurora wróciła do tematu. - No, w każdym razie jeśli trafiłbyś na osobnika z takimi samymi przekonaniami o gatunku ludzkim, jak ty masz o nich, to mógłby cię zaatakować zwyczajnie ze strachu, że ty zaatakujesz najpierw. - Przerzuciła rozczesane palcami włosy na plecy i podparła się na deskach pomostu, obserwując krukona z uprzejmym zainteresowaniem, kiedy mówił o nauce trytońskiego.
- Co prawda mój trytoński nie jest jeszcze tak biegły, żebym mogła rozmawiać bez problemu, ale trochę ten język poznałam, więc jakbyś miał ochotę, to mogę ci kiedyś pomóc. Wiesz, od jakiegoś czasu już zabieram się do zanurkowania w głębiny naszego szkolnego jeziora, bo wiem, że na jego dnie mieszka całkiem liczna grupa przedstawicieli tego gatunku, a kiedy to zrobić, jak nie teraz, na ostatnim roku? Później mogę już nie mieć tak cudownej możliwości zaraz pod nosem! - Wskazała na spokojną taflę jeziora, która bardzo skutecznie ukrywała tajemnice głębin. Niby było ogólnie wiadomo, że poza wielką kałamarnicą w tych wodach żyją inne magiczne istoty, ale czy każdy uczeń był świadom tego jakie? Chyba niekoniecznie. Taka wyprawa na dno mogła też bardzo posłużyć poszerzeniu świadomości wśród studentów, może nie jeden z nich zacząłby inaczej traktować najwspanialszy szkolny przedmiot, jakim jest ONMS?
- No wiesz, ciężko jest nie znać twojego nazwiska i to nie tylko ze względu na byłą dyrektorkę. Wyraźnie starasz się wypracować odpowiednią reputację. - Zaśmiała się serdecznie, bo prawdą było, że nie raz słyszała o wybrykach Malcolma. Może tym bardziej dlatego, że byli na jednym roku, więc z widzenia znali się już przeszło sześć lat? - Tak, to ja. Choć głupio to mówić na początku siódmego roku nauki, to miło mi cię oficjalnie i osobiście poznać. To w sumie ciekawe, że chodząc tyle lat razem na zajęcia nigdy nie mieliśmy okazji nawet ze sobą porozmawiać, nie? No bo pomyślałoby się, że może na jakiejś lekcji będziemy pracować w parze, ale nie, ani razu nie było takiej sytuacji. - Skoro już się oficjalnie z imienia poznali, to Aurora, jak to miała w zwyczaju, zamiast podać rękę zarzuciła chłopakowi ramię na szyję i przyciągnęła odrobinę, żeby dać mu po jednym buziaku w każdy policzek. Tak już miała, że bardzo szybko przechodziła do bardzo osobistego traktowania, to właśnie ta latynoska krew. Wróciwszy do normalnego siadu, zwiesiła nogi z pomostu i zanurzyła stopy w przyjemnie chłodnej wodzie.
- Ach, to byłeś ty? Pamiętam, jak ceremonia przedziału przedłużała się, bo jeden z dzieciaków siedział na stołku w nieskończoność. I co, wiesz dlaczego ostatecznie padło na Ravenclaw? W sumie szkoda, że jednak nie jesteś w Hufflepuffie, może wtedy nie pomyliłabym cię z trytonem, tylko mielibyśmy okazję spotkać autentycznego trytona. - Mówiła niby żartem, ale jednak pół serio.
Nie posiedzieli zbyt długo, bo jednak lekki wiaterek chłodził mokre ciała za bardzo, a nikt nie chciał nabawić się zapalenia płuc, prawda? Dlatego nadal trajkocząc wrócili do zamku, gdzie każde z nich poszło w swoją stronę.
/zt x2