23-03-2021, 09:19 PM
Oriane kochała od zawsze oranżerie. Oraz witraże. I właściwie wszystko, co opływało zbytecznym luksusem i elegancją na raz - a co jest bardziej bezużyteczne niż szklany budynek o ścianach z kolorowego szkła, wypełniony po brzegi barwami oraz zapachami egzotycznych kwiatów, z fontanną szemrzącą w centrum tego wszystkiego? Jedynie złocenie rzeźbionych w marmurze przedmiotów zdaje się być bardziej ostentacyjne.
Zimowy ogród był miejscem, które zamierzała odwiedzać częściej: zrozumiała to od pierwszej sekundy po przekroczeniu progu. Puste i zdobne, pozwalało oczyścić głowę pośród estetyki pięknej dla samego piękna. Żadnego celu w tym pięknie, jedynie ekstaza dla zmysłów od samego początku uwodzonych szmerem wody, ciężką wonią kwiatów oraz mętnym światłem burego dnia nabierającym smakowitych, pełnych barw wraz z przekroczeniem granicy kolorowego szkła.
Nie spędziła wiele czasu w Hogwarcie, wystarczająco jednak by ogólnopanująca angielszczyzna wsiąkła w głowę; odkryła niedawno, że nawet jej wewnętrzny dialog, który posiada każdy nieważne jak bardzo jego istnienia jest świadom, zaczął korzystać z melodii obcego języka. I och! Jak frustrujące było utykanie w środku myśli jaką się chciało pod kopułą włosów wyrazić, kiedy angielskie słowo umykało, być może zapomniane w najbardziej potrzebnej chwili, być może w ogóle nieznane!
Oriane lekko westchnęła idąc alejką ku fontannie.
Jak Francja długa i szeroka - tak dużo było w dziewczynie tęsknoty, narastającej wciąż wraz z wsiąkającą rzeczywistością sytuacji: że Anglia i Hogwart, i ich język, i pogoda, że to wszystko nie było jedynie nieprzyjemnym epizodem w życiu. Nie było powrotu po jakimś nieokreślonym czasie do dawnego życia, gdzie była łagodną królową u szczytu społecznej drabiny Francuskiej szkoły. Teraz to wszystko było prawdą, faktem, zwrotem akcji zamiast drobnej przygody, odskoczni od głównego wątku. Główny wątek przeniósł się do Anglii. Chciałaby móc z całą pewnością powiedzieć, że po zakończeniu semestru czy wraz z odległymi o miesiące wakacjami będzie miała szansę odwiedzić paryski oddział rodzinnego magi-kasyna. Włożyć znów długą migoczącą suknię i buty na wysokim obcasie, i kolczyki warte więcej niż jej Hogwarcka wyprawka szkolna, i dosiadać się do każdego stołu karciarzy, który ją tylko zaprosi, i z perlistym śmiechem ogrywać klientów do samych skarpet.
Chociaż... Stop. Z krainy wspomnień wróciła do rzeczywistości, gdy tylko jej oczy zarejestrowały siedzącego przy fontannie ładnego chłopca. W sumie bardziej młodego mężczyznę - chyba był pierwszym napotkanym przez nią uczniem płci brzydszej, do którego nie pasowało określenie "ładny chłopiec".
Uśmiechnęła się ledwie widocznie - jego mogłaby tu wpuszczać. Byłby dopełnieniem obrazka. A jeśli się jej poszczęści, być może nawet mówić potrafi z jakimś sensem.
Jedyny chyba pozytyw sztucznej, skorumpowanej hierarchii Hogwartu opartej na wybieranych przez pedagogów współwięźniów, co nagle mają być ponad swoimi rówieśnikami: brak powiązań. Mogła flirtować z każdym chłopcem z jakim chciała, żadna dziewczyna nie była na tyle jej bliska, by wbić w odwecie nóż w plecy.
Nieco wydłużyła krok co rozkołysało nieco biodra, dodało jej figurze nieco seksapilu. Oblizała delikatnie usta, gdy mijała nieznajomego, by przysiąść na brzegu fontanny wystarczająco blisko na rozmowę - wystarczająco wciąż daleko, żeby nie wydawać się nachalną.
Zanurzyła palce jednej z dłoni w wodzie. Jakie miłe uczucie! Drugą dłonią przytrzymała spływające przez ramię włosy sięgające za pas, by ich końce nie wpadły do wody. Ciekawa była jak potoczy się konwersacja - bo skupiła się nawet, wzburzając wilowatą krew, żeby tylko młody mężczyzna poczuł jej efekt: uciekający gdzieś rozsądek zastąpiony przemożnym pragnieniem poznania tejże zjawiskowej niewiasty. Uśmiechała się leciuchno do swojego odbicia, już planując. Co zrobi, co powie? Czy zostawi go z wrażeniem, że była jedynie częścią snu, niematerialną istotą utkaną z pragnień oraz księżycowego blasku co zagubił się o poranku i nie zniknął za horyzontem mimo słońca, co zdążyło się przebudzić?
A może rozgrzeje jego zmysły, pobudzi wyobraźnię? Zostawi z gorącem dotyku wciąż na skórze? Och, jak słodko było myśleć o możliwościach!
Zimowy ogród był miejscem, które zamierzała odwiedzać częściej: zrozumiała to od pierwszej sekundy po przekroczeniu progu. Puste i zdobne, pozwalało oczyścić głowę pośród estetyki pięknej dla samego piękna. Żadnego celu w tym pięknie, jedynie ekstaza dla zmysłów od samego początku uwodzonych szmerem wody, ciężką wonią kwiatów oraz mętnym światłem burego dnia nabierającym smakowitych, pełnych barw wraz z przekroczeniem granicy kolorowego szkła.
Nie spędziła wiele czasu w Hogwarcie, wystarczająco jednak by ogólnopanująca angielszczyzna wsiąkła w głowę; odkryła niedawno, że nawet jej wewnętrzny dialog, który posiada każdy nieważne jak bardzo jego istnienia jest świadom, zaczął korzystać z melodii obcego języka. I och! Jak frustrujące było utykanie w środku myśli jaką się chciało pod kopułą włosów wyrazić, kiedy angielskie słowo umykało, być może zapomniane w najbardziej potrzebnej chwili, być może w ogóle nieznane!
Oriane lekko westchnęła idąc alejką ku fontannie.
Jak Francja długa i szeroka - tak dużo było w dziewczynie tęsknoty, narastającej wciąż wraz z wsiąkającą rzeczywistością sytuacji: że Anglia i Hogwart, i ich język, i pogoda, że to wszystko nie było jedynie nieprzyjemnym epizodem w życiu. Nie było powrotu po jakimś nieokreślonym czasie do dawnego życia, gdzie była łagodną królową u szczytu społecznej drabiny Francuskiej szkoły. Teraz to wszystko było prawdą, faktem, zwrotem akcji zamiast drobnej przygody, odskoczni od głównego wątku. Główny wątek przeniósł się do Anglii. Chciałaby móc z całą pewnością powiedzieć, że po zakończeniu semestru czy wraz z odległymi o miesiące wakacjami będzie miała szansę odwiedzić paryski oddział rodzinnego magi-kasyna. Włożyć znów długą migoczącą suknię i buty na wysokim obcasie, i kolczyki warte więcej niż jej Hogwarcka wyprawka szkolna, i dosiadać się do każdego stołu karciarzy, który ją tylko zaprosi, i z perlistym śmiechem ogrywać klientów do samych skarpet.
Chociaż... Stop. Z krainy wspomnień wróciła do rzeczywistości, gdy tylko jej oczy zarejestrowały siedzącego przy fontannie ładnego chłopca. W sumie bardziej młodego mężczyznę - chyba był pierwszym napotkanym przez nią uczniem płci brzydszej, do którego nie pasowało określenie "ładny chłopiec".
Uśmiechnęła się ledwie widocznie - jego mogłaby tu wpuszczać. Byłby dopełnieniem obrazka. A jeśli się jej poszczęści, być może nawet mówić potrafi z jakimś sensem.
Jedyny chyba pozytyw sztucznej, skorumpowanej hierarchii Hogwartu opartej na wybieranych przez pedagogów współwięźniów, co nagle mają być ponad swoimi rówieśnikami: brak powiązań. Mogła flirtować z każdym chłopcem z jakim chciała, żadna dziewczyna nie była na tyle jej bliska, by wbić w odwecie nóż w plecy.
Nieco wydłużyła krok co rozkołysało nieco biodra, dodało jej figurze nieco seksapilu. Oblizała delikatnie usta, gdy mijała nieznajomego, by przysiąść na brzegu fontanny wystarczająco blisko na rozmowę - wystarczająco wciąż daleko, żeby nie wydawać się nachalną.
Zanurzyła palce jednej z dłoni w wodzie. Jakie miłe uczucie! Drugą dłonią przytrzymała spływające przez ramię włosy sięgające za pas, by ich końce nie wpadły do wody. Ciekawa była jak potoczy się konwersacja - bo skupiła się nawet, wzburzając wilowatą krew, żeby tylko młody mężczyzna poczuł jej efekt: uciekający gdzieś rozsądek zastąpiony przemożnym pragnieniem poznania tejże zjawiskowej niewiasty. Uśmiechała się leciuchno do swojego odbicia, już planując. Co zrobi, co powie? Czy zostawi go z wrażeniem, że była jedynie częścią snu, niematerialną istotą utkaną z pragnień oraz księżycowego blasku co zagubił się o poranku i nie zniknął za horyzontem mimo słońca, co zdążyło się przebudzić?
A może rozgrzeje jego zmysły, pobudzi wyobraźnię? Zostawi z gorącem dotyku wciąż na skórze? Och, jak słodko było myśleć o możliwościach!
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.