24-03-2021, 12:39 AM
- Ha! Et un peuple malheureux fait les grands artistes. - Skontrowała jego cytat własnym, zaczerpniętym z życia niejakiego Alfreda de Musset.
W tak okrężny sposób wyraziła swoją niezgodę ze słowami Sand. Bo żeby stworzyć arcydzieło nie wystarczył przypadek, potrzebny był także znakomity artysta a na tego trudniej trafić niż na zwykłą udaną próbę. Gdyby sztuka była jedynie zbiorem udanych prób świat opływałby w arcydziełach: a oboje wiedzieli, jako stworzenia karmione aprecjacją dla sztuk, że sprawa się tak nie ma. Szczere arcydzieła wciąż osiągały zawrotne ceny, nie mówiąc już o całym spreparowanym show jakim był rynek sztuk wysokich. Oriane po koniec swoich dni będzie prychać na niesamowicie drogi obraz przedstawiający czarne koło. Oczywiście, dało ono wraz z resztą obrazów z tej samej serii początek nowemu ruchowi w zakresie abstrakcji ale, na brodę Merlina, było to tylko czarne koło na białym tle!
Nie dała sobie jednak dać się pochłonąć własnym dywagacjom. Wręcz przeciwnie - z pełnym skupieniem, poświęcając całą swoją uwagę Raphaelowi, słuchała jego przemyśleń powiązanych w mniej lub bardziej wyraźny sposób z jej uprzednimi słowami. Przymrużyła nawet lekko lewe oko, swoim zwyczajem sięgającym najwcześniejszych dziecięcych lat, co zawsze świadczyło o szczerym rozmyślaniu i skupieniu. Cóż, mając pół roku do siedemnastki była w pełni świadoma tej oznaki, nauczyła się ją więc kopiować - tym razem był to jednak odruch w pełni naturalny.
- Hm, wymaganie wszechstronności jako zniechęcenie do skupienia się nad edukacją samą w sobie. Interesująca obserwacja, muszę przyznać. - Skomplementowała po chwili namysłu ze skinieniem głowy pełnym uznania.
Nie miała wciąż szczęścia bądź nieszczęścia - wkrótce się przekonamy którego - być aktywną uczennicą Hogwartu. Dopiero co została nią na papierze, i z papieru też miała całe na temat nowej szkoły doświadczenie, co oczywiście nie miało prawa rzutować się na pełen obraz. Jak na przykład na powyższą obserwację co wymagała bardziej intymnej znajomości szkolnej przestrzeni, bardziej osobistej.
Uśmiechnęła się jak sfinks, zadowolona, że mimo wszystkich swoich dywagacji nie odkrył do czego dążyła. Dawało jej to satysfakcję, jakby znajdowała się w intelektualnym wyścigu. Uwielbiała odwracać cudze światopoglądy do góry dnem dla samego efektu szoku, że tak urocze stworzenie jest aż tak rozmyślne. W końcu media nie są łagodne dla bogatych i prześlicznych blondynek, często malując je barwami głupoty.
- O ile twoje słowa niosą ze sobą wyjątkowo celne spostrzeżenia, et encore une fois znajdujesz się jedynie w odległej orbicie sprawy do jakiej dążę - przyznała tak z uznaniem dla nowej perspektywy, którą jej ukazał, jak z odrobiną rozbawienia dla tego jak udawało mu się tańczyć wokół sprawy bez celowego choćby o nią zahaczenia. - Choć, przyznam, że przez sekundę nie byłam pewna czy sam już nań nie natrafiłeś - zaśmiała się niemal bezgłośnie zasłaniając usta koniuszkami palców pozwalając rozbawieniu się rozpłynąć nim podjęła znów wątek. - Jak powiedziałeś, monsieur, uczniowie Hogwartu zajmują po szkole stanowiska wyspecjalizowane i wykonują świetną pracę, non? Tego się tyczy moja krytyka Hogwartu: że kształtuje czarodziejów potulnych. Sam podział na domy jest bardzo wyraźnym pokazem praktyk z dziedziny psychologii społecznej. Z tego, co rozumiem, podział ten nie służy niczemu poza kreowaniem konfliktu między arbitralnie stworzonym grupom młodych czarodziejów, oui? - Spauzowała na moment z lekkim, pretensjonalnym wydęciem usteczek, które samo w sobie pokazywało jej niesmak wobec podobnej struktury. - Pojedynczy uczniowie odpowiedzialni za przewiny wobec regulaminu cofają tym samym cały dom w rywalizacji o puchar, co skłania uczniów o silnie kompetytywnych zaciągach do ostracyzacji osób, które dane punkty straciły. Nie tylko warunkuje to przemoc emocjonalną między uczniami ale i niechybnie wspiera przymykanie oczu na łamanie regulaminu wewnątrz grupy określonej domem. - Zacisnęła usta, potrząsnęła ledwie widocznie głową, jakby mówiąc: "A to tylko czubek góry lodowej!".
Szczerze obawiała się podobnego środowiska. Brzmiało na niezdrowe, stresogenne i pełne niesnasek mogących przerodzić się w aktualną agresję. Nie zdziwiłaby się gdyby na miejscu się okazało, że uczniowie regularnie pojedynkują się ze złości albo krzywdzą na jakieś nieprzyjemne sposoby.
- Podobne podejście daje przyzwolenie na przemoc. Ofiary stają się agresorami, bo strach jest silniejszy niż empatia. Kolejny krok: desensytyzacja. Siedem lat podobnego traktowania młodego człowieka o wciąż kształtującej się osobowości? - Tym razem wyraźniej potrząsnęła głową, cicho parsknęła pojedynczym akordem pogardliwego, pozbawionego wesołości śmiechu. - Rezultatem mogą być jedynie zaszczute osoby podążające za głównym nurtem. Pokolenie po pokoleniu straumatyzowanych czarodziejów. Quelle horreur.
Może nie miałaby aż tak wiele niesmaku wobec całego procederu gdyby nie fakt, że literalnie niespełna tygodnie ją dzieliły od stania się jego częścią. A czego jak czego, ale traumy to ona już miała dość na jedno życie, merci.
W tak okrężny sposób wyraziła swoją niezgodę ze słowami Sand. Bo żeby stworzyć arcydzieło nie wystarczył przypadek, potrzebny był także znakomity artysta a na tego trudniej trafić niż na zwykłą udaną próbę. Gdyby sztuka była jedynie zbiorem udanych prób świat opływałby w arcydziełach: a oboje wiedzieli, jako stworzenia karmione aprecjacją dla sztuk, że sprawa się tak nie ma. Szczere arcydzieła wciąż osiągały zawrotne ceny, nie mówiąc już o całym spreparowanym show jakim był rynek sztuk wysokich. Oriane po koniec swoich dni będzie prychać na niesamowicie drogi obraz przedstawiający czarne koło. Oczywiście, dało ono wraz z resztą obrazów z tej samej serii początek nowemu ruchowi w zakresie abstrakcji ale, na brodę Merlina, było to tylko czarne koło na białym tle!
Nie dała sobie jednak dać się pochłonąć własnym dywagacjom. Wręcz przeciwnie - z pełnym skupieniem, poświęcając całą swoją uwagę Raphaelowi, słuchała jego przemyśleń powiązanych w mniej lub bardziej wyraźny sposób z jej uprzednimi słowami. Przymrużyła nawet lekko lewe oko, swoim zwyczajem sięgającym najwcześniejszych dziecięcych lat, co zawsze świadczyło o szczerym rozmyślaniu i skupieniu. Cóż, mając pół roku do siedemnastki była w pełni świadoma tej oznaki, nauczyła się ją więc kopiować - tym razem był to jednak odruch w pełni naturalny.
- Hm, wymaganie wszechstronności jako zniechęcenie do skupienia się nad edukacją samą w sobie. Interesująca obserwacja, muszę przyznać. - Skomplementowała po chwili namysłu ze skinieniem głowy pełnym uznania.
Nie miała wciąż szczęścia bądź nieszczęścia - wkrótce się przekonamy którego - być aktywną uczennicą Hogwartu. Dopiero co została nią na papierze, i z papieru też miała całe na temat nowej szkoły doświadczenie, co oczywiście nie miało prawa rzutować się na pełen obraz. Jak na przykład na powyższą obserwację co wymagała bardziej intymnej znajomości szkolnej przestrzeni, bardziej osobistej.
Uśmiechnęła się jak sfinks, zadowolona, że mimo wszystkich swoich dywagacji nie odkrył do czego dążyła. Dawało jej to satysfakcję, jakby znajdowała się w intelektualnym wyścigu. Uwielbiała odwracać cudze światopoglądy do góry dnem dla samego efektu szoku, że tak urocze stworzenie jest aż tak rozmyślne. W końcu media nie są łagodne dla bogatych i prześlicznych blondynek, często malując je barwami głupoty.
- O ile twoje słowa niosą ze sobą wyjątkowo celne spostrzeżenia, et encore une fois znajdujesz się jedynie w odległej orbicie sprawy do jakiej dążę - przyznała tak z uznaniem dla nowej perspektywy, którą jej ukazał, jak z odrobiną rozbawienia dla tego jak udawało mu się tańczyć wokół sprawy bez celowego choćby o nią zahaczenia. - Choć, przyznam, że przez sekundę nie byłam pewna czy sam już nań nie natrafiłeś - zaśmiała się niemal bezgłośnie zasłaniając usta koniuszkami palców pozwalając rozbawieniu się rozpłynąć nim podjęła znów wątek. - Jak powiedziałeś, monsieur, uczniowie Hogwartu zajmują po szkole stanowiska wyspecjalizowane i wykonują świetną pracę, non? Tego się tyczy moja krytyka Hogwartu: że kształtuje czarodziejów potulnych. Sam podział na domy jest bardzo wyraźnym pokazem praktyk z dziedziny psychologii społecznej. Z tego, co rozumiem, podział ten nie służy niczemu poza kreowaniem konfliktu między arbitralnie stworzonym grupom młodych czarodziejów, oui? - Spauzowała na moment z lekkim, pretensjonalnym wydęciem usteczek, które samo w sobie pokazywało jej niesmak wobec podobnej struktury. - Pojedynczy uczniowie odpowiedzialni za przewiny wobec regulaminu cofają tym samym cały dom w rywalizacji o puchar, co skłania uczniów o silnie kompetytywnych zaciągach do ostracyzacji osób, które dane punkty straciły. Nie tylko warunkuje to przemoc emocjonalną między uczniami ale i niechybnie wspiera przymykanie oczu na łamanie regulaminu wewnątrz grupy określonej domem. - Zacisnęła usta, potrząsnęła ledwie widocznie głową, jakby mówiąc: "A to tylko czubek góry lodowej!".
Szczerze obawiała się podobnego środowiska. Brzmiało na niezdrowe, stresogenne i pełne niesnasek mogących przerodzić się w aktualną agresję. Nie zdziwiłaby się gdyby na miejscu się okazało, że uczniowie regularnie pojedynkują się ze złości albo krzywdzą na jakieś nieprzyjemne sposoby.
- Podobne podejście daje przyzwolenie na przemoc. Ofiary stają się agresorami, bo strach jest silniejszy niż empatia. Kolejny krok: desensytyzacja. Siedem lat podobnego traktowania młodego człowieka o wciąż kształtującej się osobowości? - Tym razem wyraźniej potrząsnęła głową, cicho parsknęła pojedynczym akordem pogardliwego, pozbawionego wesołości śmiechu. - Rezultatem mogą być jedynie zaszczute osoby podążające za głównym nurtem. Pokolenie po pokoleniu straumatyzowanych czarodziejów. Quelle horreur.
Może nie miałaby aż tak wiele niesmaku wobec całego procederu gdyby nie fakt, że literalnie niespełna tygodnie ją dzieliły od stania się jego częścią. A czego jak czego, ale traumy to ona już miała dość na jedno życie, merci.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.