24-03-2021, 08:00 PM
- Ciekawość to podobno pierwszy stopień do piekła.
Uniosła lekko brwi - nie ze sceptycyzmem czy nieprzyjaźnie. Bardziej jakby zapraszała do przyjemnej słownej utarczki, jakąkolwiek formę miałaby przyjąć. W końcu od tematów okalających Annę Boleyn można było skoczyć w wiele stron i wylądować bardzo pewnie. Ha! Można było skoczyć wprost w odważniejszy flirt jak i filozoficzną dysputę o naturze moralności oraz sposobie w jaki decyzje przodków tworzą rzeczywistość.
Przyjemny pierwszy raz. O ile do tej pory ich rozmowa nie była dosłownie dwuznaczna po tych słowach dokładnie taka się stała przynajmniej w odczuciu Oriane. Ona jednak nawykła była do flirtów i zdecydowanie potrafiła rozpoznać dwuznaczność bardziej przypadkową niż celową. Był tak blisko, szeptał, mówił o pierwszych razach - a potrafił się jej oprzeć.
Kim jesteś, Noah?
Zaczynała podejrzewać gdzieś w tyle głowy, że był - podobnie jak ona - czymś więcej niż tylko czarodziejem. Oczywiście, gdyby miała ochotę zastanawiać się nad tym głębiej, może wzięłaby też pod uwagę jakiś amulet co najmniej łagodzący skutki uroków magicznych stworzeń. Wtedy musiałaby przyznać przed samą sobą, że chłopak nie jest Francuzem, co porządnie zmniejszało szansę na zaklęty przedmiot znajdujący się w jego posiadaniu. Przechyliła nieznacznie głowę gdy się odsunął, skupiła na nim oczy w sposób bardziej badawczy nich dotychczas. Przenikliwy. Zupełnie jakby próbowała prześwietlić go na wylot, poznać sekrety, zobaczyć jak działa jego umysł. Przyjęła odpowiedź z uśmiechem niezmiennie słodkim, mimo chłodu rzeczowości lśniącego w tęczówkach.
- Uznam to za zawoalowaną prośbę, żebym została trochę dłużej - odparła uwodzicielsko, podtrzymując szeptaną naturę rozmowy; poczuła jak z lekka zwęża się pole jej widzenia kiedy policzki spęczniały od poszerzającego się w rozkosznym rozbawieniu uśmiechu.
Oto był przed nią młody mężczyzna, co nie próbował pogłębiać romantycznego aspektu znajomości mimo perfekcyjnej okazji i kilku nawet z jej strony rzuconych zachęt. Coś nieznanego, coś fascynującego - budził w niej intensywne zainteresowanie, pragnienie poznania prawdy, umysł wskoczył na wyższe obroty jak gdyby natrafiła na trudną zagwozdkę z dziedziny alchemii.
Zagwozdkę, którą musiała rozwiązać żeby ukoić nowe fale hałasu pośród myśli.
Uniosła wskazujący palec do jego twarzy i delikatnie musnęła palca opuszką koniec nosa Noah. Chciała zobaczyć jego reakcję. Przelotnego dotyku palca krewniaczki wil, co niejeden odczuwał z okrutnie przyjemną intensywnością, nie dało się zignorować. Pierwszy test, pierwsze badanie.
Bo och! niemal każdy scenariusz już przerobiła! Mężczyznę rozpalonego jej wilowatą domieszką kiedy miała ledwie dwanaście lat; nieśmiałych chłopców, co całowali niemalże ziemię po której stąpała i pozwalali traktować się jakby byli zaledwie podnóżkami; wszystko pomiędzy dwiema skrajnościami - te podejścia do sprawy już znała. Ale Noah?
Nie mieścił się w żadnej z powyższych kategorii. Przeskanowała jego figurę: od najbardziej niesfornego loka po czubki butów i z powrotem; tym razem nie poszukiwała rozkoszy estetycznych w męskiej urodzie. W imię naukowego perfekcjonizmu pragnącego zapamiętać drobne szczegóły, co mogły znaczyć więcej niż się wydawało, pozwoliła oczom na tę niedyskrecję. Była pewna, że podobna otwartość nie odbije się na sytuacji negatywnie - zbyt był receptywny na poprzednie sygnały by ten go odrzucił.
Kim jesteś?
Uniosła lekko brwi - nie ze sceptycyzmem czy nieprzyjaźnie. Bardziej jakby zapraszała do przyjemnej słownej utarczki, jakąkolwiek formę miałaby przyjąć. W końcu od tematów okalających Annę Boleyn można było skoczyć w wiele stron i wylądować bardzo pewnie. Ha! Można było skoczyć wprost w odważniejszy flirt jak i filozoficzną dysputę o naturze moralności oraz sposobie w jaki decyzje przodków tworzą rzeczywistość.
Przyjemny pierwszy raz. O ile do tej pory ich rozmowa nie była dosłownie dwuznaczna po tych słowach dokładnie taka się stała przynajmniej w odczuciu Oriane. Ona jednak nawykła była do flirtów i zdecydowanie potrafiła rozpoznać dwuznaczność bardziej przypadkową niż celową. Był tak blisko, szeptał, mówił o pierwszych razach - a potrafił się jej oprzeć.
Kim jesteś, Noah?
Zaczynała podejrzewać gdzieś w tyle głowy, że był - podobnie jak ona - czymś więcej niż tylko czarodziejem. Oczywiście, gdyby miała ochotę zastanawiać się nad tym głębiej, może wzięłaby też pod uwagę jakiś amulet co najmniej łagodzący skutki uroków magicznych stworzeń. Wtedy musiałaby przyznać przed samą sobą, że chłopak nie jest Francuzem, co porządnie zmniejszało szansę na zaklęty przedmiot znajdujący się w jego posiadaniu. Przechyliła nieznacznie głowę gdy się odsunął, skupiła na nim oczy w sposób bardziej badawczy nich dotychczas. Przenikliwy. Zupełnie jakby próbowała prześwietlić go na wylot, poznać sekrety, zobaczyć jak działa jego umysł. Przyjęła odpowiedź z uśmiechem niezmiennie słodkim, mimo chłodu rzeczowości lśniącego w tęczówkach.
- Uznam to za zawoalowaną prośbę, żebym została trochę dłużej - odparła uwodzicielsko, podtrzymując szeptaną naturę rozmowy; poczuła jak z lekka zwęża się pole jej widzenia kiedy policzki spęczniały od poszerzającego się w rozkosznym rozbawieniu uśmiechu.
Oto był przed nią młody mężczyzna, co nie próbował pogłębiać romantycznego aspektu znajomości mimo perfekcyjnej okazji i kilku nawet z jej strony rzuconych zachęt. Coś nieznanego, coś fascynującego - budził w niej intensywne zainteresowanie, pragnienie poznania prawdy, umysł wskoczył na wyższe obroty jak gdyby natrafiła na trudną zagwozdkę z dziedziny alchemii.
Zagwozdkę, którą musiała rozwiązać żeby ukoić nowe fale hałasu pośród myśli.
Uniosła wskazujący palec do jego twarzy i delikatnie musnęła palca opuszką koniec nosa Noah. Chciała zobaczyć jego reakcję. Przelotnego dotyku palca krewniaczki wil, co niejeden odczuwał z okrutnie przyjemną intensywnością, nie dało się zignorować. Pierwszy test, pierwsze badanie.
Bo och! niemal każdy scenariusz już przerobiła! Mężczyznę rozpalonego jej wilowatą domieszką kiedy miała ledwie dwanaście lat; nieśmiałych chłopców, co całowali niemalże ziemię po której stąpała i pozwalali traktować się jakby byli zaledwie podnóżkami; wszystko pomiędzy dwiema skrajnościami - te podejścia do sprawy już znała. Ale Noah?
Nie mieścił się w żadnej z powyższych kategorii. Przeskanowała jego figurę: od najbardziej niesfornego loka po czubki butów i z powrotem; tym razem nie poszukiwała rozkoszy estetycznych w męskiej urodzie. W imię naukowego perfekcjonizmu pragnącego zapamiętać drobne szczegóły, co mogły znaczyć więcej niż się wydawało, pozwoliła oczom na tę niedyskrecję. Była pewna, że podobna otwartość nie odbije się na sytuacji negatywnie - zbyt był receptywny na poprzednie sygnały by ten go odrzucił.
Kim jesteś?
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.