25-03-2021, 01:23 AM
Onieśmielenie nie był czymś, co można było wywołać u Meredith z łatwością. To ona miała w zwyczaju onieśmielać innych, świadomie czy nie. Niekiedy wystarczyło milczące spojrzenie, innym razem brak jakiejkolwiek reakcji, rzadziej bezpośredni komentarz. W ciemności gra ciszy stawała się dużo bardziej interesująca, bo wchodziła na inne płaszczyzny.
Nie ruszyła się, kiedy Aaron oparł się tuż obok. Poczuła jak większy nacisk sprawił, że ściana poruszyła się nieznacznie, ale nie zareagowała w żaden sposób. Grunt nie usuwał jej się spod nóg, nie traciła równowagi. Po tym marnym budyneczku można było spodziewać się wszystkiego i prawdopodobnie każdy normalny uczeń znajdujący się w położeniu Mer przynajmniej spiąłby się instynktownie. Meredith zdecydowanie nie była jak inni. Nie potrafiłaby powiedzieć ile razy pod wpływem swoich eksperymentalnych środków miała wrażenie, że traci równowagę, ściany się przewracają a sufit spada. Mimo że na haju te wszystkie odczucia nie były realne, przestała tak gwałtownie reagować na niespodziewane kiedy była trzeźwa.
Puszczając jego odpowiedź mimo uszu, zaciągnęła się ponownie. Ciszę przerwał cichutki trzask palącego się tytoniu. Pomimo panującej wokoło ciemności, można było dostrzec to, co nie znajdowało się daleko. A rozżarzona końcówka papierosa przez moment rzucała czerwonawą łunę na usta. Dlatego mniej więcej dało się dostrzec zarysy twarzy drugiej osoby. Meredith ani na chwilę nie odwróciła wzroku. Obserwowała Aarona, rejestrując jego ruchy w ciemności. Niektóre bardziej słyszała, niż widziała. Jak sięganie po papierosa. Zdecydowanie w tej chwili chłopak był ciekawszym obiektem do obserwacji, niż nudne wnętrze szopy ukryte pod osłoną nocy.
Przechyliła nieznacznie głowę, kiedy znowu przerwał ciszę. Nie czuła się jakby łamała regulamin, bo przecież nie robiła nic, co zagrażałoby czyjemuś życiu. Skoro dzieciaki bezkarnie wchodzą do Zakazanego Lasu, to czemu ktoś miałby jej mieć za złe wypalenie jednego papierosa z dala od wścibskich oczu? Nie robiła tego przy pierwszakach ani bezczelnie przy nauczycielach, jedyna osoba, którą tu w jakikolwiek sposób deprawowała, była ona sama. A i to była jedna z najmniej inwazyjnych form.
- Planujesz jakieś łamać? - Niewinni dopóki nie udowodni się im winy. Byli zupełnie sami, więc nie miał kto ich oskarżyć. Jeśli Moon potrzebował więcej adrenaliny przed snem, mógł zawsze spróbować zapalić w sali wejściowej. Woźny pewnie wyczułby go zanim jeszcze odpaliłby szluga. Choć bez wątpienia istnieją dużo przyjemniejsze sposoby na zastrzyk adrenaliny.
Nie ruszyła się, kiedy Aaron oparł się tuż obok. Poczuła jak większy nacisk sprawił, że ściana poruszyła się nieznacznie, ale nie zareagowała w żaden sposób. Grunt nie usuwał jej się spod nóg, nie traciła równowagi. Po tym marnym budyneczku można było spodziewać się wszystkiego i prawdopodobnie każdy normalny uczeń znajdujący się w położeniu Mer przynajmniej spiąłby się instynktownie. Meredith zdecydowanie nie była jak inni. Nie potrafiłaby powiedzieć ile razy pod wpływem swoich eksperymentalnych środków miała wrażenie, że traci równowagę, ściany się przewracają a sufit spada. Mimo że na haju te wszystkie odczucia nie były realne, przestała tak gwałtownie reagować na niespodziewane kiedy była trzeźwa.
Puszczając jego odpowiedź mimo uszu, zaciągnęła się ponownie. Ciszę przerwał cichutki trzask palącego się tytoniu. Pomimo panującej wokoło ciemności, można było dostrzec to, co nie znajdowało się daleko. A rozżarzona końcówka papierosa przez moment rzucała czerwonawą łunę na usta. Dlatego mniej więcej dało się dostrzec zarysy twarzy drugiej osoby. Meredith ani na chwilę nie odwróciła wzroku. Obserwowała Aarona, rejestrując jego ruchy w ciemności. Niektóre bardziej słyszała, niż widziała. Jak sięganie po papierosa. Zdecydowanie w tej chwili chłopak był ciekawszym obiektem do obserwacji, niż nudne wnętrze szopy ukryte pod osłoną nocy.
Przechyliła nieznacznie głowę, kiedy znowu przerwał ciszę. Nie czuła się jakby łamała regulamin, bo przecież nie robiła nic, co zagrażałoby czyjemuś życiu. Skoro dzieciaki bezkarnie wchodzą do Zakazanego Lasu, to czemu ktoś miałby jej mieć za złe wypalenie jednego papierosa z dala od wścibskich oczu? Nie robiła tego przy pierwszakach ani bezczelnie przy nauczycielach, jedyna osoba, którą tu w jakikolwiek sposób deprawowała, była ona sama. A i to była jedna z najmniej inwazyjnych form.
- Planujesz jakieś łamać? - Niewinni dopóki nie udowodni się im winy. Byli zupełnie sami, więc nie miał kto ich oskarżyć. Jeśli Moon potrzebował więcej adrenaliny przed snem, mógł zawsze spróbować zapalić w sali wejściowej. Woźny pewnie wyczułby go zanim jeszcze odpaliłby szluga. Choć bez wątpienia istnieją dużo przyjemniejsze sposoby na zastrzyk adrenaliny.