25-03-2021, 10:19 PM
Uraz z dzieciństwa pozostał, a osoby czystokrwiste tym samym zostały przez Aarona przekreślone. Narodziła się do nich niechęć, narodziła się niemal nienawiść, jeśli tym bardziej ktoś czymś podpadł. W jego mniemaniu ci, którzy mogli się pochwalić czystością, skazani byli na zagładę, czy to sami przez siebie, czy przez ich wrogów. A mieli takich, niezależnie od tego, co mogło się im wydawać. Jak bardzo postrzeganie ich uległoby zmianie, gdyby jego dziadek nie postanowił zamordować jego rodziców i nie katował Aarona wszystkimi tymi bzdetami, do których wagę przywiązywali jedynie ci szlachetni? Czy byłby taki jak oni? Na litość wszystkiego, w co być może wierzył, oby nie.
Meredith różniła się od tym ludzi, dlatego z nią rozmawiał. Chociaż miała czystą krew, nie przejawiała cech typowych dla tego gatunku, jak nazywał ich Moon. Odrębna rasa.
Nie musiał dużo z nią rozmawiać, aby ją tolerować. Prawdę powiedziawszy w ogóle mu nie przeszkadzało, że praktycznie milczeli, bo częściej cenił sobie coś takiego. Rozmowę można było prowadzić z każdym, milczeć tylko z kimś odpowiednim.
-A przekonywałabyś mnie w jakiś kreatywny sposób, bym tego nie zrobił? - spojrzał na nią, a jeden z kącików ust uniósł się nieznacznie, czego zapewne nie dostrzegła przez panujący mrok. Może to i lepiej. Jeszcze doszłaby do wniosku, że Aaron wcale nie jest taki zły. Nie był, był dziwny. To wszystko. Samotnik, to tyle. Nie widział jednak potrzeby, aby się do ludzi zbliżać, bo po szkole i tak wszyscy mieli stracić kontakt. Dodatkowo miał wrażenie, że gdyby tylko ktoś się do niego przywiązał, mógłby próbować wybić mu z głowy plan, dzięki któremu jeszcze tu był. A on nie chciał niczego zmieniać.
Zaciągnął się raz jeszcze, wydmuchując powoli dym. Zmierzył ją spojrzeniem, zaledwie zarys jej sylwetki widocznej na tle ciemności.
Meredith różniła się od tym ludzi, dlatego z nią rozmawiał. Chociaż miała czystą krew, nie przejawiała cech typowych dla tego gatunku, jak nazywał ich Moon. Odrębna rasa.
Nie musiał dużo z nią rozmawiać, aby ją tolerować. Prawdę powiedziawszy w ogóle mu nie przeszkadzało, że praktycznie milczeli, bo częściej cenił sobie coś takiego. Rozmowę można było prowadzić z każdym, milczeć tylko z kimś odpowiednim.
-A przekonywałabyś mnie w jakiś kreatywny sposób, bym tego nie zrobił? - spojrzał na nią, a jeden z kącików ust uniósł się nieznacznie, czego zapewne nie dostrzegła przez panujący mrok. Może to i lepiej. Jeszcze doszłaby do wniosku, że Aaron wcale nie jest taki zły. Nie był, był dziwny. To wszystko. Samotnik, to tyle. Nie widział jednak potrzeby, aby się do ludzi zbliżać, bo po szkole i tak wszyscy mieli stracić kontakt. Dodatkowo miał wrażenie, że gdyby tylko ktoś się do niego przywiązał, mógłby próbować wybić mu z głowy plan, dzięki któremu jeszcze tu był. A on nie chciał niczego zmieniać.
Zaciągnął się raz jeszcze, wydmuchując powoli dym. Zmierzył ją spojrzeniem, zaledwie zarys jej sylwetki widocznej na tle ciemności.