26-03-2021, 02:01 AM
Zbyła milczącym, tajemniczym uśmieszkiem jego odpowiedź. Czy naprawdę ktoś sądził, że Oriane zadałaby podobne pytanie gdyby istniała szansa na konflikt interesów? Przecież ta słodka gra była już w pełnym toku - przynęta połknięta razem z haczykiem. Młoda Boleynówna zbyt była zaznajomiona ze wszystkimi drobnymi zagrywkami i sztuczkami. Nie ryzykowała wtedy ani odrobinę. Och, zadała pytanie jedynie po to, by chłopak usłyszał jak rozkosznie brzmi jego imię kiedy ona je szepce.
Uśmiechając się wciąż niczym sfinks obserwowała uważnie ten jakże przyjemny dla oka egzemplarz homo sapiens - przykładała uwagę do każdego, najdrobniejszego nawet szczególiku jego zachowania. Zastanawiała się nad pewnym, och, jakże prowokującym, ruchem; próbowała zgadnąć czy przynęta załapała wystarczająco mocno i czy Noah jest zaangażowany w rozgrywkę w stopniu odpowiednim na podobne posunięcie.
Gdyby była nieopierzoną, płochą panienką - na to jego spojrzenie, kiedy to zajrzał wpół zdania wprost w jej oczy, przechwalając się mniej lub bardziej świadomie niebieskością własnych tęczówek - pewnie by umarła: serce zaczęłoby cwałować w przeciągu sekundy, tak by się podekscytowało, i pękłoby rozsadzone nagłym zawałem.
To spojrzenie odpowiedziało na jej małą rozterkę dotyczącą pewnego pomysłu: mogła wprowadzić go w życie. Chłopak nie tylko był receptywny na flirt z jej końca ale sam zaczął przejawiać nieco odważniejsze flirtu oznaki. Wystarczająco się musiał czuć pewnie, by nie spłoszyło go małe przedstawienie jakie naszykowała już, krok po kroku prawie, w swojej głośnej od myśli główce.
Zamiast więc umierać na zawał, Oriane uniosła dłoń całkiem swobodnie, gestem palca zachęcając nowego znajomego by nieco się zbliżył - pochylił - jakby miała mu zdradzić jakiś sekret. Cóż, miała mu zdradzić sekret - i to taki całkowicie dla niej bezpieczny w danej sytuacji; bo trudno byłoby wywnioskować ze słów jakie zaplanowała, że jej umiejętności manipulatorskie sięgają głębiej niż sprawność w uwodzeniu. Więc kiedy zrobił o co poprosił dziewczęcy paluszek, ona pochyliła się także, pozwalając sobie nawet musnąć policzkiem jego policzek niby przypadkowo a jakże celowo! Przysunęła usta do jego ucha szykując się na najcichszy z ich dotychczasowych szeptów, jakby nawet woda w fontannie była zbyt gadatliwa, by ryzykować głośniejsze słowa. Jakby ten sekrecik mógł, wypowiedziany choćby o decybel głośniej, zniszczyć czasoprzestrzeń albo przynajmniej jej calutką reputację.
- Wiedziałam, monsieur Davenport, że mnie nie przegonisz - wyznała ten swój przeogromny sekret: coś, co chciałaby żeby wiedział.
Nawet jeśli niemal stykali się twarzami, jeśli prawie dotykała wargami jego ucha - wciąż dzieliły ich milimetry i było to bardziej chyba elektryzujące niż aktualny dotyk. Niepewność małej odległości, jakaś pociągająca niecierpliwość. Oriane miała nadzieję, że tętno przystojnego kolegi wzrosło wystarczająco, by słyszał jego szum w uszach, tętent w skroni.
Był to chyba najprzyjemniejszy z flirtów w jakie miała przyjemność kogoś wciągnąć! Och, jak smakowicie było rozmawiać na miliardach płaszczyzn z młodym mężczyzną, któremu nie groziło wpadnięcie do fontanny w odpowiedzi na upajający wilowaty czar. Zdecydowanie musiała wkrótce przerwać tę sytuację. Nie mogła go przesycić, przekarmić, nawet jeśli sama miała ochotę pożreć całą tę sytuację i poprosić o dokładkę. Musiała pozostawić go nieco głodnawym, chętnym na deser...
Nawet jeśli tym samym samej sobie odmówi słodkości.
Uśmiechając się wciąż niczym sfinks obserwowała uważnie ten jakże przyjemny dla oka egzemplarz homo sapiens - przykładała uwagę do każdego, najdrobniejszego nawet szczególiku jego zachowania. Zastanawiała się nad pewnym, och, jakże prowokującym, ruchem; próbowała zgadnąć czy przynęta załapała wystarczająco mocno i czy Noah jest zaangażowany w rozgrywkę w stopniu odpowiednim na podobne posunięcie.
Gdyby była nieopierzoną, płochą panienką - na to jego spojrzenie, kiedy to zajrzał wpół zdania wprost w jej oczy, przechwalając się mniej lub bardziej świadomie niebieskością własnych tęczówek - pewnie by umarła: serce zaczęłoby cwałować w przeciągu sekundy, tak by się podekscytowało, i pękłoby rozsadzone nagłym zawałem.
To spojrzenie odpowiedziało na jej małą rozterkę dotyczącą pewnego pomysłu: mogła wprowadzić go w życie. Chłopak nie tylko był receptywny na flirt z jej końca ale sam zaczął przejawiać nieco odważniejsze flirtu oznaki. Wystarczająco się musiał czuć pewnie, by nie spłoszyło go małe przedstawienie jakie naszykowała już, krok po kroku prawie, w swojej głośnej od myśli główce.
Zamiast więc umierać na zawał, Oriane uniosła dłoń całkiem swobodnie, gestem palca zachęcając nowego znajomego by nieco się zbliżył - pochylił - jakby miała mu zdradzić jakiś sekret. Cóż, miała mu zdradzić sekret - i to taki całkowicie dla niej bezpieczny w danej sytuacji; bo trudno byłoby wywnioskować ze słów jakie zaplanowała, że jej umiejętności manipulatorskie sięgają głębiej niż sprawność w uwodzeniu. Więc kiedy zrobił o co poprosił dziewczęcy paluszek, ona pochyliła się także, pozwalając sobie nawet musnąć policzkiem jego policzek niby przypadkowo a jakże celowo! Przysunęła usta do jego ucha szykując się na najcichszy z ich dotychczasowych szeptów, jakby nawet woda w fontannie była zbyt gadatliwa, by ryzykować głośniejsze słowa. Jakby ten sekrecik mógł, wypowiedziany choćby o decybel głośniej, zniszczyć czasoprzestrzeń albo przynajmniej jej calutką reputację.
- Wiedziałam, monsieur Davenport, że mnie nie przegonisz - wyznała ten swój przeogromny sekret: coś, co chciałaby żeby wiedział.
Nawet jeśli niemal stykali się twarzami, jeśli prawie dotykała wargami jego ucha - wciąż dzieliły ich milimetry i było to bardziej chyba elektryzujące niż aktualny dotyk. Niepewność małej odległości, jakaś pociągająca niecierpliwość. Oriane miała nadzieję, że tętno przystojnego kolegi wzrosło wystarczająco, by słyszał jego szum w uszach, tętent w skroni.
Był to chyba najprzyjemniejszy z flirtów w jakie miała przyjemność kogoś wciągnąć! Och, jak smakowicie było rozmawiać na miliardach płaszczyzn z młodym mężczyzną, któremu nie groziło wpadnięcie do fontanny w odpowiedzi na upajający wilowaty czar. Zdecydowanie musiała wkrótce przerwać tę sytuację. Nie mogła go przesycić, przekarmić, nawet jeśli sama miała ochotę pożreć całą tę sytuację i poprosić o dokładkę. Musiała pozostawić go nieco głodnawym, chętnym na deser...
Nawet jeśli tym samym samej sobie odmówi słodkości.
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.