26-03-2021, 11:49 PM
Nieznacznie i tylko na ułamek sekundy, ściągnął brwi w krótkim geście niezrozumienia. O ile w jakimś stopniu rozumiał francuski, te najbardziej podstawowe i popularne słówka i zwroty, to tego pytania nie zrozumiał. Nie poświęcił temu w tej chwili uwagi, bo choć nie dotknęła jego twarzy, to zakonotował obecność jej dłoni tuż obok. Tak blisko, że pod skórą poczuł delikatne mrowienie. W oczekiwaniu obserwował subtelnie malujące się zaintrygowanie na jej obliczu. Rozszerzone źrenice, które innego dnia mogłyby wywołać gwałtowną burzę instynktów i błyskawicznie rozerwać z trudem utkaną siateczkę powściągliwości, dziś jedynie przyprawiły o nieco intensywniejsze kilka uderzeń serca.
Kiedy Oriane powstrzymała się przed zniwelowaniem tych ostatnich milimetrów dzielących jej palce od jego policzka i odsunęła rękę, Noah powoli wypuścił powietrze z płuc. Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że wstrzymał oddech na te kilka elektryzujących chwil.
Choć ta bliskość może i powinna być zarezerwowana jedynie dla romantycznie zaangażowanych, to ciężko nie ulec rosnącej fascynacji i... zakochać się w chwili. Nie w osobie, nie w miejscu, a w tym niematerialnym połączeniu pełnym niewypowiedzianych słów, intensywnych spojrzeń i zaczepnych uśmiechów. Jakby każda ze stron sprawdzała teren, badała granice. Fascynacja, która nieodpowiedzialnie traktowana w nieodpowiednim momencie może okazać się zgubą dla zdrowego rozsądku.
Przez chwilę jego myśli wybiegły nieco w przyszłość i poczuł budzącą się ochotę spotkania jej innego dnia, w zupełnie innych okolicznościach. Jakby chciał sprawdzić, czy wtedy też nie podda się tej ciekawości.
Świadomość tego, co mogłoby to oznaczać otrzeźwiła zmysły. Odsunął od siebie tę niebezpieczną chęć konfrontacji z Oriane na krótko przed pełnią. Nie mógł do tego dopuścić. Nie mógł pozwolić sobie na świadome dążenie do kreowania sytuacji, w której mieliby okazję ponownie odkrywać swoją wzajemną fascynację.
W trakcie tej krótkiej walki myśli, panna Boleyn mogła zaobserwować chwilowy zanik uśmiechu. Jednak wrócił szybko, przyjazny i łagodny. Bez tego łobuzerskiego drgania kącika ust.
- Zanim przyszłaś, pojawiłaś się w moim śnie. - Nie mijał się z prawdą. Nie pojawiła się jako ona, w swojej drobnej, blondwłosej postaci o sarnich oczach. Pojawiła się jako ulotny aromat, ukrywający się pod płaszczem tych intensywnych zapachów dominujących w podświadomym marzeniu. - Ruta. - Nawet jeśli wtedy tego nie wiedział, to zrozumiał to w momencie, kiedy przyznała, że to jej ulubiony kwiat.
Kiedy Oriane powstrzymała się przed zniwelowaniem tych ostatnich milimetrów dzielących jej palce od jego policzka i odsunęła rękę, Noah powoli wypuścił powietrze z płuc. Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że wstrzymał oddech na te kilka elektryzujących chwil.
Choć ta bliskość może i powinna być zarezerwowana jedynie dla romantycznie zaangażowanych, to ciężko nie ulec rosnącej fascynacji i... zakochać się w chwili. Nie w osobie, nie w miejscu, a w tym niematerialnym połączeniu pełnym niewypowiedzianych słów, intensywnych spojrzeń i zaczepnych uśmiechów. Jakby każda ze stron sprawdzała teren, badała granice. Fascynacja, która nieodpowiedzialnie traktowana w nieodpowiednim momencie może okazać się zgubą dla zdrowego rozsądku.
Przez chwilę jego myśli wybiegły nieco w przyszłość i poczuł budzącą się ochotę spotkania jej innego dnia, w zupełnie innych okolicznościach. Jakby chciał sprawdzić, czy wtedy też nie podda się tej ciekawości.
Świadomość tego, co mogłoby to oznaczać otrzeźwiła zmysły. Odsunął od siebie tę niebezpieczną chęć konfrontacji z Oriane na krótko przed pełnią. Nie mógł do tego dopuścić. Nie mógł pozwolić sobie na świadome dążenie do kreowania sytuacji, w której mieliby okazję ponownie odkrywać swoją wzajemną fascynację.
W trakcie tej krótkiej walki myśli, panna Boleyn mogła zaobserwować chwilowy zanik uśmiechu. Jednak wrócił szybko, przyjazny i łagodny. Bez tego łobuzerskiego drgania kącika ust.
- Zanim przyszłaś, pojawiłaś się w moim śnie. - Nie mijał się z prawdą. Nie pojawiła się jako ona, w swojej drobnej, blondwłosej postaci o sarnich oczach. Pojawiła się jako ulotny aromat, ukrywający się pod płaszczem tych intensywnych zapachów dominujących w podświadomym marzeniu. - Ruta. - Nawet jeśli wtedy tego nie wiedział, to zrozumiał to w momencie, kiedy przyznała, że to jej ulubiony kwiat.