27-03-2021, 01:27 AM
Tej nocy Aaron i Meredith nie byli jedynymi, którzy postanowili wymknąć się z dormitorium i spędzić swój czas w innym, niekoniecznie dozwolonym o tej porze miejscu. Z tym, że w przeciwieństwie do nich, Fenella była tu całkowicie legalnie.
Po drodze pogroziła palcem jakimś Gryfonom z drugiego, które uznały że to genialny pomysł, by podłożyć łajnobombę w wejściu do sali Zaklęć, bo po weekendzie miały mieć kartkówkę. Cóż za owocny pierwszy patrol w karierze Fenelli-prefekta!
Zamierzała jeszcze przespacerować się po błoniach i wrócić do dormitorium, bowiem wyglądało, że jest tu całkiem pusto. Być może to z powodu temperatury, która nie sprzyjała nocnym eskapadom. Na szczęście, Fenelli nie przeszkadzało zimno - zahartowany organizm był przyzwyczajony do dużo gorszych warunków pogodowych.
Właściwie już miała wracać do zamku, gdy do jej uszu dobiegł dźwięk rozmowy. Przystanęła, spoglądając w kierunku szopy gajowego. I nasłuchiwała. Dla własnego spokoju postanowiła tam podejść, nawet jeżeli miałoby się okazać, że to jej umysł płata jej figle i czas iść spać.
Gdy zbliżyła się do budynku, dostrzegła dwie sylwetki.
- Lumos. - mruknęła, będąc wystarczająco blisko Ślizgonów. Momentalnie oświetliła ich i ujawniła swoją obecność.
Westchnęła.
- Czy jest jakiś szczególny powód, dla którego szlajacie się poza zamkiem o tej porze? - zapytała, zerkając to na Meredith, to na Aarona. Szybko dostrzegła papierosy, które trzymali w dłoniach. Wskazała na nie palcem. - I nie, palenie tego gówna nie jest wystarczającym wyjaśnieniem.
Była czarownicą i jak mugole i ich wynalazki byli jej kompletnie obojętni, tak papierosów po prostu nie trawiła.
Po drodze pogroziła palcem jakimś Gryfonom z drugiego, które uznały że to genialny pomysł, by podłożyć łajnobombę w wejściu do sali Zaklęć, bo po weekendzie miały mieć kartkówkę. Cóż za owocny pierwszy patrol w karierze Fenelli-prefekta!
Zamierzała jeszcze przespacerować się po błoniach i wrócić do dormitorium, bowiem wyglądało, że jest tu całkiem pusto. Być może to z powodu temperatury, która nie sprzyjała nocnym eskapadom. Na szczęście, Fenelli nie przeszkadzało zimno - zahartowany organizm był przyzwyczajony do dużo gorszych warunków pogodowych.
Właściwie już miała wracać do zamku, gdy do jej uszu dobiegł dźwięk rozmowy. Przystanęła, spoglądając w kierunku szopy gajowego. I nasłuchiwała. Dla własnego spokoju postanowiła tam podejść, nawet jeżeli miałoby się okazać, że to jej umysł płata jej figle i czas iść spać.
Gdy zbliżyła się do budynku, dostrzegła dwie sylwetki.
- Lumos. - mruknęła, będąc wystarczająco blisko Ślizgonów. Momentalnie oświetliła ich i ujawniła swoją obecność.
Westchnęła.
- Czy jest jakiś szczególny powód, dla którego szlajacie się poza zamkiem o tej porze? - zapytała, zerkając to na Meredith, to na Aarona. Szybko dostrzegła papierosy, które trzymali w dłoniach. Wskazała na nie palcem. - I nie, palenie tego gówna nie jest wystarczającym wyjaśnieniem.
Była czarownicą i jak mugole i ich wynalazki byli jej kompletnie obojętni, tak papierosów po prostu nie trawiła.