27-03-2021, 03:07 AM
Pierwsza niedziela roku szkolnego w większości przypadków studentów raczej nie była dniem na spędzanie czasu w bibliotece. Uczniowie woleli wykorzystywać dni wolne na odpoczynek i powolne przechodzenie z wakacyjnego lenistwa do szkolnego zgiełku, zamiast na hurra! rzucać się w wir nauki. Może dlatego niektórzy popukaliby się w czoło, widząc wychowankę innego domu niż Ravenclaw przesiadującą od około godziny przy bibliotecznym stoliku, zawaloną pootwieranymi na konkretnych stronach czterema różnymi księgami, zawzięcie zapisującą kolejne metry tekstu na przyłożonym ciężkim tomiszczem zwoju pergaminu. Nie miała na sobie szaty szkolnej, a jedynie najzwyklejsze czarne legginsy i nieco za dużą szarą bluzę w białe kropki, ale nie zabrakło przypiętej do piersi odznaki prefekta naczelnego, która otrzymała niedługo po rozpoczęciu roku szkolnego.
Ci, którzy znali Dani, dobrze wiedzieli, że dla niej spędzanie czasu w bibliotece lub z książką w pokoju wspólnym jest rzeczą zupełnie naturalną - należała do tych nielicznych gryfonów, którym można było przypiąć plakietkę kujona. To nie tak, że nie spędzała czasu na zabawie z innymi wychowankami Gryffindoru, po prostu jej własna ambicja nie pozwalała na leserskie podchodzenie do obowiązków szkolnych. Poza tym - lubiła się uczyć, naprawdę! Nawet, a może wręcz przede wszystkim w niedzielne wieczory właśnie w bibliotece, bo tam panowały wtedy spokój i cisza.
Na moment odłożyła pióro i oparła się o niekoniecznie wygodne drewniane oparcie krzesła. Wyciągnęła przed siebie ręce i złączyła palce, żeby rozciągnąć nieco zastałe w jednej pozycji mięśnie. Uniosła ramiona nad głowę, prostując również plecy, po czym z westchnieniem opuściła dłonie na własne uda. Czas na krótką przerwę. Sięgnęła więc po jedną z otwartych ksiąg i wzrokiem zaczęła przeczesywać tekst w poszukiwaniu przydatnych informacji.