27-03-2021, 04:55 PM
Oriane miała ochotę wynaleźć zaklęcie pozwalające na podróż w czasie, cofnąć się do czasów założycieli i porządnie nimi potrząsnąć krzycząc, że zmuszanie ludzi do mieszkania w lochach jest barbarzyństwem a pozwalanie schodom na przesiąknięcie magią co skutkowało powstaniem morderczej klatki schodowej jest najgłupszym co w życiu widziała.
Dopiero co była siedemnasta w zimowym ogrodzie a tu proszę, prawie dziewiętnasta. Wszystko dlatego, że musiała z ogrodu pełznąć do wilgotnych, ciemnych i w ogólnym rozrachunku nieprzyjemnych lochów po magiczny słownik angielsko-francuski - wszystkie słowa jakie magiczny świat w sobie zawierał a które różniły się w obu językach dzięki tomiszczom tego typu nabierały sensu - i dopiero potem mogła wyruszyć do biblioteki. Na pierwsze piętro.
Co oznaczało, że po paru sytuacjach co niemal zakończyły się wyzionięciem ducha oraz paru innych, co zmusiły do krążenia po innych piętrach, dotarła na miejsce niewiele ponad godzinę przed zamknięciem. Doprawdy, kto pozwalał architekturze przeniknąć magią?! Przecież da się tego uniknąć, do diabła!
Poirytowana, stukając obcasami o kamienną posadzkę i wskazującym palcem lewej dłoni o twardą okładkę słownika, wkroczyła do biblioteki z zamiarem rozpoczęcia swoich poszukiwań od tomów szczegółowo rozprawiających o wilach. Z pewnością istniał jakiś szaleniec - albo wila co wżeniła się w magiczny świat i zdecydowała go przybliżyć, zapoznać ze swoim gatunkiem - co stworzył kompendium albo chociaż porządną wielostronicową rozprawę, prawda? Istniały w końcu badania nad wpływami smoczego łajna na konkretne rośliny zielne!
Widok jedynej dorosłej osoby zdającej się być bibliotekarzem powinien był przynieść ulgę - bo to bibliotekarz powinien móc jej pomóc, prawda? - ale jedynie sprawił, że zasznurowała usta. Mężczyzna, młody. Jeśli do niego zagada najprawdopodobniej jedynie straci cenny czas.
Przesunęła się spod drzwi, rozglądając ukradkowo - by nie wyglądać na kompletnie zagubioną - za jakimkolwiek spisem ksiąg. Powinni mieć katalog, prawda? Najlepiej taki magiczny, któremu tłumaczy się czego się szuka, a ten odpowiada najlepszą pozycją oraz jej umiejscowieniem. Ale przyjęłaby nawet taki najzwyczajniejszy, na wzór staroświeckich mugolskich bibliotek, w formie szeregów małych a niesamowicie głębokich szuflad podzielonych literowo. Nic takiego nie dostrzegła, w żadnej wersji.
Merlinie, miej litość.
Usiłując nie stracić cierpliwości oraz pięknie upozorowanego oblicza osoby całkowicie spokojnej i pod kontrolą, powoli zaczęła zagłębiać się w główną alejkę między regałami. Ostatnią jej nadzieją były potencjalne oznaczenia sekcji. Błagała w duchu, żeby chociaż taką łaskę jej świat uczynił - o nic więcej nie prosiła, jedynie o informacyjne tabliczki!
Dopiero co była siedemnasta w zimowym ogrodzie a tu proszę, prawie dziewiętnasta. Wszystko dlatego, że musiała z ogrodu pełznąć do wilgotnych, ciemnych i w ogólnym rozrachunku nieprzyjemnych lochów po magiczny słownik angielsko-francuski - wszystkie słowa jakie magiczny świat w sobie zawierał a które różniły się w obu językach dzięki tomiszczom tego typu nabierały sensu - i dopiero potem mogła wyruszyć do biblioteki. Na pierwsze piętro.
Co oznaczało, że po paru sytuacjach co niemal zakończyły się wyzionięciem ducha oraz paru innych, co zmusiły do krążenia po innych piętrach, dotarła na miejsce niewiele ponad godzinę przed zamknięciem. Doprawdy, kto pozwalał architekturze przeniknąć magią?! Przecież da się tego uniknąć, do diabła!
Poirytowana, stukając obcasami o kamienną posadzkę i wskazującym palcem lewej dłoni o twardą okładkę słownika, wkroczyła do biblioteki z zamiarem rozpoczęcia swoich poszukiwań od tomów szczegółowo rozprawiających o wilach. Z pewnością istniał jakiś szaleniec - albo wila co wżeniła się w magiczny świat i zdecydowała go przybliżyć, zapoznać ze swoim gatunkiem - co stworzył kompendium albo chociaż porządną wielostronicową rozprawę, prawda? Istniały w końcu badania nad wpływami smoczego łajna na konkretne rośliny zielne!
Widok jedynej dorosłej osoby zdającej się być bibliotekarzem powinien był przynieść ulgę - bo to bibliotekarz powinien móc jej pomóc, prawda? - ale jedynie sprawił, że zasznurowała usta. Mężczyzna, młody. Jeśli do niego zagada najprawdopodobniej jedynie straci cenny czas.
Przesunęła się spod drzwi, rozglądając ukradkowo - by nie wyglądać na kompletnie zagubioną - za jakimkolwiek spisem ksiąg. Powinni mieć katalog, prawda? Najlepiej taki magiczny, któremu tłumaczy się czego się szuka, a ten odpowiada najlepszą pozycją oraz jej umiejscowieniem. Ale przyjęłaby nawet taki najzwyczajniejszy, na wzór staroświeckich mugolskich bibliotek, w formie szeregów małych a niesamowicie głębokich szuflad podzielonych literowo. Nic takiego nie dostrzegła, w żadnej wersji.
Merlinie, miej litość.
Usiłując nie stracić cierpliwości oraz pięknie upozorowanego oblicza osoby całkowicie spokojnej i pod kontrolą, powoli zaczęła zagłębiać się w główną alejkę między regałami. Ostatnią jej nadzieją były potencjalne oznaczenia sekcji. Błagała w duchu, żeby chociaż taką łaskę jej świat uczynił - o nic więcej nie prosiła, jedynie o informacyjne tabliczki!
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.