28-03-2021, 04:16 PM
- Ach! - sapnęła cichutko, postępując pół kroku w tył, z wolną dłonią odruchowo wystrzeliwującą w górę, opadającą koniuszkami palców w okolicy obojczyków jak gdyby mogło to pomóc powstrzymać ewentualną próbę ucieczki serca co przez moment załomotało w krótkim acz nieprzyjemnym zaskoczeniu graniczącym ze strachem.
Cóż, tak to bywa - jak człowiek za bardzo skupia się na własnych myślach - że nagłe ściągnięcie do rzeczywistości go potrafi przestraszyć. Moment ten jednak, dziękujmy Merlinowi, szybko się kończy i tak też było w tym przypadku - Oriane uśmiechnęła się delikatnie a przyjaźnie, potrząsając leciutko głową na przeprosiny.
- Nie ma potrzeby przepraszać, mademoiselle. Nie powinnam była iść tak blisko półek - odparła, półgłosem należnym ciszy biblioteki, przyjmując pełną odpowiedzialność za własny błąd.
Umiejętnie obrzuciła skanującym spojrzeniem nieznajomą, nie zdradzając po sobie w nawet najdrobniejszym stopniu, że ocenia jej przydatność w zaistniałej sytuacji. Dostrzegła połysk odznaki na bluzie. Ha! Ktoś zapewne wystarczająco kompetentny by tej pomocy udzielić. Perfekt? Prefekt? Jak zwał, tak zwał. Była kimś w hierarchii uczniowskiej, wyróżniona przez grono pedagogiczne, i sama spędzała niedzielny wieczór w bibliotece. Z pewnością mogła wskazać przynajmniej odpowiedni dział.
I zdawała się też względnie zainteresowana pomocą - w końcu sama zagadała zamiast jedynie rzucić przeprosinami i potruchtać we własną stronę.
Ustawiła się więc prosto, dźwignęła słownik bliżej piersi tuląc go oburącz do ciała: obrazek słodkiej uczennicy. Zaśmiała się cicho, niemal bezgłośnie, na pytanie.
- Owszem. Aż tak bardzo widać? - Podkładając się jako ofiara małego żarciku na temat własnych niedoinformowania i zagubienia malowała się jako niewinną, miłą, przyjacielską.
Potrzebowała pomocy. Im bardziej wyglądała na dobroduszne stworzenie, tym większa była szansa na jej otrzymanie. Nikt nie chciał pomagać nieprzyjemnym w obyciu osobom, prawda?
Rozejrzała się z zakłopotaniem - całkowicie szczerym - bo nie była pewna o co najpierw zapytać a istniała szansa, że nieznajoma nie zechce zareagować na więcej niż jedno. Co było bardziej prawdopodobne: że ten cały Noah był jakimś magicznym stworzeniem lub krzyżówką, jak ona sama, czy że był posiadaczem zaklętego przedmiotu bądź pod wpływem zaklęcia uodparniającego na uroki wili? Amulet albo zaklęcie. Tak, zdecydowanie większe prawdopodobieństwo.
- Wybacz, proszę, moją śmiałość ale jestem w potrzebie. - Zwróciła się ku dziewczynie, niby ze wstydem uciekając spojrzeniem gdzieś w przestrzeń, zanim wróciła oczami do jej twarzy. Gdyby nie patrzyła jej w twarz w ogóle wydałaby się nieszczera. Na buźkę wrócił mały uśmieszek, tym razem proszący i nieco nieśmiały. - Wiesz zapewne gdzie znaleźć pozycje o sposobach długotrwałej ochrony przed urokami. Na przykład urokami magicznych stworzeń? - zaczęła swoją prośbę tonem sugerującym zaufanie w zakres posiadanych przez nieznajomą informacji.
W końcu widziała jej odznakę. I spotkały się w niedzielny wieczór w bibliotece. Gdyby zapytała czy dziewczyna w ogóle wie czy takie pozycje istnieją mogłoby to zostać odebrane jako obraźliwe!
Cóż, tak to bywa - jak człowiek za bardzo skupia się na własnych myślach - że nagłe ściągnięcie do rzeczywistości go potrafi przestraszyć. Moment ten jednak, dziękujmy Merlinowi, szybko się kończy i tak też było w tym przypadku - Oriane uśmiechnęła się delikatnie a przyjaźnie, potrząsając leciutko głową na przeprosiny.
- Nie ma potrzeby przepraszać, mademoiselle. Nie powinnam była iść tak blisko półek - odparła, półgłosem należnym ciszy biblioteki, przyjmując pełną odpowiedzialność za własny błąd.
Umiejętnie obrzuciła skanującym spojrzeniem nieznajomą, nie zdradzając po sobie w nawet najdrobniejszym stopniu, że ocenia jej przydatność w zaistniałej sytuacji. Dostrzegła połysk odznaki na bluzie. Ha! Ktoś zapewne wystarczająco kompetentny by tej pomocy udzielić. Perfekt? Prefekt? Jak zwał, tak zwał. Była kimś w hierarchii uczniowskiej, wyróżniona przez grono pedagogiczne, i sama spędzała niedzielny wieczór w bibliotece. Z pewnością mogła wskazać przynajmniej odpowiedni dział.
I zdawała się też względnie zainteresowana pomocą - w końcu sama zagadała zamiast jedynie rzucić przeprosinami i potruchtać we własną stronę.
Ustawiła się więc prosto, dźwignęła słownik bliżej piersi tuląc go oburącz do ciała: obrazek słodkiej uczennicy. Zaśmiała się cicho, niemal bezgłośnie, na pytanie.
- Owszem. Aż tak bardzo widać? - Podkładając się jako ofiara małego żarciku na temat własnych niedoinformowania i zagubienia malowała się jako niewinną, miłą, przyjacielską.
Potrzebowała pomocy. Im bardziej wyglądała na dobroduszne stworzenie, tym większa była szansa na jej otrzymanie. Nikt nie chciał pomagać nieprzyjemnym w obyciu osobom, prawda?
Rozejrzała się z zakłopotaniem - całkowicie szczerym - bo nie była pewna o co najpierw zapytać a istniała szansa, że nieznajoma nie zechce zareagować na więcej niż jedno. Co było bardziej prawdopodobne: że ten cały Noah był jakimś magicznym stworzeniem lub krzyżówką, jak ona sama, czy że był posiadaczem zaklętego przedmiotu bądź pod wpływem zaklęcia uodparniającego na uroki wili? Amulet albo zaklęcie. Tak, zdecydowanie większe prawdopodobieństwo.
- Wybacz, proszę, moją śmiałość ale jestem w potrzebie. - Zwróciła się ku dziewczynie, niby ze wstydem uciekając spojrzeniem gdzieś w przestrzeń, zanim wróciła oczami do jej twarzy. Gdyby nie patrzyła jej w twarz w ogóle wydałaby się nieszczera. Na buźkę wrócił mały uśmieszek, tym razem proszący i nieco nieśmiały. - Wiesz zapewne gdzie znaleźć pozycje o sposobach długotrwałej ochrony przed urokami. Na przykład urokami magicznych stworzeń? - zaczęła swoją prośbę tonem sugerującym zaufanie w zakres posiadanych przez nieznajomą informacji.
W końcu widziała jej odznakę. I spotkały się w niedzielny wieczór w bibliotece. Gdyby zapytała czy dziewczyna w ogóle wie czy takie pozycje istnieją mogłoby to zostać odebrane jako obraźliwe!
“Je peux résister à tout, sauf à la tentation”.