28-03-2021, 05:30 PM
Romilly nie był zadowolony zbytnio z dzisiejszego dnia. Nie to żeby nie chciał iść do szkoły, w zasadzie bardzo chciał i na to naprawdę się cieszył! Ale najpierw musiał pojawić się na peronie z despotyczną matką wyglądającą jakby nawet posiadanie dziecka było dla niej dobrym interesem, nie pragnieniem i zobowiązaniem. Miała tak samo jasne, blond włosy jak Romilly, opadające na łopatki miękkimi falami. Kosmyki ze skroni, po obu stronach przefarbowane na czarno, podpięła z tyłu głowy czarną spinką z perłami. Jej surowa twarz, okolone czarną kredką i tuszem oczy i czerwone usta, nawet jedną zmarszczką nie wyrażające żadnych uczuć, przywodziły na myśl chłód zimy, jaka nadchodziła. Naturalnie, była też bogato ubrana, na czarno, ze srebrnymi elementami - prawdziwe srebro, czyste! Nie żadne podróby, ot co - a w okrytych skórzanymi rękawiczkami dłoniach trzymała swoją najnowszą torebkę stanowiącą ostatni krzyk mody.
Obok niej z jak zwykle ponurą miną szedł Romilly. Niby na równi, jednak trzymał się pół kroku w tyle, raczej wodząc równie zimnym wzrokiem po otoczeniu bez szczególnego zainteresowania. Również musiał założyć bardziej eleganckie ubrania, choć nie tak wystawne jak jego matka. Koszula, marynarka i dżinsy. Teoretycznie ot zwykły strój, elegancki z lekka, w praktyce niósł na sobie dośc spore pieniądze. Nie wypadało założyć nic nie dość drogiego, trzeba się pokazać, prawda?
Zatrzymali się jakoś w połowie długości pociągu, a razem z nimi skrzat prowadzący rzeczy Romilly'ego. Bo przecież nie będzie nikt z nich tego prowadził... Jej lodowate spojrzenie spoczęło na Romillym, a chłopak... Cóż, udawał, że tego nie widzi, niby poprawiając mankiet koszuli. Fakt, że nie znosił koszul, nienawidził wręcz, i koszmarnie mu było niewygodnie, toteż sam gest był niekoniecznie wymuszony.
- Romilly. - Powiedziała bardzo spokojnie matka. Jasne oczekiwanie, które po chwili wahania chłopak spełnił, wzdychając i podnosząc na nią wzrok. - Co roku powtarzam to samo, ale twój temperament zmusza mnie do tego samego.
Po niej go miał, ale bez komentarza.
- Zachowuj się. Nawiązuj relacje z bogatymi dzieciakami, kiedyś to z nimi będziesz współpracował. Nie kłóć się z nauczycielami, ucz się pilnie, nie chcę żadnego Zadowalającego na koniec roku, rozumiemy się? Nie wspominając o niższych stopniach. Za wyjątkiem oczywiście bzdetów jak Astronomia. - Romilly grzecznie kiwał głową. - Praktykuj swój talent regularnie, ucz się języka, gdy wrócisz, chcę słyszeć perfekcyjną rozmowę po portugalsku. Dobrze?
- Tak.
Skinęła głową usatysfakcjonowana. Zaczęła nawet szukać czegoś w torebce, wyraźnie kończąc konwersację z synem, ten jednak odwracając się mimochodem gdzieś w stronę pociągu, zobaczył Saoirse. Natychmiast zrobiło mu się gorąco, a włosy zjeżyły się nieco, ciemniejąc. Nie miał nad tym kontroli gdy czuł intensywne emocje, co złościło matkę. Mawiała, że to słabość, tak łatwo okazywać zmiany w głowie i sercu. Karała go za podobne oznaki i kazała powstrzymywać wszelkie mutacje jeśli tylko sam nie życzy sobie zmiany. Jakby to było takie proste... Może dlatego w czasie gdy Romilly starał się dyskretnie pokazać Puchonce by nie przychodziła, gestem dłoni by matka nie widziała, ta zamarła znad torebki, wlepiając w niego wzrok. Oczywiście, że widziała, że coś jest nie tak, a że to był jej syn i wiele z nim w wakacje czasu spędzała, wiedziała mniej więcej jakie emocje co robią z jego ciałem.
- Synu, opanuj się. - powiedziała surowo, choć jej wzrok przeniósł się tam, gdzie patrzył i on.
Obok niej z jak zwykle ponurą miną szedł Romilly. Niby na równi, jednak trzymał się pół kroku w tyle, raczej wodząc równie zimnym wzrokiem po otoczeniu bez szczególnego zainteresowania. Również musiał założyć bardziej eleganckie ubrania, choć nie tak wystawne jak jego matka. Koszula, marynarka i dżinsy. Teoretycznie ot zwykły strój, elegancki z lekka, w praktyce niósł na sobie dośc spore pieniądze. Nie wypadało założyć nic nie dość drogiego, trzeba się pokazać, prawda?
Zatrzymali się jakoś w połowie długości pociągu, a razem z nimi skrzat prowadzący rzeczy Romilly'ego. Bo przecież nie będzie nikt z nich tego prowadził... Jej lodowate spojrzenie spoczęło na Romillym, a chłopak... Cóż, udawał, że tego nie widzi, niby poprawiając mankiet koszuli. Fakt, że nie znosił koszul, nienawidził wręcz, i koszmarnie mu było niewygodnie, toteż sam gest był niekoniecznie wymuszony.
- Romilly. - Powiedziała bardzo spokojnie matka. Jasne oczekiwanie, które po chwili wahania chłopak spełnił, wzdychając i podnosząc na nią wzrok. - Co roku powtarzam to samo, ale twój temperament zmusza mnie do tego samego.
Po niej go miał, ale bez komentarza.
- Zachowuj się. Nawiązuj relacje z bogatymi dzieciakami, kiedyś to z nimi będziesz współpracował. Nie kłóć się z nauczycielami, ucz się pilnie, nie chcę żadnego Zadowalającego na koniec roku, rozumiemy się? Nie wspominając o niższych stopniach. Za wyjątkiem oczywiście bzdetów jak Astronomia. - Romilly grzecznie kiwał głową. - Praktykuj swój talent regularnie, ucz się języka, gdy wrócisz, chcę słyszeć perfekcyjną rozmowę po portugalsku. Dobrze?
- Tak.
Skinęła głową usatysfakcjonowana. Zaczęła nawet szukać czegoś w torebce, wyraźnie kończąc konwersację z synem, ten jednak odwracając się mimochodem gdzieś w stronę pociągu, zobaczył Saoirse. Natychmiast zrobiło mu się gorąco, a włosy zjeżyły się nieco, ciemniejąc. Nie miał nad tym kontroli gdy czuł intensywne emocje, co złościło matkę. Mawiała, że to słabość, tak łatwo okazywać zmiany w głowie i sercu. Karała go za podobne oznaki i kazała powstrzymywać wszelkie mutacje jeśli tylko sam nie życzy sobie zmiany. Jakby to było takie proste... Może dlatego w czasie gdy Romilly starał się dyskretnie pokazać Puchonce by nie przychodziła, gestem dłoni by matka nie widziała, ta zamarła znad torebki, wlepiając w niego wzrok. Oczywiście, że widziała, że coś jest nie tak, a że to był jej syn i wiele z nim w wakacje czasu spędzała, wiedziała mniej więcej jakie emocje co robią z jego ciałem.
- Synu, opanuj się. - powiedziała surowo, choć jej wzrok przeniósł się tam, gdzie patrzył i on.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."