28-03-2021, 07:39 PM
Uśmiechnął się z zadowoleniem na komplement, o który tylko troszkę się prosił. Tak w granicach przyzwoitości.
- Dzięki, może zostanę tak na dłużej w takim razie.
Zaśmiał się serdecznie na jego komentarz odnośnie rodziców. Faktycznie chyba opiekunowie mieli to do siebie, że uwielbiali robić siarę swoim dzieciom i niezależnie czy świadomie czy nie, bo tu zależy od rodzaju rodzica, oni wszyscy musieli coś zrobić, przez co ich podlotek chciał się zapaść pod ziemię.
- Możliwe, w sumie. Znaczy, ja nie mam w rodzinie mugoli więc nie wiem, bo znajomym też przecież nie mogę powiedzieć, ale z tego co słyszę od znajomych to jest w tym dużo prawdy. Trochę im się nie dziwię, magia jest zajebista i ułatwia życie tak bardzo. Jakby, gdybym był mugolem to bym chyba z zazdrości umarł, masakra. Ale to dla nas też inaczej, wychowaliśmy się z magią. Znaczy ja, nie wiem jak ty.
Bo w sumie mieli inne sytuacje rodzinne przecież, nie wiedział jak dokładnie to wygląda w domu i Laviego. Mógł się tylko domyślać, że jednak ta magia gdzieś tam była, ale to na podstawie... No właśnie, czego? Chyba tego, że nie wyobrażał sobie innej opcji.
Nie zdążył odnieść się do treści związanej z deską, bo jakiś gówniarz latający po peronie wpadł na jego kolegę, który z kolei wpadł na niego. Stało się wszystko dość szybko i niespodziewanie, z impetem, który przywołał pewnego rodzaju dziwne uczucie mdłości i zawrotów głowy.
I ciemność. Nie było już Thomasa.
Zamrugał, marszcząc lekko brwi i rozeznając się w sytuacji. Rozejrzał się, odnotowując wszystkie szczegóły otoczenia i starając się nadrobić sytuację, w jakiej był. Cień wspomnień Thomasa jeszcze był w jego głowie, choć umykał niczym sen tuż po przebudzeniu z drzemki. W zasadzie tu niewiele się to różniło od tego właśnie. Zwrócił uważne, niemal prześwietlające spojrzenie na chłopaka obok. Część znajomych Thomasa znał i kojarzył, a część... Nie. Tego gościa nie był pewien. Wiedział, że się znają i że ma imię krótkie, na L. Ale cholera, no za nic nie był pewien co to było za imię, zdecydował się więc go nie używać i poczekać az ktoś go może zawoła.
- Chyba czas iść już powoli do pociągu. Miłego dnia, kolego. - Uśmiechnął się bardzo oszczędnie, ściskając jego dłoń krótko i odchodząc jak gdyby nigdy nic. Jeśli Thomas o czymś z nim rozmawiał, Tom nie wiedział o czym, jak i nie chciało mu się ciągnąć tej rozmowy. Nawet jeśli aparycją bardzo mu się podobał, teraz miał inny plan - poznać okolicę. Obserwować ludzi, dowiedzieć się w jakich jest aktualnie kręgach i z kim znajomość może mu się opłacić. Nie wiedział ile miał czasu zanim Thomas nie wróci, na boga, nie wiadomo po co w ogóle, pusia jedna, i nie zamknie go w swojej głowie na kolejnych kilka dni. Chciał znaleźć sposób jak się pozbyć tego problemu i zostać na zewnątrz na zawsze. Tak. Ważne rzeczy.
zt.
- Dzięki, może zostanę tak na dłużej w takim razie.
Zaśmiał się serdecznie na jego komentarz odnośnie rodziców. Faktycznie chyba opiekunowie mieli to do siebie, że uwielbiali robić siarę swoim dzieciom i niezależnie czy świadomie czy nie, bo tu zależy od rodzaju rodzica, oni wszyscy musieli coś zrobić, przez co ich podlotek chciał się zapaść pod ziemię.
- Możliwe, w sumie. Znaczy, ja nie mam w rodzinie mugoli więc nie wiem, bo znajomym też przecież nie mogę powiedzieć, ale z tego co słyszę od znajomych to jest w tym dużo prawdy. Trochę im się nie dziwię, magia jest zajebista i ułatwia życie tak bardzo. Jakby, gdybym był mugolem to bym chyba z zazdrości umarł, masakra. Ale to dla nas też inaczej, wychowaliśmy się z magią. Znaczy ja, nie wiem jak ty.
Bo w sumie mieli inne sytuacje rodzinne przecież, nie wiedział jak dokładnie to wygląda w domu i Laviego. Mógł się tylko domyślać, że jednak ta magia gdzieś tam była, ale to na podstawie... No właśnie, czego? Chyba tego, że nie wyobrażał sobie innej opcji.
Nie zdążył odnieść się do treści związanej z deską, bo jakiś gówniarz latający po peronie wpadł na jego kolegę, który z kolei wpadł na niego. Stało się wszystko dość szybko i niespodziewanie, z impetem, który przywołał pewnego rodzaju dziwne uczucie mdłości i zawrotów głowy.
I ciemność. Nie było już Thomasa.
Zamrugał, marszcząc lekko brwi i rozeznając się w sytuacji. Rozejrzał się, odnotowując wszystkie szczegóły otoczenia i starając się nadrobić sytuację, w jakiej był. Cień wspomnień Thomasa jeszcze był w jego głowie, choć umykał niczym sen tuż po przebudzeniu z drzemki. W zasadzie tu niewiele się to różniło od tego właśnie. Zwrócił uważne, niemal prześwietlające spojrzenie na chłopaka obok. Część znajomych Thomasa znał i kojarzył, a część... Nie. Tego gościa nie był pewien. Wiedział, że się znają i że ma imię krótkie, na L. Ale cholera, no za nic nie był pewien co to było za imię, zdecydował się więc go nie używać i poczekać az ktoś go może zawoła.
- Chyba czas iść już powoli do pociągu. Miłego dnia, kolego. - Uśmiechnął się bardzo oszczędnie, ściskając jego dłoń krótko i odchodząc jak gdyby nigdy nic. Jeśli Thomas o czymś z nim rozmawiał, Tom nie wiedział o czym, jak i nie chciało mu się ciągnąć tej rozmowy. Nawet jeśli aparycją bardzo mu się podobał, teraz miał inny plan - poznać okolicę. Obserwować ludzi, dowiedzieć się w jakich jest aktualnie kręgach i z kim znajomość może mu się opłacić. Nie wiedział ile miał czasu zanim Thomas nie wróci, na boga, nie wiadomo po co w ogóle, pusia jedna, i nie zamknie go w swojej głowie na kolejnych kilka dni. Chciał znaleźć sposób jak się pozbyć tego problemu i zostać na zewnątrz na zawsze. Tak. Ważne rzeczy.
zt.