29-03-2021, 11:21 AM
Zander również w tym roku nie łudził się, że jego rodzice pojadą z nim na peron. Ponownie musiał wysłuchiwać narzekań, które zdaniem staruszków miały na celu przekonanie go, że powinien sobie darować cały ten magiczny świat, który ściągnął na ich rodzinę jedynie kłopoty. Tylko jak ich zdaniem, po tylu latach, nagle miałby zmienić swoje życie diametralnie, odcinając się od czegoś, co go fascynowało? Jasne, miewał chwile zwątpienia, które przetrwać pomogła mu ciocia, obecna dzisiaj na peronie, jednak nijak nie wyobrażał sobie rezygnacji ostatecznej. To zawsze wywoływało kłótnie, zwłaszcza z ojcem, który nie tak wyobrażał sobie przyszłość swojego syna.
Pożegnał się z ciocią, która musząc spieszyć się do pracy, przechodząc ostatecznie przez kamienną ścianę. Nie rozumiał, jak mugole mogą być tak mało spostrzegawczy, że nie zauważyli, iż dosłownie co kilka sekund znikają ludzie. Ciekawe ile on sam rzeczy przeoczył kiedy nie wiedział jeszcze, że istnieje coś takiego jak magiczny świat.
Rozejrzał się po tłumie uczniów oraz ich rodzin dochodząc do wniosku, że przybył dość wcześnie. No tak, nie chciał dłużej narażać się na komentarze ojca, który do ostatniej minuty starał się przekonać go, że nie powinien jechać i równie dobrze może sobie to wszystko odpuścić. Najgorsze było, że pewnie jakby dłużej Zander go posłuchał, jeszcze by uległ namowom.
Niespodziewanie poczuł dłoń na ramieniu. Obrócił się zdziwiony, dopiero wtedy dostrzegając swojego przyjaciela.
-Byłem pewien, że będziesz się kręcił koło jakiejś panny - zaśmiał się na widok przyjaciela. Typowe powitanie, które chyba niemal nigdy nie uwzględniało słowa “cześć”. - Czy ja wiem. Nie tyle stary, co raczej bardziej doświadczony. Zabawnie będzie patrzeć, jak teraz oni się męczą z podstawami - skomentował ze śmiechem. - Jak po wakacjach, Badcock? Co rozwaliłeś?
Zadanie: [5] Razem raźniej
Uczestnicy: Alan Badcock
Progress: 1/2 (znaleźli się z Alankiem)
Pożegnał się z ciocią, która musząc spieszyć się do pracy, przechodząc ostatecznie przez kamienną ścianę. Nie rozumiał, jak mugole mogą być tak mało spostrzegawczy, że nie zauważyli, iż dosłownie co kilka sekund znikają ludzie. Ciekawe ile on sam rzeczy przeoczył kiedy nie wiedział jeszcze, że istnieje coś takiego jak magiczny świat.
Rozejrzał się po tłumie uczniów oraz ich rodzin dochodząc do wniosku, że przybył dość wcześnie. No tak, nie chciał dłużej narażać się na komentarze ojca, który do ostatniej minuty starał się przekonać go, że nie powinien jechać i równie dobrze może sobie to wszystko odpuścić. Najgorsze było, że pewnie jakby dłużej Zander go posłuchał, jeszcze by uległ namowom.
Niespodziewanie poczuł dłoń na ramieniu. Obrócił się zdziwiony, dopiero wtedy dostrzegając swojego przyjaciela.
-Byłem pewien, że będziesz się kręcił koło jakiejś panny - zaśmiał się na widok przyjaciela. Typowe powitanie, które chyba niemal nigdy nie uwzględniało słowa “cześć”. - Czy ja wiem. Nie tyle stary, co raczej bardziej doświadczony. Zabawnie będzie patrzeć, jak teraz oni się męczą z podstawami - skomentował ze śmiechem. - Jak po wakacjach, Badcock? Co rozwaliłeś?