29-03-2021, 02:18 PM
Uśmiechała się cały czas do niego promiennie, zupełnie uszczęśliwiona tym spotkaniem. To nie tak, że była w niego zapatrzona AŻ TAK! Nie. To po prostu... No, każdy się cieszy widząc przyjaciela, co nie? Każdy się cieszy. To normalne, że to przynosi endorfiny szczęścia i w ogóle... No. Bywała oczywiście czasem o niego zazdrosna, ale to dlatego, że był nie tylko jej przyjacielem, ale i kochankiem, i nie chciała stracić go w momencie kiedy tyle miał pierwszych miejsc w jej relacjach!
- Och, sir Davenport, jest pan zbyt uprzejmy. - rzuciła, zbywając go lekkim machnięciem ręki, wygłupiając się leciutko, ot z czystej beztroski.
Popędziła więc pospiesznym krokiem do księgarni, coby faktycznie nie skończyć jak zmokła kura. Dla Noah żadne to było wyzwanie nadążyć za Gryfonką, był wyższy i na płaskich butach. To przewaga nawet w momencie gdy Heather poruszała się w szpilkach po zawodowemu. Zerknęła na chłopaka tuptającego obok.
- Raczej nie dla mnie. A przynajmniej szczerze mam nadzieję, że się nic nie wydarzy. Wierz mi, w moich stronach jak coś się dzieje, to nigdy nie jest na pozytyw, wtedy lepiej zamknąć drzwi i okna na zamki i poczekać aż przeminie.
Mówiła to z rozbawieniem wyraźnym, jednak była to szczera prawda. Mieszkała w dzielnicy sporej patologii, zatem jeśli coś już się działo, brała w tym udział albo policja, albo broń palna, generalnie zawsze było to coś nieprzyjemnego, czasem krwawego. Nie, lepiej niech się nic nie dzieje, dobrze jest jak jest.
- Nie mogę się doczekać durnych dram szkolnych i nowej fali gówniarzy. Opieszałe to, ale jest w tym pewien sentyment, si? - Zarzuciła pukiel włosów za ramię, jako że jej przeszkadzał, by zaraz wkroczyć do księgarni jakby to była jej własność. Rozejrzała się uważnie, by zerknąć za siebie na Noah.
- Co potrzebujesz?
- Och, sir Davenport, jest pan zbyt uprzejmy. - rzuciła, zbywając go lekkim machnięciem ręki, wygłupiając się leciutko, ot z czystej beztroski.
Popędziła więc pospiesznym krokiem do księgarni, coby faktycznie nie skończyć jak zmokła kura. Dla Noah żadne to było wyzwanie nadążyć za Gryfonką, był wyższy i na płaskich butach. To przewaga nawet w momencie gdy Heather poruszała się w szpilkach po zawodowemu. Zerknęła na chłopaka tuptającego obok.
- Raczej nie dla mnie. A przynajmniej szczerze mam nadzieję, że się nic nie wydarzy. Wierz mi, w moich stronach jak coś się dzieje, to nigdy nie jest na pozytyw, wtedy lepiej zamknąć drzwi i okna na zamki i poczekać aż przeminie.
Mówiła to z rozbawieniem wyraźnym, jednak była to szczera prawda. Mieszkała w dzielnicy sporej patologii, zatem jeśli coś już się działo, brała w tym udział albo policja, albo broń palna, generalnie zawsze było to coś nieprzyjemnego, czasem krwawego. Nie, lepiej niech się nic nie dzieje, dobrze jest jak jest.
- Nie mogę się doczekać durnych dram szkolnych i nowej fali gówniarzy. Opieszałe to, ale jest w tym pewien sentyment, si? - Zarzuciła pukiel włosów za ramię, jako że jej przeszkadzał, by zaraz wkroczyć do księgarni jakby to była jej własność. Rozejrzała się uważnie, by zerknąć za siebie na Noah.
- Co potrzebujesz?