11-04-2021, 05:40 PM
Gdyby ktokolwiek w Hogwarcie dawał lekcje z trytońskiego, to Aurora z pewnością byłaby pierwszą chętną do nauki, ale najwyraźniej mogła o tym tylko pomarzyć. Chyba miało to coś wspólnego właśnie z tym, że wtedy spokój mieszkańców jeziora mógłby być bez przerwy zakłócany przed nadgorliwców. Gdyby się zastanowiła, to siebie też by za taką mogła uznać, ale z tego co jej było wiadomo, to od czasów ostatniego Turnieju Trójmagicznego, który miał miejsce właśnie w Hogwarcie, nikt nie zapędzał się tak głęboko pod wodę. Skrzywiła się nieznacznie i pokręciła przecząco głową.
- No właśnie problem w tym, że nie. Żadne języki innych gatunków nigdy nie były nauczane u nas w szkole, a szkoda! To by pewnie dało wielu uczniom ciekawy pomysł na przyszłość i może teraz byłoby nam dużo łatwiej komunikować się z innymi gatunkami. Tata mówił mi, że Dumbledore potrafił mówić biegle po trytońsku, ale jakoś niekoniecznie był skory do nauczania kogokolwiek nawet w ramach zajęć dodatkowych. - Wzruszyła lekko ramionami, bo teraz i tak była to sprawa stracona - Dumel nie żyje od wielu lat. Z pewnością Ministerstwo miałoby dużo przeciwko lekcjom tego typu, bo uznaliby je za niebezpieczne do stopnia zagrożenia życia. Może i Aurora by się z nimi zgodziła, bo jednak nie każdy uczeń miał umiejętności odpowiednie do tak wyspecjalizowanych wypraw pod wodę, gdzie mogli spotkać przeróżne magiczne stworzenia zanim jeszcze dotrą do osady.
Sao z pewnością wiedziała, że Aurora ma bardzo ciekawie wypełniony czas pozaszkolny, głównie ze względu na pracę i pasję jej rodziców, którą zaszczepili i w niej od najmłodszych lat dziecięcych. Ale mogła nie znać szczegółów, albo po prostu o nich zapomnieć, bo przecież Flosadóttir opowiadała tyle różnych historii, co chwilę nowych, że każdemu by umykały niektóre z nich.
- Wiesz, tyle razy była z rodzicami w przeróżnych miejscach na świecie, że spotkałam kilku specjalistów. Strasznie drogo się cenią za tłumaczenie bezpośrednie, skubańce jedne! Nie miałam okazji nigdy zejść pod wodę, bo moja mama uważała, że jestem na to wciąż za młoda blablabla, ale raz mogłam przysłuchać się rozmowie z odległości, kiedy trytony wyszły nam na spotkanie. Książki są, ale tak skonstruowane i zaczarowane, żeby wszystkie zapisane dźwięki od razu przedstawić, inaczej chyba nikt nie byłby w stanie się nauczyć. I wydaje mi się, że właśnie najlepiej uczyć się z trytonem, bo w ten sposób nad wodą można ćwiczyć język a pod wodą może ci tłumaczyć wszystko. - Taki właśnie był jej plan, zaprzyjaźnić się z mieszkańcami jeziora i przekonać jednego z nich, żeby raz na jakiś czas podpłynął bliżej powierzchni i może dał jej krótką lekcję, przedstawił podstawowe zwroty, poprawił wymowę. Albo może nawet zgodziliby się na wspólne stworzenie artefaktu podobnego do jaja, którego użyto w tym wspomnianym już wcześniej Turnieju Trójmagicznym? Wydawało się to ciekawą alternatywą, która zapewniłaby bezpieczeństwo trytonom i naukę Aurorze.
Uśmiechnęła się szeroko, kiedy Sao wyraziła chęć uczestniczenia w tej małej wyprawie. Zawsze to raźniej i jednak jedna różdżka więcej w razie potrzeby.
- Ale super, im więcej tym fajniej! Tylko wiesz, będę musiała trochę cię wprowadzić w to, jak takie wyprawy wyglądają, bo są pewne zasady. Moja kuzynka już coś wie, bo nie raz słyszała jak moi rodzice o tym mówią. Ale spokojnie, to nic strasznego, najbardziej chodzi o bezpieczeństwo. - Puściła oko do koleżanki, zanim jeszcze całkiem zanurzyły się w wodzie. I kiedy już to zrobiły, Aurora ze śmiechem przyspieszyła, żeby dogonić Saoirse.
- Ale zanim przejdziemy do rzeczy poważnych, możemy chwilę się rozgrzać pływając. Jak ci minął ten tydzień? Coś ciekawego się stało? Nowe znajomości? I co z tym Ślizgonem, z którym zawsze na lekcjach siadasz? - Poruszyła zabawnie brwiami góra-dół, nie umknęło jej, że O'Donovan kręciła się wokół tego dość ponurego dzieciaka od zielonych i po prostu ją to zaciekawiło.
- No właśnie problem w tym, że nie. Żadne języki innych gatunków nigdy nie były nauczane u nas w szkole, a szkoda! To by pewnie dało wielu uczniom ciekawy pomysł na przyszłość i może teraz byłoby nam dużo łatwiej komunikować się z innymi gatunkami. Tata mówił mi, że Dumbledore potrafił mówić biegle po trytońsku, ale jakoś niekoniecznie był skory do nauczania kogokolwiek nawet w ramach zajęć dodatkowych. - Wzruszyła lekko ramionami, bo teraz i tak była to sprawa stracona - Dumel nie żyje od wielu lat. Z pewnością Ministerstwo miałoby dużo przeciwko lekcjom tego typu, bo uznaliby je za niebezpieczne do stopnia zagrożenia życia. Może i Aurora by się z nimi zgodziła, bo jednak nie każdy uczeń miał umiejętności odpowiednie do tak wyspecjalizowanych wypraw pod wodę, gdzie mogli spotkać przeróżne magiczne stworzenia zanim jeszcze dotrą do osady.
Sao z pewnością wiedziała, że Aurora ma bardzo ciekawie wypełniony czas pozaszkolny, głównie ze względu na pracę i pasję jej rodziców, którą zaszczepili i w niej od najmłodszych lat dziecięcych. Ale mogła nie znać szczegółów, albo po prostu o nich zapomnieć, bo przecież Flosadóttir opowiadała tyle różnych historii, co chwilę nowych, że każdemu by umykały niektóre z nich.
- Wiesz, tyle razy była z rodzicami w przeróżnych miejscach na świecie, że spotkałam kilku specjalistów. Strasznie drogo się cenią za tłumaczenie bezpośrednie, skubańce jedne! Nie miałam okazji nigdy zejść pod wodę, bo moja mama uważała, że jestem na to wciąż za młoda blablabla, ale raz mogłam przysłuchać się rozmowie z odległości, kiedy trytony wyszły nam na spotkanie. Książki są, ale tak skonstruowane i zaczarowane, żeby wszystkie zapisane dźwięki od razu przedstawić, inaczej chyba nikt nie byłby w stanie się nauczyć. I wydaje mi się, że właśnie najlepiej uczyć się z trytonem, bo w ten sposób nad wodą można ćwiczyć język a pod wodą może ci tłumaczyć wszystko. - Taki właśnie był jej plan, zaprzyjaźnić się z mieszkańcami jeziora i przekonać jednego z nich, żeby raz na jakiś czas podpłynął bliżej powierzchni i może dał jej krótką lekcję, przedstawił podstawowe zwroty, poprawił wymowę. Albo może nawet zgodziliby się na wspólne stworzenie artefaktu podobnego do jaja, którego użyto w tym wspomnianym już wcześniej Turnieju Trójmagicznym? Wydawało się to ciekawą alternatywą, która zapewniłaby bezpieczeństwo trytonom i naukę Aurorze.
Uśmiechnęła się szeroko, kiedy Sao wyraziła chęć uczestniczenia w tej małej wyprawie. Zawsze to raźniej i jednak jedna różdżka więcej w razie potrzeby.
- Ale super, im więcej tym fajniej! Tylko wiesz, będę musiała trochę cię wprowadzić w to, jak takie wyprawy wyglądają, bo są pewne zasady. Moja kuzynka już coś wie, bo nie raz słyszała jak moi rodzice o tym mówią. Ale spokojnie, to nic strasznego, najbardziej chodzi o bezpieczeństwo. - Puściła oko do koleżanki, zanim jeszcze całkiem zanurzyły się w wodzie. I kiedy już to zrobiły, Aurora ze śmiechem przyspieszyła, żeby dogonić Saoirse.
- Ale zanim przejdziemy do rzeczy poważnych, możemy chwilę się rozgrzać pływając. Jak ci minął ten tydzień? Coś ciekawego się stało? Nowe znajomości? I co z tym Ślizgonem, z którym zawsze na lekcjach siadasz? - Poruszyła zabawnie brwiami góra-dół, nie umknęło jej, że O'Donovan kręciła się wokół tego dość ponurego dzieciaka od zielonych i po prostu ją to zaciekawiło.