12-04-2021, 11:24 PM
- No to całkowicie bez sensu. Znaczy, nie wiem, czy byłabym w stanie nauczyć się takiego języka, bo mogłabym nie ogarnąć, to brzmi jak kupa roboty, ale brzmi zajebiście i to przecież mnóstwo nowych możliwości. A jeszcze nie wiem, nie sądzę, żeby było tak dużo osób, które w ogóle potrafią, a to jednak chyba ważne, a jak nie mamy uczyć się tego w szkole, to gdzie właściwie? Bo zakładam, że jednak po Hogwarcie też każdy będzie zajęty mnóstwem innych rzeczy, a takie ogarnianie czegoś całkowicie nowego od zera wtedy nie wydawałoby się równie kuszące, chyba. Jakby zupełnie tego nie przemyśleli.
Coś w tym było... Może zdawała się wczuć w to wszystko aż za bardzo, ale dostrzegła tu dużą niesprawiedliwość, a nawet niebezpieczeństwo. Co jakby nagle byłaby potrzeba dogadania się z trytonami, a nie byłoby nikogo wystarczająco kompetentnego? Nie mogło tak być.
- O, wow. To gdzie już byłaś? Mi się w sumie marzy, żeby zwiedzić parę miejsc, ale chwilowo chyba trochę utknęłam w Wielkiej Brytanii. Co nie jest takie złe, jakby, ma mnóstwo swoich uroków.
W końcu jej rodzina była stale odpowiedzialna za rodzinny pub. W dodatku zdawało jej się, że raczej wygodnie było się im wszystkim zwyczajnie nie ruszać... Nikogo aż tak nie ciągnęło w świat. Saoirse też nie sądziła, żeby podróże miały stać się jej drogą życiową, ale miło byłoby zobaczyć parę miejsc w swoim życiu.
- Ale jasne, jak już coś wiesz, to zajebiście byłoby to pociągnąć. Tylko pytanie co generalnie na to trytony, bo chyba też nie są przyzwyczajeni, żeby tak do nich mówić, co?
Puchonka bardzo szybko zaangażowała się w cały pomysł i zdecydowała, że cała wyprawa jest najlepszym pomysłem na świecie.
- No dobra, to mów. Jakie zasady? - spytała dla odmiany krótko, będąc bardziej zainteresowana odpowiedzią, niż własnym monologiem.
Zaraz jednak padły pytania odnośnie Romilly'ego, który cóż... Sam w sobie był dla niej ciekawym tematem. Problematycznym, ale ciekawym!
- Aa... Hmm... - zawahała się przez chwilę przed odpowiedzią, zastanawiając się, jak ubrać to w słowa. - No bo wiesz, on w sumie siedział zwykle sam, no to pomyślałam, że właściwie czemu jakoś mu nie potowarzyszyć, nie? Tak całkiem bez powodu, no bo chujowo tak być z dala od wszystkich chyba. Ale w sumie z czasem okazuje się naprawdę spoko, tylko... No bo on zachowuje się, jakby starał się na każdym kroku udowodnić, że wcale spoko nie jest, co nie ma sensu, właściwie.
Coś w tym było... Może zdawała się wczuć w to wszystko aż za bardzo, ale dostrzegła tu dużą niesprawiedliwość, a nawet niebezpieczeństwo. Co jakby nagle byłaby potrzeba dogadania się z trytonami, a nie byłoby nikogo wystarczająco kompetentnego? Nie mogło tak być.
- O, wow. To gdzie już byłaś? Mi się w sumie marzy, żeby zwiedzić parę miejsc, ale chwilowo chyba trochę utknęłam w Wielkiej Brytanii. Co nie jest takie złe, jakby, ma mnóstwo swoich uroków.
W końcu jej rodzina była stale odpowiedzialna za rodzinny pub. W dodatku zdawało jej się, że raczej wygodnie było się im wszystkim zwyczajnie nie ruszać... Nikogo aż tak nie ciągnęło w świat. Saoirse też nie sądziła, żeby podróże miały stać się jej drogą życiową, ale miło byłoby zobaczyć parę miejsc w swoim życiu.
- Ale jasne, jak już coś wiesz, to zajebiście byłoby to pociągnąć. Tylko pytanie co generalnie na to trytony, bo chyba też nie są przyzwyczajeni, żeby tak do nich mówić, co?
Puchonka bardzo szybko zaangażowała się w cały pomysł i zdecydowała, że cała wyprawa jest najlepszym pomysłem na świecie.
- No dobra, to mów. Jakie zasady? - spytała dla odmiany krótko, będąc bardziej zainteresowana odpowiedzią, niż własnym monologiem.
Zaraz jednak padły pytania odnośnie Romilly'ego, który cóż... Sam w sobie był dla niej ciekawym tematem. Problematycznym, ale ciekawym!
- Aa... Hmm... - zawahała się przez chwilę przed odpowiedzią, zastanawiając się, jak ubrać to w słowa. - No bo wiesz, on w sumie siedział zwykle sam, no to pomyślałam, że właściwie czemu jakoś mu nie potowarzyszyć, nie? Tak całkiem bez powodu, no bo chujowo tak być z dala od wszystkich chyba. Ale w sumie z czasem okazuje się naprawdę spoko, tylko... No bo on zachowuje się, jakby starał się na każdym kroku udowodnić, że wcale spoko nie jest, co nie ma sensu, właściwie.