20-04-2021, 12:09 AM
- No tak, studiować... Ale to też chyba lepiej już coś wiedzieć, no bo masz wtedy więcej obowiązków niż tylko takie latanie z sali do sali i nauka, no... Znaczy, jasne, to też trudne, no bo czasem mam dosyć, w tym roku jeszcze nie, ale jakby, wszystko przede mną i już jestem tego pewna, bo zawsze jest taki moment, że wszystkim na raz odbija i szastają tymi, nie wiem, wypracowaniami. Więc ogólnie jakoś to tak słabo przemyślane, nie wiem.
Mimo że do tej pory Saoirse nawet nie myślała o nauce języka, jakim posługuje się jakikolwiek inny gatunek, czy nawet zwyczajnie ludzie zagranicą, nagle odczuła ogromną niesprawiedliwość! Potem przyszła drobna niepewność, czy aby to na pewno nie jest dziwna, skoro sama nie miała do tej pory podobnych ambicji. W końcu Aurora nie była tu wcale pierwszą osobą, z jaką rozmawiała o nauce języków w tym roku szkolnym. Z drugiej strony, tą pierwszą był Romilly, który wspominał o nauce... No właśnie, jaki to był język? Portugalski? Była prawie pewna, ale już "zanotowała" w głowie, że warto byłoby się potem upewnić. O ile nie zdąży zapomnieć, oczywiście. Niemniej jednak chłopak, z tego co wiedziała, nie robił tego z własnej woli i trzeba przyznać, że język portugalski nie brzmiał ani w połowie tak fascynująco jak trytoński.
Zaraz jednak pełne zainteresowanie Saoirse przeskoczyło z języków - nieważne czy ludzkich, czy trytońskich! - na smoki. Tak! To było to! Przecież bardzo chętnie zobaczyłaby takie prawdziwe smoki na żywo, zamiast ilustracji w książkach, czy zdjęć. Może stanowiło to bardziej rodzaj zachcianki, która przejdzie jej, gdy tylko coś na nowo zastąpi temat w jej głowie, ale oczywiście, gdy tylko ponownie przypomni sobie o tych stworzeniach, zacznie zastanawiać się, jak zrealizować ten punkt swojej bucket list. Inna sprawa, że wcale tego nie zapisywała, żyjąc chwilą i zmieniając swoje zachcianki co parę minut.
- Ale dokładnie, ja też totalnie muszę kiedyś zobaczyć smoki... Jakoś. Jeszcze nie wiem jak i przy jakiej okazji, ale na pewno coś się w końcu znajdzie. Nie że teraz, bo trochę nie ma szans, ale wow...
Na moment rozmarzyła się i odpłynęła myślami do majestatycznych widoków i smoków frunących nad wzgórzami... A na jednym z nich ona! Cudem zauważyła po chwili, że Aurora dalej do niej mówiła i na nowo skupiła się na koleżance z domu.
- Nie, jasne, spoko, przecież ci ufam, czemu miałabym nie? - odparła szybko ze szczerym zdziwieniem. - To przecież jasne, że ty się znasz, a ja... No, na innych rzeczach.
Nosząc żółte szaty uchodziła w pewnych kręgach za naiwną i pewnie wielu uznałoby to za jeden z wielu dowodów, ale to jedynie pozory! Wcale nie ufała wszystkim. Co najwyżej wielu dawała szanse, absolutnie przygotowana na to, że się sparzy. Co z tego? W większości nie była to kwestia życia i śmierci, czy nawet trwałego ośmieszenia... Znała pewne granice. A to, że niektórzy uważali ją za tak niewinną uważała za swój atut. I proszę, nie trzeba być Ślizgonem, żeby być sprytnym! Niemniej jednak Aurorę uważała za osobą szczerze godną zaufania - w dodatku mądrą i odpowiedzialną! Co mogłoby pójść przy niej nie tak?
- Nie wiem, czy to tak serio altruizm, bo to też nie tak, że jakoś mi z tym źle, no bo nie, on jest naprawdę spoko. Tylko...
Tylko ma zjebaną rodzinę.
- Hm... No nie wiem. W każdym razie dla mnie jest spoko i już nie jest tak na "nie", wiesz o co chodzi? I może nie wie, że ma towarzystwo zajebistej Puchonki, no ale myślę, że też jest zadowolony. Raczej to ten typ, który raczej by powiedział, gdyby nie.
A przecież mówił... Z początku.
Mimo że do tej pory Saoirse nawet nie myślała o nauce języka, jakim posługuje się jakikolwiek inny gatunek, czy nawet zwyczajnie ludzie zagranicą, nagle odczuła ogromną niesprawiedliwość! Potem przyszła drobna niepewność, czy aby to na pewno nie jest dziwna, skoro sama nie miała do tej pory podobnych ambicji. W końcu Aurora nie była tu wcale pierwszą osobą, z jaką rozmawiała o nauce języków w tym roku szkolnym. Z drugiej strony, tą pierwszą był Romilly, który wspominał o nauce... No właśnie, jaki to był język? Portugalski? Była prawie pewna, ale już "zanotowała" w głowie, że warto byłoby się potem upewnić. O ile nie zdąży zapomnieć, oczywiście. Niemniej jednak chłopak, z tego co wiedziała, nie robił tego z własnej woli i trzeba przyznać, że język portugalski nie brzmiał ani w połowie tak fascynująco jak trytoński.
Zaraz jednak pełne zainteresowanie Saoirse przeskoczyło z języków - nieważne czy ludzkich, czy trytońskich! - na smoki. Tak! To było to! Przecież bardzo chętnie zobaczyłaby takie prawdziwe smoki na żywo, zamiast ilustracji w książkach, czy zdjęć. Może stanowiło to bardziej rodzaj zachcianki, która przejdzie jej, gdy tylko coś na nowo zastąpi temat w jej głowie, ale oczywiście, gdy tylko ponownie przypomni sobie o tych stworzeniach, zacznie zastanawiać się, jak zrealizować ten punkt swojej bucket list. Inna sprawa, że wcale tego nie zapisywała, żyjąc chwilą i zmieniając swoje zachcianki co parę minut.
- Ale dokładnie, ja też totalnie muszę kiedyś zobaczyć smoki... Jakoś. Jeszcze nie wiem jak i przy jakiej okazji, ale na pewno coś się w końcu znajdzie. Nie że teraz, bo trochę nie ma szans, ale wow...
Na moment rozmarzyła się i odpłynęła myślami do majestatycznych widoków i smoków frunących nad wzgórzami... A na jednym z nich ona! Cudem zauważyła po chwili, że Aurora dalej do niej mówiła i na nowo skupiła się na koleżance z domu.
- Nie, jasne, spoko, przecież ci ufam, czemu miałabym nie? - odparła szybko ze szczerym zdziwieniem. - To przecież jasne, że ty się znasz, a ja... No, na innych rzeczach.
Nosząc żółte szaty uchodziła w pewnych kręgach za naiwną i pewnie wielu uznałoby to za jeden z wielu dowodów, ale to jedynie pozory! Wcale nie ufała wszystkim. Co najwyżej wielu dawała szanse, absolutnie przygotowana na to, że się sparzy. Co z tego? W większości nie była to kwestia życia i śmierci, czy nawet trwałego ośmieszenia... Znała pewne granice. A to, że niektórzy uważali ją za tak niewinną uważała za swój atut. I proszę, nie trzeba być Ślizgonem, żeby być sprytnym! Niemniej jednak Aurorę uważała za osobą szczerze godną zaufania - w dodatku mądrą i odpowiedzialną! Co mogłoby pójść przy niej nie tak?
- Nie wiem, czy to tak serio altruizm, bo to też nie tak, że jakoś mi z tym źle, no bo nie, on jest naprawdę spoko. Tylko...
Tylko ma zjebaną rodzinę.
- Hm... No nie wiem. W każdym razie dla mnie jest spoko i już nie jest tak na "nie", wiesz o co chodzi? I może nie wie, że ma towarzystwo zajebistej Puchonki, no ale myślę, że też jest zadowolony. Raczej to ten typ, który raczej by powiedział, gdyby nie.
A przecież mówił... Z początku.