24-04-2021, 12:34 AM
Z krótkim śmiechem stłumionym przez zamknięte usta, April przybiła Sao tę piątkę, której wcale przybijać nie musiała. Dobrze wiedziała, że był to gest mający jedynie wspomóc zobrazowanie zdania kuzynki, ale skupianie się na takich rzeczach i angażowanie w konwersację nie tylko werbalnie dość skutecznie odwracało jej uwagę od tego, co starała się i tak ciągle ignorować.
- Jest to ograniczające, ale co zrobisz? Skoro większość mieszkańców ich domu jest przekonana, że tak należy i zaraz krzywo patrzą na takich, co wychylają się innym zachowaniem, to pewnie dlatego całkiem sporo z nich zgadza się na przyjęcie takiej właśnie postawy. Żeby nie odstawać. - Cóż... czyż ona nie przyjmowała pewnych schematycznych postaw krukońskich, żeby nie odstawać ze swoją innością? - Chęć, czy też przymus wpasowania się w jakąś grupę z pewnością sprawia, że wiele innych rzeczy, które dla owej grupy nie są typowe i może nawet są źle widziane, omija tych wszystkich, którzy tak naprawdę... boją się być inni.
Tak jak ty?
Skrzywiła się słysząc sarkastyczne prychnięcie tuż przy swoim uchu i aż zamachnęła się, jakby chciała odgonić wyjątkowo natarczywą muchę. Przeszła kilka kroków pospiesznie w kierunku kolejnego przejścia, gdzie zatrzymała się zdumiona niesamowitym widokiem. Drzewo rosnące na środku wewnętrznego dziedzińca wyglądało imponująco i tak samo magicznie, jakby znajdowało się na terenie Hogwartu.
- O wow, nie spodziewałam się tego. Serio, Sao, jakim cudem wcześniej tu nie byłam? - Odwróciła się przez ramię, żeby spojrzeć z rozbawieniem na kuzynkę, zanim ponownie podjęła temat Heather.
- Niestety, Heather nie ma wcale tak łatwo w Hogwarcie, gdzie wszyscy posługują się sowami. Dlatego też chcę jej oszczędzić zbędnego stresu i wysyłam mugolską, powolną pocztę. Może i mogłaby się przemóc, gdyby nie to, że totalnie panikuje przy ptakach, a sama dobrze wiesz jak wygląda poranna poczta w szkole. Terapia szokowa niestety tu nie działa. - Pokręciła głową z jakąś dozą zrezygnowania. Współczuła przyjaciółce tej fobii, bo to niesamowicie wiele utrudniało.
- Jest to ograniczające, ale co zrobisz? Skoro większość mieszkańców ich domu jest przekonana, że tak należy i zaraz krzywo patrzą na takich, co wychylają się innym zachowaniem, to pewnie dlatego całkiem sporo z nich zgadza się na przyjęcie takiej właśnie postawy. Żeby nie odstawać. - Cóż... czyż ona nie przyjmowała pewnych schematycznych postaw krukońskich, żeby nie odstawać ze swoją innością? - Chęć, czy też przymus wpasowania się w jakąś grupę z pewnością sprawia, że wiele innych rzeczy, które dla owej grupy nie są typowe i może nawet są źle widziane, omija tych wszystkich, którzy tak naprawdę... boją się być inni.
Tak jak ty?
Skrzywiła się słysząc sarkastyczne prychnięcie tuż przy swoim uchu i aż zamachnęła się, jakby chciała odgonić wyjątkowo natarczywą muchę. Przeszła kilka kroków pospiesznie w kierunku kolejnego przejścia, gdzie zatrzymała się zdumiona niesamowitym widokiem. Drzewo rosnące na środku wewnętrznego dziedzińca wyglądało imponująco i tak samo magicznie, jakby znajdowało się na terenie Hogwartu.
- O wow, nie spodziewałam się tego. Serio, Sao, jakim cudem wcześniej tu nie byłam? - Odwróciła się przez ramię, żeby spojrzeć z rozbawieniem na kuzynkę, zanim ponownie podjęła temat Heather.
- Niestety, Heather nie ma wcale tak łatwo w Hogwarcie, gdzie wszyscy posługują się sowami. Dlatego też chcę jej oszczędzić zbędnego stresu i wysyłam mugolską, powolną pocztę. Może i mogłaby się przemóc, gdyby nie to, że totalnie panikuje przy ptakach, a sama dobrze wiesz jak wygląda poranna poczta w szkole. Terapia szokowa niestety tu nie działa. - Pokręciła głową z jakąś dozą zrezygnowania. Współczuła przyjaciółce tej fobii, bo to niesamowicie wiele utrudniało.