25-04-2021, 01:24 PM
Cóż, nie miał zamiaru się spowiadać z tego jak przebiegała cała jego przygoda w bibliotece, ale wspaniałomyślnie zdecydował się skomentować pytanie krótkim zdaniem mówiącym niewiele, ale nie zostawiającym złośliwej ciszy.
- Nie, nic.
Bo naprawdę nic się nie stało! Musiał znaleźć dwie książki, wypożyczyć obie, to nie tak, że ta biblioteka ma dwa metry kwadratowe, trzeba się nachodzić. Najpewniej nawet to wszystko by wyjaśnił każdego innego dnia, jednak teraz miał głupi odruch obronny pod tytułem "nie muszę się nikomu tłumaczyć" i no... Nie tłumaczył.
Zaakceptował ciszę z ulgą. Szedł z nią sobie ramię w ramię i tak naprawdę Saoirse nie mogła zdawać sobie sprawy ile lepsze było to podejście niż przegadywanie jego kryzysów egzystencjalnych. To była tylko chwila, w jego odczuciu przynajmniej, ale i tak poziom irytacji nieco spadł, pozwalając na odzyskanie ponownie jakiejkolwiek kontroli nad sobą. Nie spojrzał na nią kiedy zadała w końcu pytanie, które, jak się domyślał, biegało w jej głowie całą tą ciszę, jaką mu podarowała. Tym bardziej znając ja już trochę doceniał, że się powstrzymała tak długo.
- Tak po prostu. - Wzruszył ramieniem, również mówiąc cicho, ot nie czując potrzeby dania większego wysiłku w mowę. - Jak to ja.
Bo przecież wiedziała doskonale, że bywało, że nie spał, bo nie. Spotykali się czasem w kuchni nawet, o przypadkowych porach, czy też następnego dnia kiedy Romilly wyglądał jak zjedzony i wypluty, lub był pod swoją żeńską postacią, siejąc nienawiść do całej rasy ludzkiej. A jednak choć też doceniał chęć milczenia razem, szczerze nie wierzył, że Saoirse powstrzyma się od monologów, a nie chciał być dla niej chujem. Samo to było już szokujące, jako że Romilly nikim się nie przejmował, a jednak... Tak, tu nie było mu to obojętne.
- Chyba raczej wolałbym iść odespać. - odpowiedział odrobinę łagodniej. A mógł zabić.
- Nie, nic.
Bo naprawdę nic się nie stało! Musiał znaleźć dwie książki, wypożyczyć obie, to nie tak, że ta biblioteka ma dwa metry kwadratowe, trzeba się nachodzić. Najpewniej nawet to wszystko by wyjaśnił każdego innego dnia, jednak teraz miał głupi odruch obronny pod tytułem "nie muszę się nikomu tłumaczyć" i no... Nie tłumaczył.
Zaakceptował ciszę z ulgą. Szedł z nią sobie ramię w ramię i tak naprawdę Saoirse nie mogła zdawać sobie sprawy ile lepsze było to podejście niż przegadywanie jego kryzysów egzystencjalnych. To była tylko chwila, w jego odczuciu przynajmniej, ale i tak poziom irytacji nieco spadł, pozwalając na odzyskanie ponownie jakiejkolwiek kontroli nad sobą. Nie spojrzał na nią kiedy zadała w końcu pytanie, które, jak się domyślał, biegało w jej głowie całą tą ciszę, jaką mu podarowała. Tym bardziej znając ja już trochę doceniał, że się powstrzymała tak długo.
- Tak po prostu. - Wzruszył ramieniem, również mówiąc cicho, ot nie czując potrzeby dania większego wysiłku w mowę. - Jak to ja.
Bo przecież wiedziała doskonale, że bywało, że nie spał, bo nie. Spotykali się czasem w kuchni nawet, o przypadkowych porach, czy też następnego dnia kiedy Romilly wyglądał jak zjedzony i wypluty, lub był pod swoją żeńską postacią, siejąc nienawiść do całej rasy ludzkiej. A jednak choć też doceniał chęć milczenia razem, szczerze nie wierzył, że Saoirse powstrzyma się od monologów, a nie chciał być dla niej chujem. Samo to było już szokujące, jako że Romilly nikim się nie przejmował, a jednak... Tak, tu nie było mu to obojętne.
- Chyba raczej wolałbym iść odespać. - odpowiedział odrobinę łagodniej. A mógł zabić.
"The echo, as wide as the equator,
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."
Travels through a world of built up anger-
Too late to pull itself together now."