27-04-2021, 05:47 PM
Pierwszy tydzień szkoły minął niepostrzeżenie. Aaron czuł się tak jakby dopiero wczoraj siedział w pociągu, użerając się z ludźmi w przedziale. Już pomijał fakt, że jakiś żartowniś uznał, że świetnie będzie zatrzymać pociąg, przez co jakaś panna wylałą na Moona obrzydliwy napój, który piła.
Wszelkie niedogodności związane z podróżą, jak również pierwszymi dniami w Hogwarcie, rekompensowały Ślizgonowi przypadkowe spotkania z interesującym osobnikiem z jego domu, na którego dopiero teraz Moon zwrócił większą uwagę, wcześniej mając go jedynie za kogoś, kto po prostu został przydzielony tam, gdzie on.
Philip, pan prefekt, który zachowywał się kompletnie na przekór wszystkiemu. Mówił jedno, robił drugie. Jak w takim razie Aaron miał przejść obok niego obojętnie, skoro jako jedyny cokolwiek sobą reprezentował, nie będąc tak otwarcie podatnym na urok Ślizgona? Nie był jak te wszystkie panny, które wzdychały ilekroć obok nich przeszedł. Nie był jak ci kolesie, którzy patrzyli za nim z fascynacją, czy nienawiścią, bo miał powodzenie. Czy to ta doza wyjebania społecznego?
Już wcześniej zauważył, że Leighton kręci się po korytarzu. Planował po raz kolejny osaczyć starszego chłopaka, by chociaż spróbować zagrozić mu skutecznie szlabanem? A może liczył, że znowu na chwilę zostaną sami, by mógł uraczyć go komentarzami, które chyba były jego specjalnością. Istniała jeszcze szansa, że uzależnił się od towarzystwa Moona, ale na takie rozważania było chyba za wcześnie, co?
Uznał, że da mu pretekst do konfrontacji. Mógł się założyć, że ten nie wyjdzie z żadną inicjatywą, jeśli tylko nie będzie miał odpowiednich fundamentów.
Dlatego Aaron skierował się w stronę Zakazanego Lasu. Już samo przebywanie tam groziło szlabanem, a co dopiero na krótko przed ciszą nocną.
Uśmiechnął się lekko do siebie. Był pewien, że prefekt nie przepuści okazji.
Zniknął pomiędzy drzewami, nie odwracając się ani razu. Chciał, by młodszy Ślizgon myślał, że to wszystko było jedynie przypadkiem.