27-04-2021, 08:48 PM
Gdyby ktoś podsunął jej pomysł, że potworem, którego szukała w myślach - i w gruncie rzeczy ostatecznie nie znalazła - była matka Romilly'ego, nie zaprzeczyłaby od razu, wyraźnie zastanawiając się nad propozycją... Chwilę później miałaby się speszyć, najpewniej zaprzeczyć i zmienić temat. Mimo wszystko nie było to miłe. A jednak to straszna, straszna kobieta... Ludzie nie odzywają się w ten sposób do niewinnych piętnastolatek. Wiedziała, bo była stosunkowo niewinną piętnastolatką i znała ludzi! Żaden z nich tak nie mówił! Może powinna jeszcze bardziej doceniać własne otoczenie. Miała sporo szczęścia wychowywać się w takiej rodzinie, w takim miejscu na świecie, w takich czasach. Właściwie wszystko się zgadzało. Miała szczęśliwe, dobre życie. Może dlatego nie rozumiała problemów takich osób, jak Romilly. Była jednak zmotywowana, by podzielić się swoim szczęściem.
- Erm... Okolice jeziora? - odpowiedziała ledwie po dwóch sekundach zastanowienia.
Nie była monotematyczna, a cały dzisiejszy dzień nie miał być poświęcony jezioru, ale cóż, tak wyszło. Lubiła przesiadać nad wodą. Może trochę dlatego, że czuła się jak w domu.
- Ale w zamku... To już chyba trudniejsze. Na pewno lubię nasz salon, ale to chyba w założeniu tak powinno być, że wiesz, każdy czuje się w jego okolicach tak najbezpieczniej i ciepło i w sumie tak, jak w domu, bo to właściwie zastępuje dom, nie?
Tak jak w domu... Nie brzmiało fortunnie i zauważyła to chwilkę po tym, jak skończyła zdanie.
- Znaczy... - zakłopotała się chwilę, a w jej oczach dało się zobaczyć pewne zagubienie. Nie miała pojęcia, w jaki sposób powinna wybrnąć. - Nie wiem, w ogóle lubisz wasz pokój wspólny? Bo to chyba też jednak nie tak oczywiste, ja nawet nie jestem tak w pełni pewna, jak wygląda, raczej tylko jakieś ogólniki, no bo jednak ludzie gadają o takich rzeczach.
- Erm... Okolice jeziora? - odpowiedziała ledwie po dwóch sekundach zastanowienia.
Nie była monotematyczna, a cały dzisiejszy dzień nie miał być poświęcony jezioru, ale cóż, tak wyszło. Lubiła przesiadać nad wodą. Może trochę dlatego, że czuła się jak w domu.
- Ale w zamku... To już chyba trudniejsze. Na pewno lubię nasz salon, ale to chyba w założeniu tak powinno być, że wiesz, każdy czuje się w jego okolicach tak najbezpieczniej i ciepło i w sumie tak, jak w domu, bo to właściwie zastępuje dom, nie?
Tak jak w domu... Nie brzmiało fortunnie i zauważyła to chwilkę po tym, jak skończyła zdanie.
- Znaczy... - zakłopotała się chwilę, a w jej oczach dało się zobaczyć pewne zagubienie. Nie miała pojęcia, w jaki sposób powinna wybrnąć. - Nie wiem, w ogóle lubisz wasz pokój wspólny? Bo to chyba też jednak nie tak oczywiste, ja nawet nie jestem tak w pełni pewna, jak wygląda, raczej tylko jakieś ogólniki, no bo jednak ludzie gadają o takich rzeczach.