06-05-2021, 07:42 PM
Malcolm był młodym czarodziejem, który chyba dawno temu zapomniał, że istnieje coś takiego, jak etyka. Nie żeby był jakiś zły, ale jednak widząc teraz jego zachowanie, trudno powiedzieć, żeby mógłby sobie zarzucić jakąkolwiek skromność. Ba! Wręcz odwrotnie, bardzo chętnie flirtował, kusił i robił wszystko, aby tylko tylko przyciągnąć sobie jakiegoś faceta. Musiał przyznać, że Quinn był całkiem przyjemnym celem, a przynajmniej bardzo przystojnym. Widząc okazję, która ich do siebie zbliżyła, Malcolm zwyczajnie nie mógł odpuścić. Nogi z kolei miał całkiem wyćwiczone, to racja. To z czego wynikała siła oraz kondycja mięśni ud, postanowił pozostawić jednakże dla siebie. Chociaż kto wie? Może za niedługo Quinn odkryje, co stoi za tą jego słodką tajemnicą.
Parsknął słysząc odpowiedź swojego kolegi z zielonej drużyny. A więc już przeszli na tematy, które całkowicie odbiegały od ukradzionej jeszcze chwilę temu różdżki. Słowa te sprawiły także, że Malcolm już się całkowicie przekonał, co do tego, aby rozmowę skierować na nieco innego tory. Chociaż właściwie on tego nie musiał robić, bardzo dobrze szło to samemu Quinnowi, o co całkiem by go nie podejrzewał.
- Wiesz, wprawdzie nieobecne mi są poza łóżkowe klimaty jednakże nie wiem czy pewne rzeczy warto robić w dzień na środku korytarza szkolnego ryzykując przy tym, że ktoś ciebie nakryje. Lub mnie... lub nas - ostatnie słowo przerodziło się w szept a dotarło do ucha Quinna w towarzystwie ciepłego podmuchu powietrza. Przez chwilę miał wrażenie, jakby skóra ucha Ślizgona dotknęła ust Malcolma, możliwe jednak, że było to tylko przelotne, nieprawdziwe uczucie. Sam nie wiedział czy w tej chwili negocjuje odzyskanie różdżki, czy jednak pracuje nad uzyskaniem nieco innej nagrody, do której w obecnej chwili nie miał wcale tak daleko.
- Wood, wiem doskonale, że dałbyś mi wiele szans na odzyskanie tej różdżki - zaczął. Poprawił się nieco i tym razem nonszalancko jedną rękę przewiesił na jego ramieniu. Leniwie przesunął palcami po jego włosach, z kolei drugą ręką powoli, niespiesznym ruchem pogładził jego policzek. Palcem wskazującym powoli zmierzył odległość od zakończenia szczęki aż po sam podbródek. Nie musiał mieć w sobie krwi magicznej istoty, aby kusić i podrywać, jak widać całkiem dobrze mu to szło. W jego oczach odbijała się pewność, ale coś jeszcze... ten dziwny błysk, jakby wkraczał na wody zupełnie dla siebie obce. Jakby był podekscytowany możliwością nowej podróży. Podróżował, a jak. Wędrował po meandrach nieznanego sobie umysłu Quinna. Kto wie, jakie jeszcze sekrety będą kryły się w jego oczach?
- Wiesz, możemy ominąć randkę przy ognistej whisky - wymruczał mu wprost do ucha. Jego usta wykrzywiły się w tajemniczym uśmiechu. - Przejść od razu do nieco ciekawszych... sposobów spędzania czasu. A wierz mi, pod pewnymi względami jestem bardzo kreatywnym czarodziejem. I nie do końca grzecznym - dodał. - No chyba, że mam być grzeczny. - Tym razem na pewno dotknął jego ucha. O jego płatek zahaczył dolną wargą, a następnie nieco się odsunął, aby spojrzeć ponownie w jego oczy. Czy temperatura o tej porze roku powinna być aż tak wysoka?
Parsknął słysząc odpowiedź swojego kolegi z zielonej drużyny. A więc już przeszli na tematy, które całkowicie odbiegały od ukradzionej jeszcze chwilę temu różdżki. Słowa te sprawiły także, że Malcolm już się całkowicie przekonał, co do tego, aby rozmowę skierować na nieco innego tory. Chociaż właściwie on tego nie musiał robić, bardzo dobrze szło to samemu Quinnowi, o co całkiem by go nie podejrzewał.
- Wiesz, wprawdzie nieobecne mi są poza łóżkowe klimaty jednakże nie wiem czy pewne rzeczy warto robić w dzień na środku korytarza szkolnego ryzykując przy tym, że ktoś ciebie nakryje. Lub mnie... lub nas - ostatnie słowo przerodziło się w szept a dotarło do ucha Quinna w towarzystwie ciepłego podmuchu powietrza. Przez chwilę miał wrażenie, jakby skóra ucha Ślizgona dotknęła ust Malcolma, możliwe jednak, że było to tylko przelotne, nieprawdziwe uczucie. Sam nie wiedział czy w tej chwili negocjuje odzyskanie różdżki, czy jednak pracuje nad uzyskaniem nieco innej nagrody, do której w obecnej chwili nie miał wcale tak daleko.
- Wood, wiem doskonale, że dałbyś mi wiele szans na odzyskanie tej różdżki - zaczął. Poprawił się nieco i tym razem nonszalancko jedną rękę przewiesił na jego ramieniu. Leniwie przesunął palcami po jego włosach, z kolei drugą ręką powoli, niespiesznym ruchem pogładził jego policzek. Palcem wskazującym powoli zmierzył odległość od zakończenia szczęki aż po sam podbródek. Nie musiał mieć w sobie krwi magicznej istoty, aby kusić i podrywać, jak widać całkiem dobrze mu to szło. W jego oczach odbijała się pewność, ale coś jeszcze... ten dziwny błysk, jakby wkraczał na wody zupełnie dla siebie obce. Jakby był podekscytowany możliwością nowej podróży. Podróżował, a jak. Wędrował po meandrach nieznanego sobie umysłu Quinna. Kto wie, jakie jeszcze sekrety będą kryły się w jego oczach?
- Wiesz, możemy ominąć randkę przy ognistej whisky - wymruczał mu wprost do ucha. Jego usta wykrzywiły się w tajemniczym uśmiechu. - Przejść od razu do nieco ciekawszych... sposobów spędzania czasu. A wierz mi, pod pewnymi względami jestem bardzo kreatywnym czarodziejem. I nie do końca grzecznym - dodał. - No chyba, że mam być grzeczny. - Tym razem na pewno dotknął jego ucha. O jego płatek zahaczył dolną wargą, a następnie nieco się odsunął, aby spojrzeć ponownie w jego oczy. Czy temperatura o tej porze roku powinna być aż tak wysoka?