06-05-2021, 11:20 PM
- Przynajmniej już wiemy jak zginę. - Wzruszył ramionami. - I że nie będziesz musiała na to patrzeć.
Jak na piętnastolatka przystało Steve śmierci się nie bał, bo w nią nie wierzył i nawet niedawne całkiem bliskie tarcie się o nią, wcale nie sprawiało, że wydawała się mniej odległym problemem. Jeśli już to fakt, że udało mu się jej wymknąć tylko utwierdzał w przekonaniu o nieśmiertelności i zachęcał do traktowania śmierci lekko.
Przez ułamek sekundy naprawdę spodziewał się, że Saoirse wyjdzie, ale myślenie wróciło mu nim zdołał się przestraszyć. Obawiał się jedynie, że będzie chciało pośmieszkować dłużej i wyjdzie na kilka minut, które będzie musiał spędzić gapiąc się przez okno. Na szczęście ograniczyła się do rozejrzenia się po korytarzu.
- Pani brak entuzjazmu jest wielce rozczarowujący, panno O’Donovan - odparł zimnym tonem, automatycznie się prostując i patrząc na nią z góry spojrzeniem godnym niezadowolonego z wyników ucznia profesora. Natychmiast jednak opadł z powrotem na oparcie wsiąkając w fotel. - Ale serio, czego się spodziewałaś? Moi starzy się rozwodzą. Jestem wręcz zobowiązany zacząć odpierdalać. - Miał to być żart, ale wspomnienie o rozwodzie pozostawiło gorzki smak. Bardzo chciał być na tym etapie akceptacji sytuacji, by móc z niej żartować. Z drugiej strony niczego nie chciał akceptować. Jakaś jego część wciąż łudziła się, że jego rodzice się opamiętają. - Nie widziałaś tam czasem babki z żarciem? - Dopiero co wsiedli do pociągu i Stevie wcale głodny nie był, ale chciał odwrócić uwagę Saoirse od analizy tego, na ile mówił poważnie, a wózek z przekąskami był pierwszą rzeczą, jaka przyszła mu do głowy.
Jak na piętnastolatka przystało Steve śmierci się nie bał, bo w nią nie wierzył i nawet niedawne całkiem bliskie tarcie się o nią, wcale nie sprawiało, że wydawała się mniej odległym problemem. Jeśli już to fakt, że udało mu się jej wymknąć tylko utwierdzał w przekonaniu o nieśmiertelności i zachęcał do traktowania śmierci lekko.
Przez ułamek sekundy naprawdę spodziewał się, że Saoirse wyjdzie, ale myślenie wróciło mu nim zdołał się przestraszyć. Obawiał się jedynie, że będzie chciało pośmieszkować dłużej i wyjdzie na kilka minut, które będzie musiał spędzić gapiąc się przez okno. Na szczęście ograniczyła się do rozejrzenia się po korytarzu.
- Pani brak entuzjazmu jest wielce rozczarowujący, panno O’Donovan - odparł zimnym tonem, automatycznie się prostując i patrząc na nią z góry spojrzeniem godnym niezadowolonego z wyników ucznia profesora. Natychmiast jednak opadł z powrotem na oparcie wsiąkając w fotel. - Ale serio, czego się spodziewałaś? Moi starzy się rozwodzą. Jestem wręcz zobowiązany zacząć odpierdalać. - Miał to być żart, ale wspomnienie o rozwodzie pozostawiło gorzki smak. Bardzo chciał być na tym etapie akceptacji sytuacji, by móc z niej żartować. Z drugiej strony niczego nie chciał akceptować. Jakaś jego część wciąż łudziła się, że jego rodzice się opamiętają. - Nie widziałaś tam czasem babki z żarciem? - Dopiero co wsiedli do pociągu i Stevie wcale głodny nie był, ale chciał odwrócić uwagę Saoirse od analizy tego, na ile mówił poważnie, a wózek z przekąskami był pierwszą rzeczą, jaka przyszła mu do głowy.